poniedziałek, 26 marca 2018

6/2018 Korona śniegu i krwi, Elżbieta Cherezińska (Odrodzone królestwo tom I)


Czasy Wielkiego Rozbicia. Potężne ongiś królestwo w sercu Europy rozpadło się na księstwa, którymi władają skłóceni ze sobą Piastowie. Od wielu lat Polska nie ma króla, a tron pozostaje pusty. 
Na horyzoncie pojawia się nadzieja — skromny kantor Jakub Świnka odczytuje klątwę i jako pierwszy dostrzega księcia, który może ją odwrócić. Książę Starszej Polski Przemysł II spędza czas na turniejach i w poszukiwaniu rycerskich laurów. 
Na opustoszały królewski tron padają pożądliwe spojrzenia sąsiednich władców. W głębi lasów budzą się ludzie Starszej Krwi, a wraz z nimi zapomniane przez stulecia demony. Z herbów schodzą bestie, by w walce wspomóc swych panów. Sieć intryg coraz ciaśniej zaciska się wokół młodego księcia. 
Święte księżne, grzeszni książęta i szlachetni rycerze. Jaką rolę odgrywa wielki ród Zarembów o skrzętnie skrywanych początkach? Czy minezingerzy zaśpiewają pieśń zwycięską czy też chmury nad tronem pogrążą królestwo w wiecznym mroku? 
Czas rozpocząć bój o koronę, najwyższy czas zjednoczyć królestwo...
Opis z okładki książki. 
Z różnych opinii, które przeczytałam na temat tej książki (i całej trylogii) wynikało, że będzie to świetna powieść w stylu Gry o tron George'a R. R. Martina i Trylogii husyckiej Andrzeja Sapkowskiego. Bo walka o władzę, średniowiecze, historyczne postaci, czary, dawni bogowie, mityczne stworzenia. Brzmiało fajnie i zdecydowanie w moim guście, więc jakiś czas temu kupiłam sobie wszystkie trzy tomy w twardych oprawach. No i niestety teraz trochę tego żałuję.

Nie powiem, że Korona śniegu i krwi jest zła, bo to nieprawda. Ona po prostu mogłaby być o wiele lepsza i wcale nie trzeba byłoby włożyć w jej poprawę sporo pracy. Chociażby te wszystkie polityczne gierki o zdobycie korony - zostały oddane dobrze; łatwo orientujemy się kto jest z kim przeciwko komu i dlaczego tak jest. Bohaterowie zawierają mniej lub bardziej oficjalne sojusze, wzmacniają je zaaranżowanymi małżeństwami, ale nie mają też oporów przed zdradą czy wynajęciem morderców i nasłaniem ich na konkurenta - czyli robią dokładnie to, co wszyscy rządzący w ówczesnej Europie.

Co do samych bohaterów - tu mam bardziej mieszane uczucia. Autorka wykorzystała wiele postaci historycznych, o których co nieco wiadomo z zachowanych źródeł, a tam, gdzie zabrakło faktów, dołożyła trochę od siebie. Pojawiają się też bohaterowie w 100% wykreowani przez Elżbietę Cherezińską, ale są postaci drugoplanowe. W założeniu książka chyba nie miała mieć głównego bohatera, lecz jak Gra o tron całą plejadę postaci, z których perspektywy śledzimy wydarzenia, jednak nie sposób zauważyć, ze na pierwszy plan zdecydowanie wybił się książę Przemysł. Tylko on jest przedstawiony tak szczegółowo, że rozumiemy jego postępowanie, obserwujemy zmiany jego charakteru, ma wady i zalety, ogólnie jest taki, jaki powinien być pełnokrwisty bohater książkowy. Reszta natomiast jest typowym drugim planem, tłem, i boli mnie, że większość postaci w ogóle się nie rozwija, chociaż w trakcie książki mija kilkanaście lat. Może jeszcze Jakub Świnka i książę Władysław są bardziej rozbudowani, chyba ze względu na to, że będą odgrywać dużą rolę w kolejnych tomach (to żaden spoiler, przecież każdy, kto uważał na lekcjach historii dobrze wie, jak to wszystko się zakończy). Jakub Świnka to zresztą mój ulubiony bohater, spodobał mi się jego sympatyczny charakter i tajemnicze pochodzenie dopisane przez autorkę. Wielu postaci nie da się jednak lubić, bo składają się z imienia i jednej - dwóch cech, a przy tym są czarne lub białe, bez miejsca na odcienie szarości.


Książka jest pięknie wydana. Pomimo sporego formatu i odczuwalnej masy czytało mi się ją wyjątkowo dobrze.

Bardzo pochwalam wysiłek, jaki Elżbieta Cherezińska musiała włożyć w zapoznanie się ze średniowiecznymi realiami. Kultura dworska się zgadza, turnieje rycerskie też, stroje i uzbrojenie jak najbardziej w porządku. Wydarzenia historyczne również trzymają się kupy, choć oczywiście zostały dopasowane do potrzeb fabuły książki. Wiadomo, że charaktery postaci nie będą zgodne z oryginalnymi, bo to przecież powieść historyczna, a nie biografia, i trzeba tych ludzi uwspółcześnić na tyle, by byli przyswajalni dla dzisiejszego czytelnika. Najlepsze jednak było przypomnienie o reformie Kościoła zainicjowanej przez Jakuba Świnkę. To właśnie na skutek tych działań tak naprawdę schrystianizowano Polskę, bo do tego XIII wieku podstawy wiary chrześcijańskiej znały tylko elity i napływowi Niemcy, a zwykli ludzie może i coś tam słyszeli, byli ochrzczeni, ale na wszelki wypadek łączyli elementy nowej religii ze starymi słowiańskimi wierzeniami.

Przy całej dbałości o szczegóły i fakty zabrakło niestety dbałości o stylizację językową. Nie ma tu zbyt wielu archaizmów, język jest wręcz za bardzo współczesny - nie wyobrażam sobie człowieka z XIII wieku, który stwierdza, że ktoś ma na niego focha - a taki tekst pojawia się w książce. Wiadomo, że czysta staropolszczyzna byłaby dla nas prawie niezrozumiała, ale da się napisać pięknie stylizowana powieść historyczną, czego przykładem jest wspominana już przeze mnie Trylogia husycka Andrzeja Sapkowskiego.

Jednak Korona śniegu i krwi to nie tylko powieść historyczna, lecz także fantasy. Wykorzystanie elementów mitologii chrześcijańskiej i słowiańskiej jest super. Jezus przemawia do Jakuba Świnki, książę Henryk zawiera pakt z diabłem (to mogłoby być mega ciekawe, niestety zostało opisane po łebkach), kobiety nadal spotykają się na sabatach i oddają cześć Wielkiej Matce. Gdzieś czai się odwieczne zło (kompletnie niewykorzystany motyw wilkołaka), a herbowe zwierzęta potrafią ożyć i walczyć dla swojego właściciela. Te herbowe bestie są często krytykowane, ale dla mnie to całkiem sympatyczny pomysł - chociaż nadal nie potrafię sobie wyobrazić rybogryfa :)

W ogóle nie czytam erotyków, romansów staram się też unikać, ale niestety dziwne i śmiesznie opisane sceny seksu dopadły mnie w tej książce. Jest ich sporo i żadna mi się nie podobała, dodatkowo są do siebie bardzo podobne. Chętnie pozamieniałabym je na zdania w stylu: Następnie odprawił służbę i został w komnacie tylko ze swoją młodą żoną; albo: Uśmiechnęła się do niego, była pewna, że on też wspomina wczorajszą noc. Zero wyidealizowanego albo nierealistycznego seksu, a wyobraźnia pracuje i każdy może sobie dopowiedzieć to, co mu pasuje.

Na pewno przeczytam całą trylogię Odrodzone królestwo, i nie piszę tego tylko dlatego, że mam ją na półce i głupio byłoby tego nie zrobić. Korona śniegu i krwi miała wiele elementów, które mi się podobały i  mam nadzieję, że dalsze tomy utrzymają przynajmniej ten sam poziom. Nie nazwałabym jej jednak polską odpowiedzią na Grę o tron, a raczej rodzimym odpowiednikiem Sagi o Ludziach Lodu. Moja ocena to 3/5 i książkę mogę polecić, bo przyjemnie czyta się tą historię o władzy doprawioną szczyptą magii.


Lubię takie szersze marginesy, zdecydowanie ułatwiają czytanie. Szkoda tylko, że wydawnictwo przepuściło kilka literówek i jeden paskudny błąd ortograficzny. Gdyby nie te wpadki, byłby to mój książkowy ideał.

sobota, 3 marca 2018

5/2018 Ogień i lód; Las tajemnic, Erin Hunter (Wojownicy tom II i III)



Głęboko w mrokach lasu cztery klany wojowniczych kotów żyją w niełatwej harmonii. Tymczasem na horyzoncie pojawiają się nowe niebezpieczeństwa...
 
Ogniste Serce jest już pełnoprawnym wojownikiem Klanu Pioruna, jednak to nie koniec jego przygód. Nadchodzi zima, koty z Klanu Rzeki spoglądają groźnie na obfitujące w pożywienie ziemie innych klanów, a słaby Klan Wiatru ze wszystkich sił stara się uniknąć zagłady. Rosnące napięcie między klanami przekształca się w otwarty konflikt. Ogniste Serce obawia się zdrady wśród swoich... 
Opis z okładki: Ogień i lód 

Napięcie wśród kotów zamieszkujących las osiągnęło niespotykany dotychczas poziom. Wierność klanowi traci na znaczeniu. Dotychczasowy przyjaciel w okamgnieniu stać się może wrogiem, a niektóre koty skłonne są nawet zabić, by osiągnąć to, czego pragną. 
Ogniste Serce jest zdecydowany poznać prawdę o tajemniczej śmierci Rudego Ogona. Nie wie jednak, że lepiej, by pewne tajemnice nie ujrzały światła dziennego, mogą bowiem zachwiać niepewnym rozejmem między klanami. Ogniste Serce przeczuwa też, że wśród kotów z Klanu Pioruna kręci się zdrajca. 
Opis z okładki: Las tajemnic
Cykl Wojownicy o przygodach kota Ogniste Serce i o czterech kocich klanach żyjących sobie dziko z dala od ludzi to na pewno nie jest lektura ambitna ani bardzo wartościowa. Można się łatwo rozczarować, zwłaszcza jeśli szuka się w niej faktów i logiki. Ale kiedy na pewne sprawy przymknie się oko, to okazuje się, że kontakt z Wojownikami jest całkiem przyjemny. 

Ogniste Serce mieszka sobie w lesie wraz z Klanem Pioruna. Koty przeżywają mniejsze i większe rozterki - konflikty graniczne, nagłe zmiany sojuszy, nieszczęśliwe wypadki, zakazane miłości, wewnętrzną walkę o władzę. Wszystko dzieje się bardzo dynamicznie, a sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie. Te nagłe zwroty akcji przypominały mi południowoamerykańską telenowelę i sądzę, że taki format sprawdziłby się w razie ewentualnej ekranizacji: krótkie odcinki zakończone cliffhangerami. Z różnych motywów poruszanych w tych dwóch tomach najbardziej podobały mi się dwa: poszukiwanie własnej tożsamości oraz koci rasizm.

W pewnym momencie Ogniste Serce przechodzi kryzys tożsamości. Wraca w okolice swojego starego domu i spotyka siostrę, po czym postanawia odnowić z nią kontakt. Regularnie spędzają ze sobą czas, a w końcu stwierdza nawet, że jeśli wyrzuca go z klanu, to spokojnie może wrócić do ludzkiego domu i zamieszkać z siostrą. To trochę wyklucza się z pierwszym tomem, bo nagle okazuje się, że i sucha karma nie była taka okropna, dach nad głową i ciepłe legowisko też nie są już wstrętne jak na początku. Wątek ten jest rozpisany na ponad połową książki (a może i na dwa tomy, nie pamiętam, przeczytałam oba szybko jeden po drugim) i naprawdę dobrze czyta się te miejsca, gdzie Ogniste Serce zastanawia się, kim naprawdę jest: klanowym wojownikiem czy jednak ciągle domowym kotem.

Drugi motyw jest nieco związany z pierwszym. Siostra głównego bohatera, zafascynowana jego opowieściami o klanowym życiu, postanawia oddać mu swojego pierworodnego kociaka, by młody sierściuch mógł wychować się w klanie. Jednak część klanowych kotów to rasiści i nie do końca akceptują młodego urodzonego w domu. Mały Chmurka będzie musiał starać się dwa razy bardziej, a i tak zawsze będą koty uważające go za gorszego. A że Chmurka ma ciekawy charakter, to jego wątek w kolejnych tomach na pewno będzie należał do moich ulubionych. Koci rasiści nieprzychylnie patrzą też na związki kotów z różnych klanów (co dziwne, bo koty powinny dbać o różnorodność genetyczną). Poznajemy dwie historie nieszczęśliwych zakazanych miłości, a losy kociąt z tych związków nie są najlepsze. Oczywiście pozytywni bohaterowie nie mają problemu z pochodzeniem innych kotów i są dobrym przykładem dla młodszych czytelników.

Znalazłam też mnóstwo rzeczy, do których można się przyczepić, ale najbardziej denerwowały mnie te spiski i zagadki, z którymi Ogniste Serce męczył się przez całą książkę, a dla mnie były oczywiste niemalże od razu. Nagłe przeskoki w czasie i prawie zupełny brak dłuższych opisów: to też mnie drażniło. Widać, że to książki adresowane do młodszego odbiorcy i dzieci mogą być nimi absolutnie zachwycone (tylko ktoś powinien wyjaśnić młodym czytelnikom, że prawdziwe koty nijak się tak nie zachowują).

Pomimo tego, że zupełnie nie jestem w grupie docelowej, to na pewno sięgnę po kolejne książki z cyklu. Z przyjemnością będę tropić absurdy i nielogiczności dotyczące kotów i jednocześnie ekscytować się dalszymi losami Ognistego Serca i spółki. Ogień i lód oraz Las tajemnic oceniam na 3/5, bo mimo licznych wad dobrze się przy nich bawiłam i umiliły mi nudne dni w pracy.

Recenzja pierwszego tomu Ucieczka w dzicz.