czwartek, 31 grudnia 2020
Nowe książki: grudzień 2020
niedziela, 13 grudnia 2020
21/2020 Utracone gwiazdy, Claudia Gray
Osiem lat po upadku Starej Republiki Imperium Galaktyczne panuje w całej znanej galaktyce. Opór wobec Imperium został niemal całkowicie stłumiony. Jedynie kilku odważnych przywódców, takich jak Bail Organa z Alderaana, ma jeszcze odwagę otwarcie sprzeciwiać się Imperatorowi Palpatine’owi.
Po latach oporu wiele światów na obrzeżach Zewnętrznych Rubieży skapitulowało. Z podbojem każdej kolejnej planety Imperium jeszcze bardziej rośnie w siłę. Jego macki dosięgnęły wreszcie leżącej na Zewnętrznych Rubieżach planety Jelucan, na której młodego arystokratę Thane’a Kyrella i wieśniaczkę Cienę Ree łączy wspólne zamiłowanie do pilotażu. Gdy oboje dostają się do Akademii Imperialnej, są przekonani, że właśnie ziściły się ich najskrytsze marzenia. Kiedy jednak Thane na własne oczy doświadcza przerażających metod, które Imperium stosuje, by utrzymać w galaktyce rządy silnej ręki, zaczyna wątpić w słuszność własnych decyzji.
Zgorzkniały i pozbawiony złudzeń, dołącza do rosnącego stopniowo w siłę Sojuszu Rebeliantów… zmuszając Cienę do dokonania wyboru między lojalnością wobec Imperium a uczuciem do człowieka, którego znała od dziecka.
Czy stojący teraz po przeciwnych stronach barykady przyjaciele odnajdą sposób, by być razem? Czy ich wierność wobec przyświecających im celów poróżni ich, bezpowrotnie dzieląc galaktykę?
Opis z okładki książki.
Utracone gwiazdy to solidna starwarsowa opowieść rozgrywająca się mniej-więcej równolegle do epizodów IV - VI. Skupia się na losach dwójki przyjaciół rozpoczynających karierę w Imperialnej Armii. Oboje są pełni zapału i marzą o pilotowaniu statków kosmicznych, ale rzeczywistość okazuje się nieco bardziej skomplikowana, niż im się wydawało, i zmusza ich do weryfikacji poglądów.
Przeczytałam tę książkę szybko i ze sporym zainteresowaniem, bo jest napisana sprawnie, a fabuła wciąga. Nie jest to jednak pozycja idealna, ale wszelkie uwagi to wyłącznie moja wina - nie należę do grupy docelowej i pewne rzeczy nie do końca mi pasowały. Widać, że Utracone gwiazdy były pisane dla starszych nastolatków. Młodzi bohaterowie zachowują się tak właśnie po nastolatkowemu, co jeszcze mi nie przeszkadzało, bo byli w takim wieku, że jak najbardziej mogli być emocjonalni w działaniach i radykalni w poglądach, ale dlaczego narracja ciągle musiała to podkreślać? W pewnym momencie miałam już tego odrobinę dość.
Druga sprawa to zakończenie. Spodziewałam się czegoś bardziej dramatycznego, a to, co dostałam, było "zaledwie" słodko-gorzkie. Aż się prosiło dodać tu szczyptę tragizmu, ale autorka postawiła na bezpieczniejsze rozwiązanie. Ok, wyszło dobrze, ale mimo wszystko poszłabym krok dalej. A może to tylko mój ostatnio dziwny nastrój objawiający się wisielczym humorem i zamiłowaniem do smutnych piosenek dał o sobie znać? Mogło tak być...
Co na duży plus: zdecydowanie przedstawienie codziennego życia w wojsku Imperium. Ja się jeszcze z tym nie spotkałam, więc byłam zainteresowana. Nauka w Akademii Imperialnej została opisana dość skrótowo, ale w taki sposób, że jestem sobie w stanie ją wyobrazić bez trudu. Podobały mi się też sposoby, w jaki ludzie wciąż wierni Imperium próbowali sobie zracjonalizować jego zbrodnicze działania, chociaż widzieli, że ma to coraz mniej sensu. Takie drugoplanowe smaczki, ale robią klimat.
Utracone gwiazdy są książką udaną i wartą przeczytania, ale raczej dla fanów Gwiezdnych Wojen, a nie dla kogoś, kto w ogóle nie zna uniwersum. Myślę, że nie będzie to dobry punkt wejścia, bo jest na to trochę za mało uniwersalna. Wspominałam już, że zawiera sporo nawiązań do filmów, więc ich znajomość poszerza odbiór powieści. Ja bawiłam się na tyle dobrze, że ocenię ją na 4/5, zwłaszcza że zostałam nieco zaskoczona w końcówce - a zaskoczenie jest zawsze mile widziane.
wtorek, 1 grudnia 2020
20/2020 Sześć światów Hain, Ursula K. Le Guin
Książka ta jest zbiorem sześciu powieści, więc ciężko byłoby mi napisać na jej temat jedną wspólną recenzję. Postanowiłam więc poświęcić parę zdań każdej historii, a później całość podsumować. W tym krótkim wstępie nadmienię jeszcze, iż niektóre powieści czytałam wcześniej, więc mniej więcej wiem, czego mam się spodziewać po autorce, ale niektóre będą dla mnie zupełną nowością.
Świat Rocannona
Opowieść o badaczu uwięzionym na obcej planecie, który trafia na bazę wroga zagrażającego nie tylko Lidze Wszystkich Światów, która go tu przysłała, lecz również lokalnym rozumnym rasom, które wciąż pozostają na niskim poziomie technologicznym i nie mogą się same obronić. Czytając to miałam bardzo mocne skojarzenia z różnymi serialami z uniwersum Star Treka, a konkretnie z motywem nawiązywania pierwszego kontaktu zgodnie z zasadami Pierwszej Dyrektywy. Tutaj jednak akcja dzieje się wolniej, główny bohater może liczyć tylko na siebie i nowo poznanych lokalnych sojuszników, a jedyne, co może zrobić, to wezwać pomoc. Za to mocno skupiamy się na nim samym i przemianie, która w nim następuje pod wpływem traumatycznych wydarzeń. Bardzo lubię zagadnienie pierwszego kontaktu, więc Świat Rocannona całkiem mi się spodobał.
Planeta wygnania
To jedna z tych historii, które znałam już wcześniej, ale okazało się, że wcale tak dobrze jej nie pamiętam. To opowieść o ludziach, którzy setki lat temu założyli kolonię na słabo rozwiniętym świecie z surowym klimatem przypominającym ten z Westeros, ale z niejasnych przyczyn tracą kontakt z rodakami i są zdani tylko na siebie. Tu również unosi się duch Star Treka oraz melancholia, dużo melancholii. Dużą rolę gra tu historia miłosna, która absolutnie w niczym mi nie przeszkadzała, chociaż zwykle takie wątki mnie męczą. Na duży plus dwie ciekawe sprawy: zbliżający się wielkimi krokami gwałtowny koniec jednej cywilizacji przedstawiony niejako w kontrze do rozłożonego w czasie, lecz równie nieuchronnego wymierania innej cywilizacji. Na szczęście ten melancholijny klimat końca czasów zostaje przełamany całkiem optymistycznym zakończeniem, i za to duże brawa.
Miasto złudzeń
Mężczyzna budzi się w środku lasu i nie pamięta niczego ze swego życia. Okazuje się również, że ludzie, którzy mu pomogli, wyglądają całkiem podobnie, ale jednak inaczej, jakby należeli do innego gatunku... Tego nie znałam, a wielka szkoda, bo jest to bardzo dobra powieść. Idealnie nadawałaby się (jak zresztą wszystkie z tego zbioru) na miniserial. W tym przypadku trochę zmieniłabym chronologię i zaczęła od środka, wcześniejsze wydarzenia przedstawiając jako retrospekcje, których prawdziwości główny bohater nie byłby pewien. Bo właśnie na tym polega cała ta książka: co jest prawdą, co kłamstwem? Kto jest prawdziwym przyjacielem, a kto tylko udaje? Niestety fabuła jest poprowadzona w ten sposób, że ani przez chwilę nie miałam co do tego wątpliwości, więc chętnie bym to bardziej zagmatwała. A stawka jest duża - zła decyzja może oznaczać zagładę całej planety. Jedną z największych zalet Miasta złudzeń jest klimat: zaczyna się powoli, postapokaliptycznie, trochę smutno, a potem wydarzenia nabierają dużej, wręcz międzyplanetarnej skali. No i drugi plus za czytelne nawiązania do poprzedniej powieści, dzięki czemu ładnie widać, że to to samo uniwersum.
Lewa ręka ciemności
To moje trzecie spotkanie z tą książką, ale pierwszy raz miałam okazję czytać wstęp, którym opatrzyła ją autorka. Pisze w nim, czym jest, a czym - według niej oczywiście - nie jest science fiction. Można się z nią w tej kwestii zgadzać lub nie, ale trafnie nazwała pewne zjawisko, które i ja zauważyłam, lecz nie potrafiłam go zdefiniować. Według Le Guin (i, jak się okazało, mnie) science fiction powinno brać jakiś pomysł i opowiadać o nim tak, jakby to była prawda, normalna codzienność; nie zaś brać pomysł, rozwijać go, doprowadzać do ekstremum, a potem mówić: patrzcie, tak będzie wyglądać nasza przyszłość, wszyscy zginiemy marnie i nic dobrego nas nie czeka. Bo każdy pomysł, choćby początkowo dobry, podniesiony do potęgi i wyolbrzymiony ponad miarę, stanie się niszczycielskim koszmarem. I teraz już wiem, co tak bardzo nie podobało mi się w większości odcinków Black Mirror.
No ale zostawmy wstęp w spokoju, przejdźmy do właściwej treści. Początek jest podobny do pierwszej powieści tego zbioru: mamy tu wysłannika sojuszu planet o nazwie Ekumena, który namawia mieszkańców nieco dziwnej planety Gethen do przyłączenia się do wspólnoty. Ale różnice są, i to istotne: ten sojusz przypomina bardziej wczesną Unię Europejską niż NATO i skupia się bardziej na wymianie myśli i technologii, a nie na prowadzeniu wspólnej wojny. Rekrutacja do Ekumeny też jest bardziej skomplikowana niż: ok, to teraz jesteście z nami, budujemy tu bazę wojskową. Wysłannik musi przekonać lokalnych mieszkańców, że wspólne działanie im się opłaci, a członkostwo w Ekumenie nie będzie dla nich żadnym zagrożeniem. Ale co jeśli narody zamieszkujące nową planetę nie mówią jednym głosem i będą chciały wykorzystać wysłannika do walki politycznej?
Jest tu trochę polityki, co prawda uproszczonej do przepychanek pomiędzy dwoma krajami, ale ja i tak bardzo lubię tę tematykę i nie będę narzekać. Co więcej, autorka serwuje nam tu bardzo ładną analizę tego, jak za pomocą propagandy i dezinformacji rozbudzić w narodzie postawy nacjonalistyczne i ksenofobiczne. W sumie nie musimy o tym czytać, bo podobne rzeczy, może na mniejszą skalę, dzieją się w naszym kraju...
Sporo tu też filozofii, bo część mieszkańców Gethen praktykuje coś w rodzaju religii skupiającej się na przepowiadaniu przyszłości. I chociaż to przepowiadanie idzie Getheńczykom całkiem dobrze, to ich celem nie jest samo poznanie przyszłych wydarzeń, lecz nauka tego, jakich pytań lepiej nie stawiać. Na pewno czytelnicy bardziej uduchowieni ode mnie wyciągną z tego o wiele więcej, bo ja jestem bardzo przyziemna i tylko prześliznęłam się obok tematu.
Za to strasznie podobał mi się wątek przyjaźni pomiędzy wysłannikiem Ekumeny a lokalnym politykiem, który nagle popadł w niełaskę. Obie te postaci dzieli praktycznie wszystko, poczynając od kultury, w której się wychowały, do celu, który chcą osiągnąć. Wspólna podróż przez lodowiec zbliża je do siebie tak bardzo, jak tylko dwie dusze mogą być ze sobą. Może i te opisy podróży wydadzą się komuś nudne, ale dla mnie to najlepsze fragmenty całej książki.
Muszę jeszcze pochwalić autorkę za dbałość o szczegóły przy kreacji świata. Gethen jest planetą, którą pierwsi zwiadowcy Ekumeny nie bez powodów nazwali Zimą - trwa tu właśnie długa epoka lodowcowa. Plony nie są rewelacyjne, a temperatura nie zachęca do przebywania na zewnątrz, szczególnie w chłodniejszych porach roku. Te trudne warunki znajdują odbicie w kulturze: przy jedzeniu się nie rozmawia, bo jest ono ważniejsze niż wszystkie sprawy, o których można byłoby ewentualnie mówić. Nie prowadzi się też wojen na wielką skalę, bo sam klimat jest już wystarczająco zabójczy. Takie niby małe rzeczy, ale bardzo mnie cieszą.
Och, chyba zapomniałam jeszcze o jednej ważnej rzeczy... Wszyscy mieszkańcy Gethen są obupłciowi, więc w okresie aktywności seksualnej mogą przyjąć rolę zarówno kobiety, jak i mężczyzny. Przez większość czasu jednak pozostają "uśpieni", a w związku z tym oceniają się tak, jak i my powinniśmy robić: przede wszystkim i po pierwsze jako istoty ludzkie. I na tym pięknym feministycznym akcencie zakończę, gdyż ten fragment jest już strasznie długi, a zostały mi jeszcze dwie powieści.
Słowo las znaczy świat
Co się tu odwaliło, to ja nie wiem. Jak można po czymś tak świetnie zbalansowanym i niejednoznacznym jak Lewa ręka ciemności napisać taką propagandową, łopatologiczną szmirę... Nie wiem, aż mi się nie chce nawet najeżdżać na tę książkę. Wygląda na to, że autorka postanowiła tu przepracować wszystkie traumy, których amerykańskie społeczeństwo nabawiło się po wojnie w Wietnamie, jednocześnie traktując czytelników jak idiotów. Na mnie zadziałało to tak, że odłożyłam książkę na dwa tygodnie, żeby od tego odpocząć. Teraz nadszedł czas na ostatnią pozycję w tym zbiorze, i oby nie była tak samo skopana, jak ta.
Wydziedziczeni
Kilkaset stron, najdłuższa pozycja ze zbioru. I to w sumie dobrze, bo tematyka książki bardzo zyskuje na szczegółowo przedstawionym tle społeczno-politycznym. Podejmuje bowiem problematykę dwóch różnych ustrojów państwowych, nazwę je tu w uproszczeniu kapitalistycznym i anarchokomunistycznym. Całe szczęście, że autorka zachowała tu więcej powściągliwości niż w poprzedniej omawianej przeze mnie powieści. Oczywiście nie mamy żadnych wątpliwości, po której stronie leży tu serce Le Guin, ale nawet jej ulubiony ustrój ma swoje wady, i to takie z gatunku całkiem poważnych. Nie jest to więc tanie moralizatorstwo, tylko przedstawienie czytelnikowi pewnej problematyki i pozostawienie jej do samodzielnej oceny (aczkolwiek z wyraźnym wskazaniem na zwycięzcę). Coś takiego jest tu dla mnie całkowicie akceptowalne.
Poza starciem ideologii podobał mi się tu też motyw pracy naukowej, dość rzadko spotykany w fantastyce. Głównym bohaterem jest fizyk, który próbuje prowadzić badania i opublikować swoją przełomową teorię, ale napotyka na swojej drodze mnóstwo przeszkód. Przyznaję, bardzo chętnie przeczytałabym coś innego wykorzystującego ten wątek w dekoracjach fantasy czy science fiction, aż przypomniała mi się prześwietna Peanatema Neala Stephensona, która leży sobie na półce i czeka, aż przeczytam ją ponownie...
Podsumowując Sześć światów Hain krótko: ten zbiór zawiera jedną wybitną, dwie bardzo dobre, dwie dobre i jedną niefajną powieść, więc warto było go przeczytać; chociażby ze względu na Lewą rękę ciemności. Całościowo ocenię go na 4/5 i polecam, gdyż większość jest naprawdę wartościowa.
A tu na koniec wkleję jeszcze zdjęcie grafiki, jakimi są oddzielone od siebie poszczególne powieści. Sama książka jest gruba i trochę nieporęczna, ale zaskakująco lekka, do jej wydrukowania nie użyto papieru najlepszej jakości.
poniedziałek, 30 listopada 2020
Nowe książki: listopad 2020
środa, 30 września 2020
Nowe książki: sierpień i wrzesień 2020
środa, 23 września 2020
19/2020 Ogień przebudzenia, Anthony Ryan (Draconis Memoria tom I)
Na rozległych terytoriach kontrolowanych przez Żelazny Syndykat Handlowy najcenniejszym towarem jest smocza krew. Spuszczana z trzymanych w niewoli lub odławianych w dziczy Czerwonych, Zielonych, Niebieskich i Czarnych, po przedestylowaniu służy do wytwarzania eliksirów dających niewiarygodną moc. Tych, którzy potrafią z niej korzystać, nazywa się Błogosławionymi.
Mało kto zna jednak prawdę: smocze rody słabną, a gdy wygasną całkowicie, wojna z sąsiednim Cesarstwem Corvuskim będzie nieunikniona. Ostatnią nadzieją Syndykatu są pogłoski o istnieniu innej rasy smoków, znacznie potężniejszej od pozostałych. Nieliczni wybrańcy losu udają się na jej poszukiwania.
Claydon Torcreek – drobny złodziejaszek i niezarejestrowany Błogosławiony – po wcieleniu do służby w Protektoracie zostaje wysłany w głąb dzikich, niezbadanych krain w poszukiwaniu stworzenia rodem z legend. Lizanne Lethridge – kobieta-szpieg i znakomita zabójczyni – podczas misji na terytorium wroga musi stawić czoło wielkiemu zagrożeniu. Podporucznik Corrick Hilemore służy na krążowniku Syndykatu, który w pogoni za okrutnymi rozbójnikami na odległych rubieżach napotyka inne, znacznie gorsze niebezpieczeństwo. Kiedy żywoty ludzi i państw spotykają się i przeplatają, a to, co znane, zderza się z nieznanym, wszyscy troje muszą dołożyć wszelkich starań, żeby powstrzymać nadciągającą wojnę, która w przeciwnym razie ich pochłonie.
Opis z okładki książki
Od jakiegoś czasu szukam nowej serii fantasy, która zawładnie moją wyobraźnią i będę mogła dołączyć ją do moich ulubionych. Miałam nadzieję, że może teraz się uda, ten tytuł i smok na okładce wyglądało zachęcajaco. Ale niestety, ta pozycja trochę mnie zawiodła.
Z Ogniem przebudzenia mam dwa podstawowe problemy. Pierwszy to świat i bohaterowie. Jest tu misz-masz XIX-sto wiecznego kolonializmu i korporacyjnego dzikiego kapitalizmu, czyli rzeczy, których szczerze nie znoszę. Nic dziwnego więc, że przez całą książkę kibicowałam smokom, żeby wszystkich spaliły i zeżarły. Bohaterowie też nie są jacyś nadzwyczajni. Jest super agentka korporacji, twarda kobieta, która nie cofnie się przed niczym, jest mój najmniej ulubiony typ postaci, czyli łotrzyk o złotym sercu, i oficer korporacyjnej floty. Ten ostatni jako tako da się lubić, bo wydaje się być uczciwym człowiekiem, który jednakże jako żołnierz musi wykonywać rozkazy. Jedna fajniejsza osoba to jednak zbyt mało, więc wciąż jestem #teamsmoki.
Drugi problem jest równie poważny, a jest nim zupełnie przeciętny i bezbarwny styl autora. Może to wina tłumaczki, może nie, nie wiem, nie czytałam oryginału. Książka jest gruba i pełna opisów, które teoretycznie powinny mnie zainteresować: są pojedynki, walki ze smokami, oblężenia, bitwy morskie. Wszystko to brzmi fajnie, ale niestety, nie jest. W trakcie akcji zdarzają się dziwne przeskoki, jakby autor ominął jakieś wydarzenia. Wykorzystywanie smoczej krwi daje supermoce, które są opisane dość przyzwoicie, ale czytałam lepsze rzeczy. Jeśli chodzi o militaria, to autor zna się na rzeczy, ale znowu, pod względem emocjonalnym jest to zaledwie przyzwoite i w żadnym miejscu mnie nie ruszyło. A pojedynek, cóż, on był po prostu słaby, tutaj naprawdę nie ma czego bronić.
No i w sumie mogę dodać trzeci problem, a będzie to brak oryginalności. Pomijając smoki i ich krew to stosunki społeczne, rozwój gospodarczy i militarny są mocno wzorowane na naszym XIX i początku XX wieku. Miałam też bardzo, ale to bardzo silne wrażenie, że Anthony Ryan przeczytał Drogę Królów Sandersona i pomyślał "O, ja też napiszę sobie taką książkę", tylko zabrakło mu wyobraźni. Może i ma warsztat i spójny pomysł na fabułę, ale to wszystko jest takie mechaniczne, jakby zostało stworzone przez algorytm, nie przez pisarza. O ewentualnej inspiracji Drogą Królów może też świadczyć jeden wątek, który pojawia się pod koniec i sugeruje, że to może być trochę science-fiction, nie czyste fantasy.
Mimo narzekań, przewracania oczami i marudzenia i tak przeczytam kolejne części, chociażby po to, żeby przekonać się, czy smokom uda się zeżreć wszystkich. Mam jednak przeczucie do czego to wszystko dąży, nie wydaje mi się więc, by autor mnie czymś zaskoczył. Oby nie było też zaskoczeń negatywnych, a jeśli styl się trochę poprawi, to będę już całkiem zadowolona. Jak na razie Ogień przebudzenia dostanie ode mnie 3/5, nie mogę dać nic więcej.
czwartek, 20 sierpnia 2020
18/2020 Gniew Tiamat, James S. A. Corey (Expanse tom VIII)
Otwarto ponad tysiąc trzysta wrót do układów słonecznych rozsianych w galaktyce, ale w miarę jak ludzkość buduje swe międzygwiezdne imperium na ruinach obcych, coraz bardziej wzbierają tajemnice i zagrożenia.
W martwych układach, gdzie wrota prowadzą do czegoś dziwniejszego od obcych planet, Elvi Okoye prowadzi desperackie badania natury ksenocydu, do którego doszło, zanim pojawiły się pierwsze istoty ludzkie i poszukiwania broni do walki z siłami na granicy niewyobrażalnego. Choć cena wiedzy może być wyższa, niż będzie gotowa zapłacić.
W sercu imperium Teresa Duarte przygotowuje się na przyjęcie ciężaru boskich ambicji jej ojca. Socjopatyczny naukowiec Paolo Cortazar i mefistofelesowski więzień James Holden to tylko dwa niebezpieczeństwa w pałacu pełnym intryg, lecz Teresa też ma swoje tajemnice i plany, których nie domyśla się jej ojciec, cesarz.
Rozrzucona po imperium załoga Rosynanta prowadzi zajadłą walkę opóźniającą umacnianie się autorytarnego reżimu Duarte. Zanikają wspomnienia starego ładu i coraz pewniejsza wydaje się przyszłość wiecznej władzy Lakonii, a wraz z nią bitwa, której ludzkość nie może wygrać, bo odwaga i ambicja nie wystarczą, by uporać się z koszmarem kryjącym się między światami.
Opis z okładki książki.
Powrót do Expanse zawsze będzie powrotem udanym. To już ósmy tom, a nie widzę żadnej tendencji spadkowej. Historia wciąż trzyma w napięciu, a kończy się tak, że mam ochotę od razu sięgnąć po kolejną część, której na razie nie ma...
Nie będzie to mój ulubiony tom, ale mowy nie ma o nudzie czy rozczarowaniu. Bardzo dużo się tu wyjaśnia, padają odpowiedzi na pytania postawione we Wzlocie Persepolis, czyli poprzedniej części. Oczywiście pojawia się dużo nowych spraw, które jeszcze poczekają na rozwiązanie. Podoba mi się też, że wreszcie jest więcej Holdena. Można się z niego śmiać, że to taki poczciwy Jon Snow tego uniwersum, ale jednak trochę mi go brakowało i cieszyłam się, że teraz było sporo rozdziałów pisanych z jego perspektywy. Chyba jednak podświadomie uznaję go za głównego bohatera całej serii. Oprócz starych znajomych wprowadzono też nową postać, nastolatkę, która także przypadła mi do gustu i liczę na jej dalszą obecność w Expanse.
Gniew Tiamat był dla mnie najbardziej przewidywalną częścią (jak dotąd). Ale to był ten przyjemny rodzaj przewidywalności, w którym w napięciu czeka się na to, czy twoje przypuszczenia okażą się dobre, czy też nie. Ciężko mi napisać coś więcej o tej książce bez wchodzenia w spoilery, więc przejdę już do podsumowania. Jak już wspominała,m, nie będzie to ani mój ulubiony, ani najlepszy tom Expanse, ale i tak zasługuje na 5/5 - może takie troszkę słabsze, ale wciąż pięć. Starzy przyjaciele powrócili, nie wkurzyły mnie żadne głupoty i tyle wystarczy, by się dobrze bawić.
sobota, 8 sierpnia 2020
17/2020 Młody, Magdalena Kozak (Wampiry w ABW tom IV)
Czasem okazuje się, że osiągnąć szczyt marzeń, to dopiero początek prawdziwych kłopotów. Od kiedy Vesper został lordem, na jego głowę spadają same problemy.I nie chodzi tylko o to jak wykarmić i opłacić własny ród. Także droga do współpracy z pozostałymi wampirzymi lordami, o sięgającym setek lat doświadczeniu, nie jest dla młodego ex-nocarza usłana krwistymi różami. Na szczęście świat sam domaga się rodu Inanitów. Tych, którzy nie są ani dobrzy, ani źli.Kiedy potrzebę tę odczuje boleśnie cała wampirza społeczność, gdy niepewność, czy najgroźniejsi wrogowie faktycznie czyhają na zewnątrz wampirzych klanów, zatruje pobratymczą krew, karty rozdawać będą Ci, którzy nawet wśród wampirów potrafią stać się mrocznymi cieniami. I nic już nie będzie takim jak było...
Opis fabuły: lubimyczytac.pl
Po takim sobie trzecim tomie tej serii nie oczekiwałam niczego nadzwyczajnego. Może stwierdzenie, że zostałam mile zaskoczona, byłoby przesadą, ale Młody i tak wydaje się być książką nieco lepszą i trochę mniej przewidywalną niż jej poprzedniczki. Nie żeby była to historia wolna od bardzo tanich chwytów mających spotęgować napięcie, albo patosu tego rodzaju, który tylko mnie bawi zamiast wzruszać, ale czytało mi się ją całkiem dobrze, a to jest przecież najważniejsze.
Nie ma się tu za bardzo nad czym rozpisywać, bo i historia jest prosta: nowy wampirzy lord musi sobie jakoś poradzić wśród starych (bardzo starych) wyg, które nie są zbytnio zadowolone, że ktoś śmiał się wtrącić do ich wypracowanego przez stulecia układu sił. Wampirzy władcy mają też poważniejsze zmartwienia: wrogów wewnętrznych i zewnętrznych. I tak się składa, że ten bezczelny gówniarz jest całkiem użyteczny w walce z nimi, więc jednak trzeba będzie z nim jakoś współpracować. Ta prosta fabuła trzyma się jednak kupy. Gdyby tylko autorka dopracowała kilka scen i wycięła z nich tani dramatyzm... To nie Gra o tron, wiadomo więc, że kilka głównych postaci nie może sobie ot, tak głupio umrzeć w środku książki. Ani na chwilę nie uwierzyłam, że coś im grozi, więc ich górnolotne deklaracje wygłaszane w oczekiwaniu na nieunikniony koniec tylko mnie rozśmieszyły.
Mam wrażenie, że Magdalena Kozak mimo wszystko trochę rozwinęła się pisarsko, albo po prostu miała na tę książkę lepszy pomysł niż na poprzednią trylogię, bo widzę tu więcej ładu i składu, a mniej płaczliwych wewnętrznych monologów i dłużyzn, które można byłoby spokojnie wyciąć bez szkody dla fabuły. To dobrze wróży na przyszłość, chociaż nie jestem pewna, czy chcę sięgać po inne pozycje jej autorstwa. Ta najświeższa, Minas Warsaw, wstępnie mnie zainteresowała, ale po zapoznaniu się z kilkoma recenzjami entuzjazm minął.
Mam również wrażenie, że oceniam te książki za wysoko, ale nic na to nie poradzę: są wampiry, jest zabawa. Jednak jakieś standardy utrzymać trzeba, więc daję Młodemu 4/5 z zaznaczeniem, że uważam go za najlepszą część historii wampira Vespera.
piątek, 31 lipca 2020
Nowe książki: lipiec 2020
wtorek, 28 lipca 2020
16/2020 Terror, Dan Simmons
Terror odtwarza przebieg tragicznej w skutkach wyprawy badawczej z maja 1845 roku. Dwa statki – HMS Erebus i HMS Terror – pod dowództwem doświadczonego żeglarza, sir Johna Franklina, wyruszyły ku północnym wybrzeżom Kanady, celem poszukiwania Przejścia Północno-Zachodniego. To ciąg przesmyków pomiędzy wyspami Archipelagu Arktycznego, gdzie od kilkuset już lat, kosztem wielu istnień ludzkich, szukano możliwości opłynięcia Ameryki Północnej, chcąc zaoszczędzić na odległości przemierzanej drogą morską pomiędzy wybrzeżami Atlantyku i Pacyfiku. Na statkach zgromadzono spore zapasy żywności, które w teorii miały wystarczyć na około pięć lat. Wyposażono je w silniki, konieczne do przebijania się przez lód, i zapas węgla. Wtedy, w maju 1845 roku, ostatni raz widziano je w Anglii… Nawet dziś nie wiadomo dokładnie, jakie były losy poszczególnych uczestników owej podróży. Jednak Dan Simmons wykorzystał dostępne informacje, relacje z kilku późniejszych wypraw poszukiwawczych, skrawki wiedzy od tubylczych plemion, domysły i fantastyczne plotki… i stworzył kunsztowną opowieść o ostatnim rejsie dwóch statków, HMS Erebusa i HMS Terroru, które utknęły w lodzie, co stało się początkiem końca tej ekspedycji.
Terror to pasjonująca powieść z elementami grozy, horroru i mitologii Inuitów, a jednak dająca się odczytać niczym szczegółowy dziennik pokładowy. Następujące po sobie tragiczne w skutkach wydarzenia poznajemy okiem nie tylko oficerów, szczególnie kapitana Croziera, ale również szarych członków załogi. Dan Simmons, zdobywca wielu nagród, między innymi Hugo Awards oraz w 1990 roku nagrody Locusa za powieść Hyperion, z literackim wyczuciem oraz niezwykłą pieczołowitością odtwarza przebieg jednej z najbardziej zagadkowych wypraw badawczych w całej znanej nam historii badań polarnych.
Opis z okładki książki
czwartek, 25 czerwca 2020
15/2020 Czerwone koszule, John Scalzi
Grupa rekrutów rozpoczyna służbę na „Nieustraszonym”, okręcie flagowym Unii Galaktycznej. Szybko odkrywają, że na pokładzie dzieje się coś dziwnego: doświadczeni członkowie załogi do perfekcji opanowali umiejętność chowania się po kątach, byle tylko uniknąć uczestniczenia w misjach zwiadowczych. Okazuje się, że to coś więcej niż zwykłe cwaniactwo lub lenistwo: to jedyny sposób, żeby przeżyć, ponieważ każda, nawet z pozoru najbardziej błaha misja, kończy się jatką wśród szeregowych żołnierzy i podoficerów. Bez szwanku wychodzą tylko dowódcy, którzy chełpią się później swoimi krwawo okupionymi sukcesami. Nikt nie pamięta nazwisk poległych. Podporucznik Andrew Dahl nie ma zamiaru zostać kolejną ofiarą bezsensownej potyczki na jakiejś bezimiennej asteroidzie. Postanawia wyjaśnić zagadkę „Nieustraszonego”. Zdumiewająca prawda, którą odkrywa, przewraca jego świat do góry nogami.
Opis z lubimyczytac.pl
niedziela, 21 czerwca 2020
14/2020 Czas zabijania, John Grisham
Clanton, małym miasteczkiem w stanie Missisipi, wstrząsa wiadomość o wielokrotnym zgwałceniu i brutalnym pobiciu dziesięcioletniej Tonyi Hailey. Kilka dni później w gmachu sądu rozlegają się strzały - to ojciec dziewczynki postanawia sam wymierzyć sprawiedliwość i zabija prowadzonych na salę sądową sprawców, raniąc przy tym funkcjonariusza z biura szeryfa.Jake Brigance - młody adwokat borykający się z problemami małomiasteczkowego prawnika - do którego Carl Lee Hailey zwraca się z prośbą o obronę, wie, że będzie miał trudny orzech do zgryzienia. Jego nowy klient jest bowiem czarnoskóry, a zabici mężczyźni byli biali, i chociaż czasy niewolnictwa są już zamierzchłą przeszłością, to na amerykańskim Południu jego echo wciąż nie ucichło. Jake wie również, że nie może liczyć na wysokie honorarium. Mimo to podejmuje się obrony zdesperowanego ojca. Bo sam ma córkę. Nie wie tylko, że reprezentując Carla Lee przed sądem, może narazić na niebezpieczeństwo swoją rodzinę, ponieważ Ku-Klux-Klan, zawiadomiony przez krewnych zabitych mężczyzn, dostrzega w toczącym się w Clanton procesie szansę na ponowne zaistnienie.
Opis z okładki książki.
czwartek, 4 czerwca 2020
13/2020 Szczypta nienawiści, Joe Abercrombie (Epoka obłędu tom I)
Wojna. Polityka. Religia. Nastała epoka obłędu.
Przemysłowe kominy wznoszą się ponad Aduą, świat wrze od nowych możliwości, ale stare waśnie bynajmniej nie poszły w zapomnienie.
Na spływającym krwią pograniczu Leo dan Brock próbuje zdobyć chwałę na polu bitwy i pokonać nękające Angland wojska Stoura Zmierzchuna. Liczy przy tym na pomoc korony, ale syn króla Jezala, nieudolny książę Orso, jest mistrzem w sztuce rozczarowywania ludzi. Obracająca się na szczytach socjety Savine dan Glokta – znana inwestorka i córka człowieka budzącego największą grozę w całej Unii – chce wspiąć się na sam wierzchołek tej hałdy żużlu, jaką jest społeczeństwo, i nie zamierza przebierać w środkach. Kiedy jednak slumsy eksplodują gniewem, żadne pieniądze nie są w stanie go ugasić.
Nadciąga era maszyn – tyle że era magii nie zamierza odejść bez walki. Wspomagana przez Isern-i-Phail, obłąkaną góralkę, Rikke usiłuje zapanować nad błogosławieństwem – lub przekleństwem – długiego oka. Owszem, wizje przyszłości to piękna rzecz, ale dopóki nieomylna dłoń Pierwszego Wśród Magów wciąż pociąga za sznurki, trudno będzie tę przyszłość zmienić.
Opis fabuły: lubimyczytac.pl
niedziela, 31 maja 2020
Nowe książki: maj 2020
środa, 13 maja 2020
12/2020 Płacz, Marta Kisiel (Cykl wrocławski tom III)
Są takie przygody, które zostają w człowieku na zawsze. Są takie przygody, po których nie ma co zbierać.Kiedy prawda o przeszłości, zamiast wyzwolenia, przynosi jedynie nową traumę, trzem pannom Stern pozostaje już tylko ucieczka od siebie nawzajem. Dopiero wołanie z zaświatów sprawia, że ścieżki dawnych przyjaciół spotykają się raz jeszcze. Czy tajemnicze zaginięcie sprzed wielu lat i dramatyczna wyprawa na ratunek Eleonorze zdołają na dobre scementować rodzinę? Czy też kolejna wyprawa w czasie dla wszystkich okaże się tą ostatnią?Dramatyczna opowieść o podnoszeniu się z gruzów, osadzona w pełnej tajemnic i grozy scenerii Gór Sowich.
Opis fabuły: lubimyczytac.pl
niedziela, 26 kwietnia 2020
11/2020 Nomen omen, Marta Kisiel (Cykl wrocławski tom II)
Salomea Przygoda ucieka od zwariowanej rodziny, chcąc rozpocząć samodzielne życie. Gdy okazuje się, że jej stancja przypomina posiadłość z filmów grozy klasy B, prowadzona jest przez siostry w dość podeszłym wieku i papugę, a w telefonie słychać głosy, Salka zaczyna zastanawiać się, czy to aby na pewno był dobry pomysł. Pojawienie się młodszego brata jedynie komplikuje i tak niełatwą już sytuację – zwłaszcza, gdy pewnego dnia próbuje utopić siostrę w Odrze...
Opis fabuły: lubimyczytac.pl
niedziela, 19 kwietnia 2020
10/2020 90 najważniejszych książek dla ludzi, którzy nie mają czasu czytać, Henrik Lange
90 książek, a każda dowcipnie streszczona w formie komiksu w 4 zabawnych kadrach. Nie przeczytałeś wszystkich książek, jakie "powinien znać każdy kulturalny człowiek"? Wystarczy pół godziny w autobusie i kanon literatury powszechnej masz w małym palcu :-)
Opis z okładki książki.
poniedziałek, 13 kwietnia 2020
9/2020 Bursztynowa luneta, Philip Pullman (Mroczne materie tom III)
Will i Lyra, których losy splotły się nierozerwalnie za sprawą sił drzemiących w innych światach, zostali gwałtownie rozdzieleni. Muszą się teraz odnaleźć, bo czeka ich nie tylko najstraszniejsza ze wszystkich wojen, lecz także podróż do mrocznej krainy, z której nikt nigdy nie wrócił.
Opis z okładki książki.
niedziela, 29 marca 2020
8/2020 Toń, Marta Kisiel (Cykl wrocławski tom I)
Kiedy Dżusi Stern decyduje się oddać przysługę ciotce, jeszcze nie wie, że uruchomi lawinę wydarzeń, których nie da się już cofnąć. Trzpiotowata dziewczyna, jej poukładana siostra oraz kąśliwa ciotka nieoczekiwanie wplątują się w morderstwo — a to dopiero początek niebezpieczeństw, jakie na nie czyhają.
Przesiąknięta krwią i chciwością historia Wrocławia i Dolnego Śląska, rodzinne tajemnice i groza nie z tego świata. Bo dobra powieść zaczyna się od morderstwa, a później napięcie tylko rośnie.
Opis z lubimyczytac.pl
czwartek, 19 marca 2020
7/2020 Artemis, Andy Weir
Dwudziestokilkuletnia Jazz marzy o życiu pełnym przygód i dostatków, ale musi pogodzić się z rzeczywistością małego prowincjonalnego miasteczka. Nawet bardzo prowincjonalnego, bo na Księżycu. Dobrze żyje się tam właściwie tylko turystom i ekscentrycznym miliarderom, a tak się składa, że Jazz nie należy do żadnej z tych kategorii. Ma nudną, nisko płatną pracę i sporo długów do spłacenia, nic więc dziwnego, że dorabia drobnym przemytem. Nic dziwnego, że kiedy pojawia się okazja zarobienia naprawdę wielkich pieniędzy, nie waha się ani chwili. Tym, że misterny plan oznacza konieczność wejścia na ścieżkę przestępstwa, nie przejmuje się ani przez chwilę. Prawdziwe problemy pojawiają się wtedy, kiedy okazuje się, że plan ma drugie i trzecie dno oraz że Jazz dała się wplątać w gigantyczną aferę o potencjalnie katastrofalnych konsekwencjach.
Opis fabuły z lubimyczytac.pl
Ten mem to w zasadzie krótka, lecz jakże prawdziwa, recenzja Artemis.