środa, 31 sierpnia 2016

32/2016 "Król Demon" Cinda Williams Chima (Siedem Królestw tom I) - recenzja


W Fellsmarchu nastały ciężkie czasy. Han Alister, do niedawna złodziej, zrobi niemal wszystko, by utrzymać siebie, matkę i siostrę Mari. Jak na ironię, jedyna wartościowa rzecz, jaką posiada, nie nadaje się do sprzedaży. Odkąd Han pamięta, zawsze miał na rękach grube srebrne bransolety z wygrawerowanymi runami. Wszystko wskazuje na to, że są magiczne - rosną wraz z nim i nie da się ich zdjąć. Życie Hana komplikuje się jeszcze bardziej po tym, jak chłopak zabiera potężny amulet Micahowi Bayarowi. synowi Wielkiego Maga. Amulet ten niegdyś należał do Króla Demona - czarownika, który przed tysiącem lat omal nie zniszczył świata. Bayarowie nie powstrzymają się przed niczym, by odzyskać tak potężny przedmiot.
 Tymczasem Raisa ana'Marianna, następczyni tronu Fells, toczy własną walkę. Właśnie wróciła na królewski dwór po trzech latach swobody u rodziny ojca, w kolonii Demonai, gdzie jeździła konno, polowała i uczestniczyła w słynnych targach klanowych. Po swoim święcie imienia szesnastoletnia Raisa będzie mogła wyjść za mąż, lecz nie jest zachwycona perspektywą poślubienia księcia z dużym zamkiem i małym móżdżkiem. Raisa pragnie być jak Hanalea - legendarna waleczna królowa, która pokonała Króla Demona i uratowała świat. Wygląda jednak na to, że jej matka ma inne plany - niebagatelną rolę odgrywa w nich zalotnik, łamiący wszelkie prawa, na których opiera się królestwo. Siedem Królestw zadrży w posadach, gdy losy Hana i Raisy zetkną się na kartach tej trzymającej w napięciu powieści.
Opis fabuły: lubimyczytac.pl
Książka ta znalazła się w moich rękach przypadkiem. Zobaczyłam ją w bibliotece i postanowiłam przeczytać głównie ze względu na ładną okładkę i dobre wydanie. O autorce nie słyszałam kompletnie nic. Okazało się, że trafiłam na całkiem porządne fantasy dla młodzieży.

Nie będę się rozpisywać o fabule, powyższa notka z lubimyczytac.pl dobrze wyjaśnia jej zarysy. Książka ta jest pierwszym tomem cyklu "Siedem Królestw". Sam tytuł serii jest żywcem zerżnięty ze słynnej sagi Georga R. R, Martina. To nie koniec podobieństw, bohaterowie obchodzą tu dzień imienia zamiast urodzin. Można znaleźć też nawiązania do cyklu "Koło Czasu": magiczna katastrofa, która omal nie zniszczyła świata i późniejsze obostrzenia dotyczące używania magii. Znalazłoby się i wiele innych motywów, które krążą po literaturze fantasy. Jednak praktycznie każda książka z tego gatunku z nich korzysta, więc nie będę się jakoś specjalnie czepiać.

Główni bohaterowie to nastolatki i zdarzało mi się nie raz wyśmiewać głupotę ich postępowania. Cóż, w tym wieku wielu ludzi postępuje w dziwny sposób. Ale wszystkie te głupotki mają uzasadnienie fabularne. Księżniczka bywa naiwna - była wychowywana pod kloszem. Ma małą wiedzę na temat sąsiednich krajów - matce niespecjalnie zależało na jej edukacji. Takie są już uroki czytania o młodocianych bohaterach. Nawet Ciri z "Wiedźmina" i Daenerys z "Gry o tron" czasem mocno mnie irytowały. Z Raisą da się wytrzymać, chociaż czasem można się z niej pośmiać. Natomiast nie rozumiem, dlaczego nikt nie przejmuje się tym, że u sąsiadów wybuchła wojna domowa. Normalne kraje w tej sytuacji starają się  wykorzystać sytuację, sprzedawać broń, żywność, popierać swojego kandydata. Tutaj cisza. Brakowało mi narracji z punktu widzenia dorosłej, ogarniętej osoby, która mogłaby mi to wszystko wytłumaczyć.

"Król Demon" jest mocno przewidywalny i niektórym może to przeszkadzać. Ja dobrze się bawiłam próbując przewidzieć dalsze losy postaci i z częścią nawet udało mi się trafić. W ogóle ta książka mało mnie irytowała. Na początku przeszkadzało mi, że jest za bardzo nowoczesna. Ale potem doszłam do wniosku, że nie każde fantasy musi być oparte na smutnym średniowieczu. A do tego przyzwyczaili mnie polscy pisarze ze swoimi depresyjnymi i ciężkimi powieściami. Czasem warto przeczytać coś lżejszego. Kobiety w wojsku, kobiety jako liderki społeczności, ojciec, który troszczy się o córkę, chłopak, któremu zależy na bezpieczeństwie matki i siostry - wszystko opisane nienachalnie i naturalnie. Chociaż system metryczny to już przegięcie... Żeby nie było tak różowo znajdziemy tu również propagandę, zakłamywanie historii, brutalnych gwardzistów, sprzedajnego kapłana i ludzi, którzy dla władzy są w stanie zrobić niemal wszystko.

Generalnie powieść tą czytało mi się szybko i miło, ale ma ona sporo drobnych wad. Nie psują one odbioru całości, ale przez nie nie mogę nazwać tej książki bardzo dobrą. Oceniam "Króla Demona" na 3/5 i chętnie przeczytam kolejne tomy - o ile trafię na nie w bibliotece.

sobota, 27 sierpnia 2016

31/2016 "Druciarz, krawiec, żołnierz, szpieg" John le Carré - recenzja

Brytyjski rząd otrzymuje poruszającą informację - wśród wysokich rangą oficerów wywiadu działa podwójny agent. Jest głęboko zakonspirowany, a ma dostęp do najtajniejszych dokumentów służb specjalnych. Ponieważ każdy jest potencjalnie podejrzany, do łask wraca as brytyjskiego wywiadu, George Smiley, przed laty zmuszony do przejścia na emeryturę. Rozpoczyna śledztwo, które ujawni największy skandal w historii MI6.
Opis fabuły z okładki książki
Generalnie lubię thrillery polityczne i szpiegowskie. Kiedyś czytałam ich bardzo dużo. Spotkałam się już z książką Johna le Carré - był to "Krawiec z Panamy", wspominam go całkiem dobrze. Teraz przyszedł czas na kolejną pozycję z dorobku tego autora.

Spodziewałam się realizmu i dostałam go. To wielka zaleta powieści. Główny bohater, Smiley, odbywa mnóstwo rozmów i przekopuje się przez tony akt. Tak własnie wygląda praca agenta. Autor ma w tym doświadczenie, bo sam pracował w brytyjskim wywiadzie. Można przypuszczać, że pomysły na książki czerpie z własnego doświadczenia.

John le Carré ma specyficzny styl. Dość suchy, ale bardzo konkretny. Dokładnie opisuje bohaterów i miejsca akcji, ale niestety nie daje nam wejścia do psychiki Smileya. Szkoda, bo były momenty, w których strasznie chciałam wiedzieć co dokładnie myśli główny bohater. I niestety musiałam sobie sama to wyobrazić.

W trakcie śledztwa dowiadujemy się o wielu wydarzeniach z przeszłości. Szkoda, że zwykle retrospekcje pojawiają się w formie rozmowy-przesłuchania. Dzieją się takie ciekawe rzeczy, że aż prosi się o opisanie ich bardziej szczegółowo, bardziej kwieciście. Uważam, że książka powinna być grubsza i bardziej rozwinięta. Z drugiej strony ten suchy styl też ma swój urok i zmusił mnie do uruchomienia wyobraźni.

Podobało mi się też, że książka to nie tylko szpiegowskie sprawy. Ciekawe, chociaż trochę słabo zarysowane, są relacje Smileya z jego żoną. Wątek ten po rozwinięciu mógłby stać się dobrym, samodzielnym thrillerem psychologicznym. Pojawia się też motyw prywatnej szkoły i stosunków na linii nauczyciel-uczeń, ale autor znów poświęcił na niego za mało miejsca. 

"Druciarz, krawiec, żołnierz, szpieg" na początku był trochę kłopotliwy. Za dużo postaci, za mało konkretów. Nie mogłam wczuć się w akcję i często odkładałam książkę po przeczytaniu kilkudziesięciu stron. Problem rozwiązał się około połowy, kiedy akcja ustabilizowała się i zaczęła zmierzać w stronę konkretnego zakończenia, a ja zapamiętałam już wszystkie nazwiska. Na początku jednak byłam trochę zawiedziona i myślałam, że ocenię całość niżej. Jednak po przeczytaniu całości daję jej 4/5 i w najbliższym czasie zamierzam obejrzeć ekranizację. 


Z książką pozuje tajny agent Anakin, pseudonim operacyjny Ania.

wtorek, 23 sierpnia 2016

Nowa książka: "Chemia śmierci" Simon Beckett



Od poniedziałku w Biedronce dostępna jest całkiem ciekawa oferta książek (link) w wydaniu kieszonkowym w cenie 9,99 zł/szt. Wiem, że są tacy, którzy nie uznają małych książeczek w lichych okładkach wydrukowanych na byle jakim papierze, ale mnie akurat to nigdy nie przeszkadzało. "Chemię śmierci" czytałam już dawno temu, ale wciąż pamiętam wrażenie, jakie na mnie wywarła. Już od pewnego czasu chciałam upolować ją w jakiejś promocji, i tu proszę, jest. Czytałam też kolejne książki z serii, ale to już nie było to samo. Za pierwszym razem autor naprawdę mocno mnie zaskoczył. Potem znałam już jego styl pisania i  prowadzenia intrygi.

Chętnie będę wracać do tej pozycji, a i mój narzeczony też pewnie da się namówić.

piątek, 12 sierpnia 2016

30/2016 "Kroniki Drugiego Kręgu" Ewa Białołęcka (trzy tomy) - recenzja




Jest samotny, nie słyszy i nie mówi, ale jest za to obdarzony zdolnościami po stokroć potężniejszymi: potrafi tworzyć materialne iluzje. Siłą woli może wyczarować jabłko, ptaki, groźne potwory i... samego siebie. Jego jedyny przyjaciel to smok, razem zgłębiają tajemnice świata wykreowanego przez Pierwszą Damę polskiej fantastyki, Ewę Białołęcką.
Po ucieczce od starych mistrzów, którzy próbowali nimi zawładnąć, grupa chłopców obdarzonych potężnymi zdolnościami magicznymi osiada na Jaszczurze, jednej z wysp Smoczego Archipelagu. Ukrywają się w krainie fantastycznych stworów, smoków, lamii i syren, tworząc Drugi Krąg, konfraternię magów związanych przyjaźnią i niechęcią do nauczycieli, którzy sprzeniewierzyli się powołaniu. Ich towarzyszką i młodzieńczą miłością staje się Jagoda, dziewczyna o równie dużym talencie magicznym, która jak oni musi ukrywać się przed wysłannikami Zamku Magów. Przyjaciele dorastają jednak i z czasem izolacja zaczyna im ciążyć, bezpieczeństwo zamienia się w nudę, pojawiają się zarzewia pierwszych konfliktów. Co gorsza, okazuje się, że świat nie do końca o nich zapomniał i spokój baśniowej wyspy rychło może zostać zburzony. 
Opis fabuły z portalu lubimyczytac.pl
Wiem, że do tego cyklu należy także książka "Naznaczeni błękitem", ale jest ona tylko rozszerzeniem zbioru opowiadań "Tkacz iluzji". Pozostałam jednak przy tej krótszej wersji, gdyż i ona dobrze wprowadza w świat zamieszkany przez czarodziejów i smoki. Poza tym w kolejnych tomach pojawiło się trochę niepotrzebnych dłużyzn, i sądzę, że w przerobionym pierwszym tomie też dałoby się kilka takich znaleźć. Swoją drogą, "Tkacz iluzji" ma jedną z najbrzydszych i najbardziej beznadziejnych okładek, jaką kiedykolwiek widziałam.

Książki zaczynają się bardzo idyllicznie. Mamy chłopca obdarzonego wielkim talentem przygarniętego przez dobrego maga, który kieruje jego edukacją. Kraj jest spokojny i bezpieczny, przemytnicy narkotyków są ścigani przez prawo, nawet biedni mieszkańcy wsi nie głodują, a magów darzy się powszechnym szacunkiem. Początkowo może się wydawać, że jest to baśniowe fantasty skierowane dla młodszego czytelnika, ale to tylko pozory... Okazuje się, że nie wszystko jest takie różowe. Magowie potrafią prowadzić brudne polityczne gierki i wykorzystywać młodych, niewinnych ludzi dla osiągnięcia korzyści. Nie znajdziemy tu może mrocznych intryg rodem z "Gry o tron", ale na pewno nie jest to książka wyłącznie dla dzieci.

Chyba najbardziej podobało mi się to, w jaki sposób autorka uczy swoich czytelników tolerancji. Wykreowani przez nią bohaterowie zostali obdarzeni pewnymi "wadami", z którymi muszą sobie jakoś radzić, Jeden jest głuchy, drugi porośnięty futrem, trzeci przestał rosnąć, a jeszcze inna jest albinoską. Jest to cena za ogromny magiczny talent. Być może niektórym trzeba wciąż przypominać, że wygląd nie jest najważniejszy, i ten cykl robi to dobrze. W książkach znajdziemy też różne orientacje seksualne i ogólnie trochę erotyki, ale wszystko opisane jest zgrabnie i ze smakiem (no, może oprócz jednej strasznie niemiłej sceny, ale ona musiała taka być).

Urzekły mnie też smoki. Tutaj te mityczne stwory są porośnięte futrem i nie zieją ogniem, za to mogą przeobrażać się w inne zwierzęta (w ludzi również) i  mają spore magiczne możliwości. Możemy dokładnie poznać smoki, gdyż jeden z nich o imieniu Pożeracz Chmur jest ważną postacią. Nie jest to jednak typowy przedstawiciel swojego gatunku. Pożeracz jest ciekawy świata i chętnie podróżuje w ludzkiej postaci. Reszta smoków woli bardziej konserwatywne życie na swoich wyspach.

Całkiem fajny jest podział magicznych zdolności na poszczególne specjalizacje. Przy całej swojej potędze czarodzieje mają też ograniczenia: mogą posługiwać się tylko jednym rodzajem magii. I tak np. teleporter nie może tworzyć iluzji, a rozmawiający ze zwierzętami nie mogą kontrolować ognia.

Grupa głównych bohaterów to nastolatki. które dorastają w miarę rozwoju akcji. Nie mogę przyczepić się do konstrukcji postaci, bo jest ona dobra. Magowie różnią się od siebie charakterem, mają swoje zalety, ale także wiele wad. W "Kronikach Drugiego Kręgu" znajdują się także wątki romansowe, których ogólnie nie lubię, ale tutaj w niczym mi nie przeszkadzały. Nie są to jakieś epickie historie miłosne rodem z współczesnego young adult. Autorka na szczęście postawiła na naturalność tych relacji i  nie było mi trudno wczuć się w uczucia bohaterów.

Generalnie książki te nie mają jakiś większych wad. Naprawdę ciężko mi przyczepić się do czegokolwiek, Ale mam wrażenie (podobnie jak w cyklu o przygodach Harry'ego Dresdena), że czegoś brakuje. Że mogłoby być lepiej. Szkoda, że nie wyszedł jeszcze od dawna zapowiadany czwarty tom. Czuć, że cykl nie jest kompletny. Wielkie wydarzenia czają się na horyzoncie, rozpoczęte wątki czekają na zakończenie. Dam ocenę 3/5, ale z czystym sumieniem mogę polecić te książki każdemu, kto lubi fantasy.

piątek, 5 sierpnia 2016

29/2016 "Ojciec Chrzestny" Mario Puzo - recenzja


Don Vito Corleone jest Ojcem Chrzestnym jednej z sześciu nowojorskich rodzin mafijnych. Tyran i szantażysta (słynne powiedzenie "mam dla Ciebie propozycję nie do odrzucenia"), a zarazem człowiek honoru, sprawuje rządy żelazną ręką. Jego decyzje mają charakter ostateczny. Wśród swoich wrogów wzbudza respekt i strach, wśród przyjaciół - zasłużony, choć nie całkiem bezinteresowny szacunek. Kiedy odmawia uczestnictwa w nowym, intratnym interesie, handlu narkotykami, wchodzi w ostry, krwawy konflikt z Cosą Nostrą, Honor rodziny może uratować tylko najmłodszy, ukochany syn Vita Michael, bohater wojenny. Czy okaże się godnym następcą Ojca Chrzestnego?
Opis fabuły z portalu lubimyczytac.pl 
Moja biblioteka jest słabo zaopatrzona w nowości z gatunków science-fiction i fantasy i ostatnio było mi ciężko znaleźć coś dla siebie. W końcu postanowiłam przeczytać coś bardziej klasycznego. Wcześniej nie oglądałam filmu na podstawie tej książki, nie czytałam żadnej recenzji. Słyszałam, że jest dobra, ale nie wiedziałam, czego się spodziewać. 

Zaczyna się dobrze, nawet bardzo dobrze. Podobały mi się opisy mafijnych interesów i porachunków, opisy wzajemnych zależności i wymienianych "uprzejmości". Podoba mi się też kreacja Don Vita: to elegancki mafioso, kreujący się na wielkiego filantropa i przyjaciela, a z drugiej strony nie ma żadnych skrupułów przed zleceniem morderstwa, pobicia czy wymuszenia. Muszę również pochwalić styl i język autora, bo "Ojciec Chrzestny" jest napisany dobrze i czytałoby się go całkiem przyjemnie, gdyby autor zakończył go gdzieś w połowie.

Bo od połowy książka ta zmienia się w coś w rodzaju "Mody na sukces". Zamiast o świecie przestępczym czy mafijnych porachunkach czytałam o operacji zwężenia pochwy. Męczyłam się, gdy autor opisywał życie miłosne Michaela. Cierpiałam czytając historie wszystkich trzecioplanowych bohaterów zupełnie oderwane od głównego wątku. Zaczęła mnie porażać głupota postępowania postaci. W końcu znielubiłam praktycznie każdego w tej książce i autentycznie życzyłam im jak najgorzej. Wyjątkiem była żona jakiegoś epizodycznego gangstera, która odeszła od męża po tym, jak pobił własnego siostrzeńca. Założyła, że w przyszłości może to spotkać ją lub ich dzieci. Pojawiła się tylko na jednej lub dwóch stronach i nie poznajemy jej imienia, ale jest to najtrzeźwiej myśląca postać w całej książce.

Zwykle tego nie robię, ale przed napisaniem tej recenzji przeglądałam sobie opinie innych na portalu Lubimy Czytać. W większości przeważały zachwyty typu: rewelacja, arcydzieło, najlepsza książka, każdy mężczyzna powinien ją przeczytać i brać z niej przykład. No ja niestety jakoś tego nie widzę. Gdybym spotkała na swojej drodze mężczyznę, który stosuje się do zasad zawartych w "Ojcu Chrzestnym", to uciekałabym od niego jak najprędzej. Na mój gust ten wychwalany "honor" i "rodzina" niebezpiecznie przypomina to wszystko, co jest najgorsze w kulturze arabskiej. Owszem, akcja powieści dzieje się w późnych latach czterdziestych i pięćdziesiątych. Wtedy mentalność ludzka i stosunki męsko-damskie wyglądały inaczej, ale nijak ma się to do dnia dzisiejszego. Owszem, z książki można wybrać piękne cytaty o miłości i poświęceniu dla rodziny. Ale to tylko cytaty, całościowy wydźwięk tego dzieła już taki piękny nie jest. A oto kilka przykładów tego, co tak bardzo "podobało" mi się w "Ojcu Chrzestnym":

Małżeństwo według rodziny Corleone:

- Ok, będziesz moją żoną, ale nie będziemy rozmawiać o mojej pracy bo nie.
- Ok.

Relacje międzyludzkie według rodziny Corleone:

- Ej, ale powiedz mi, twój mąż lubi mojego męża, prawda?
- No pewka, to przecież rodzina.
Później:
- Hej, bo twoja siostra pytała, czy lubisz jej męża.
- No oczywiście, że nie lubię.
- No to może jej to powiesz?
- Niech się domyśli XD

Miłość według rodziny Corleone:

- Kocham cię, weźmiemy ślub itp., itd... Ale muszę uciekać, bo nie zabiłem policjanta, nie wierz w to, co piszą w gazetach, jak wrócę to będziemy razem już na zawsze...
W bezpiecznej kryjówce na drugim końcu świata:
- O kurde, jaka laska, 10/10, trafił mnie piorun, muszę ją poślubić, pewnie to jeszcze dziewica. Ups, zginęła w eksplozji samochodu-pułapki, która miała zabić mnie, więcej o niej nie wspomnę.
Po powrocie do kraju:
- No w sumie nie odzywałem się do ciebie przez pół roku, chociaż już mogłem, ale wyjdziesz za mnie, co nie?

Ulubiony członek rodziny według Vita Corleone:

- Jesteś moim ulubionym chrześniakiem, pomogę ci, załatwię rolę w filmie, dam w cholerę kasy. Ale pozwoliłem na fałszowanie twoich płyt, na czym straciłeś grube miliony, bo rozwiodłeś się z pierwszą żoną, a przecież tak się nie godzi!

Pomoc mężom według żon Corleone:

- Mój mąż jest złym człowiekiem, wielkim gangsterem, każe zabijać ludzi  itp., itd... Jak mogę mu pomóc? Wiem! BĘDĘ SIĘ ZA NIEGO MODLIĆ!

I moje ulubione, kłamstwo i zaufanie pomiędzy małżonkami według rodziny Corleone:

- Hej, ale nie kazałeś go zabić, prawda?
- No co ty, przecież ja jestem dobrym człowiekiem, nigdy nie kazałbym nikogo zabić.
Wpada rozhisteryzowana świeża wdowa:
- Ty draniu! Kazałeś go zabić, nigdy ci tego nie wybaczę!!!
- No i co z tego XD
- Okłamałeś mnie, foch i wyjeżdżam do mamusi, z nami koniec!
Później u mamusi:
- Hej, ale wiesz, on musiał kazać go zabić, bo rodzina, honor, takie tam...
- Ok, to mu wybaczam.

I dlatego dam "Ojcu Chrzestnemu" 2/5. Bo zaczął się dobrze, a skończył jak tania brazylijska telenowela. Ta cała opowieść jest jak bajka dla chłopców marzących o byciu samcem alfa. Niesie jednak ważne przesłanie: przemoc i przestępstwa są obrzydliwe i jeśli chcesz być dobrym człowiekiem, to postępuj odwrotnie niż rodzina Corleone.