niedziela, 26 czerwca 2016

Nowe książki: "Mroczna Wieża" V-VII + "Wiatr przez dziurkę od klucza" Stephen King


Skorzystałam z wyprzedaży w Empiku i skompletowałam to piękne wydanie "Mrocznej Wieży". Mam przeczucie, że wkrótce nadejdzie odpowiednie moment na przeczytanie całości. Jednak na razie książki postoją sobie na półce, a ja będę się nimi zachwycać, bo naprawdę bardzo mi się podobają. Tak prezentują się wszystkie tomy:


sobota, 25 czerwca 2016

24/2016 "Dziecięce koszmary" Lisa Gardner - recenzja


Jak silne mogą być więzy krwi i jak często zbrodnie popełniają ci, których najbardziej kochamy...
W pewien upalny sierpniowy dzień w robotniczej dzielnicy Bostonu dochodzi do brutalnej zbrodni. Ginie czterech członków rodziny, a jedyny podejrzany, ojciec i mąż, trafia w stanie śpiączki na oddział intensywnej terapii. Wszystko wskazuje na to, że próbował popełnić samobójstwo. Czy aby na pewno? Wezwana na miejsce zbrodni sierżant D. D. Warren wie jedno: ta sprawa to coś więcej, niż wskazują pierwsze znalezione dowody. 
Opis fabuły z okładki książki
Tę oraz inne książki Lisy Gardner dostałam od siostry jakoś tak dwa lata temu. Ładnie wyglądają na półce i stały sobie na niej spokojnie, aż w końcu sięgnęłam po pierwszy tom. Niestety nie mogę nazwać mojego pierwszego kontaktu z tą autorką za mega udany.


Moje sześć tomów kryminałów Lisy Gardner. Na półce wyglądają świetnie.

Główna bohaterka D. D. Warren jest bostońską policjantką z wydziału zabójstw. Zajmuje się śledztwem w dwóch podobnych sprawach - ktoś wymordował dwie rodziny, na pierwszy rzut oka niezwiązane ze sobą. Jedna nie była zbyt zamożna, ale uczciwa, integrująca się z miejscową społecznością i czynnie uczestnicząca w życiu swojej parafii. Druga to handlująca narkotykami patologia. Poza tym narracja jest jeszcze prowadzona z punktu widzenia dwóch innych kobiet: Victorii, która jest matką ośmiolatka z problemami psychicznymi oraz Danielle, pielęgniarki na dziecięcym oddziale psychiatrycznym, która sama w młodości doświadczyła traumatycznych przeżyć. Nie mam zastrzeżeń do fabuły, bo jest ciekawa i porusza interesujący, lecz mało znany temat, jakim są dziecięce choroby psychiczne. No, może w pewnym momencie autorka mocno sugeruje kto jest mordercą, przez co od razu wiadomo, że musi być to ktoś inny. Ale książka nie nudzi i potrafi trzymać w napięciu.

Największą wadą "Dziecięcych koszmarów" są ich bohaterowie, a zwłaszcza policjantka D. D. W trakcie lektury czułam się, jakbym oglądała kolorowy amerykański serial w stylu "Kości" czy któregoś CSI. Wszyscy śledczy wyglądają świetnie, są mili, absolutnie płascy i bezbarwni. Nijak nie pamiętam ich imion, bo zlali mi się w jedną masę bytującą gdzieś w tle. Pani D. D. (autorka namiętnie używa tych inicjałów, więc naprawdę nie pamiętam jak policjantka ma na imię, i czy to imię w ogóle gdzieś padło) jest dobrym detektywem i miło czytało mi się o śledztwie przez nią prowadzonym. Ale bardzo wkurzały mnie sceny z jej życia prywatnego, które sprowadzało się do prób zaciągnięcia któregoś z kolegów do łóżka. Tak to właśnie odebrałam: D. D. rozpaczliwie próbuje zaspokoić swoje potrzeby, umawia się na randki (najpierw z jednym gościem, później z drugim) i marzy tylko o tym, żeby spotkanie zakończyło się w sypialni. Niestety przez wymagające śledztwo nie znajduje na to czasu. Ja naprawdę nie odbieram bohaterce prawa do posiadania i zaspokojenia potrzeb seksualnych, ale autorka opisuje to w sposób, który bardzo mi się nie podobał. Dojrzała kobieta podniecająca się reklamą żelu intymnego? Niby normalne, ale opisane wyjątkowo żałośnie. Próbująca uwieść dopiero co poznanego gościa? Może to staroświeckie, ale nie lubię takich szybkich związków nie opartych na konkretnych podstawach i uczuciach. 

To dobra książka dla wielbicieli kryminału, ale względu na te wszystkie irytujące mnie elementy oceniam "Dziecięce koszmary" tylko na 2/5. Przeczytam pewnie kiedyś kolejne tomy, ale mam nadzieję, że będą mi się bardziej podobały.

środa, 22 czerwca 2016

23/2016 "Więzy krwi" Maja Lidia Kossakowska - recenzja

"Więzy krwi" to na pierwszy rzut oka zwykły tom opowiadań, ale niech nie zwiodą was pozory. W tych tekstach nic nie jest zwyczajne.
Księżyc świeci w podwójnej pełni i zwiastuje podwójne kłopoty, a sytuację pogarsza pan życia i śmierci, Ojciec Traw. Nawet lustro nie jest zwykłym szkłem. Kiedy się dobrze przyjrzeć po drugiej stronie panuje Lud Luster, prowadzone są mroczne interesy, a w powietrzu unosi się woń krwi i zemsty. Lepiej nie wpatrywać się zbyt intensywnie w swoje odbicie, bo można zobaczyć... 
Kossakowska potrafi opowiadać i robi to z wdziękiem. Nieważne czy jest to historia widma grasującego w dżungli, czy opowieść o rzeźbiarzu monstrów.
"Więzy krwi" to proza przewrotna i nostalgiczna. Ponura, ale też inspirująca. Można ją czytać wielokrotnie, a za każdym razem opada zasłona, za którą kryły się nowe zaskakujące treści.
Opis z okładki książki
Ostatnim razem w bibliotece nie udało mi się wypożyczyć czwartego tomu "Pana Lodowego Ogrodu", więc wybrałam właśnie ten zbiór opowiadań Mai Lidii Kossakowskiej. Autorka pozytywnie zaskoczyła mnie "Siewcą Wiatru", więc i tym razem spodziewałam się czegoś dobrego.

Książka zawiera kilka opowiadań  fantasy (chociaż w sumie dwa z nich to właściwie science-fiction) ułożonych chronologicznie według daty powstania. Pierwsze podobały mi się tak sobie: były krótkie, trochę niedopracowane, ale to taki urok wczesnej twórczości. Ale gdzieś pośrodku tomu znajduje się minipowieść "Zwierciadło", która najbardziej przypadła mi do gustu. Ma gęsty, mroczny i magiczny klimat i jest najdłuższa. co pozwala lepiej opisać świat i postaci. Niestety zakończenie niezbyt pozwala na powstanie kontynuacji, a szkoda, bo chętnie bym ją przeczytała.

Kolejne opowiadania trzymają wysoki poziom. Mocno różnią się od siebie tematyką: np. jedno powstało do antologii poświęconej H. P. Lovecraftovi, drugie Rayowi Bradbury'emu, a głównym motywem kolejnego miał być kat. Pomimo tych różnic w każdym z nich czuć podobny klimat: dużo mroku, dużo krwi, żądzy i zemsty. Nie będę opisywać tu fabuły poszczególnych historii, ale naprawdę większość z nich bardzo mi się podobała. Nie są to pozytywne, banalne opowiastki, ale coś, co zmusza czytelnika do refleksji, a przede wszystkim do uruchomienia wyobraźni.

Dałabym książce najwyższą ocenę, ale kilka opowiadań na nią nie zasługuje. Przyznaję więc 4/5 za dobry i mega klimatyczny całokształt z zaznaczeniem, że niektóre historie są lepsze i warto je przeczytać. 

poniedziałek, 20 czerwca 2016

Nowa książka: "Czarnoksiężnik i kryształ" (Mroczna Wieża tom IV) Stephen King


Czwarty tom kultowej "Mrocznej Wieży" Kinga to baardzo spóźniony prezent urodzinowy od siostry. Ale nie narzekam, bo kompletuję to wydanie. Młoda dostała cynk od mojego narzeczonego i dokładnie wiedziała, czego chcę :) Serial na motywach cyklu już się zbliża i mam ambitny plan przeczytania całości przed jego emisją, żeby móc potem bardziej narzekać :) No cóż, zobaczymy, czy ekranizacja będzie coś warta. Książkowy pierwowzór uważam za coś genialnego i bardzo się cieszę, że będzie stał na mojej półce.

środa, 15 czerwca 2016

22/2016 "Tarkin" James Luceno - recenzja


Pochodzi z potężnego, otoczonego powszechnym szacunkiem rodu. Jest oddanym żołnierzem i wybitnym prawodawcą, lojalnym poplecznikiem Republiki oraz zaufanym sojusznikiem Jedi. Wychowany przez wyrachowanego polityka oraz lorda Sithów, który ma w przyszłości zostać Imperatorem, gubernator Wilhuff Tarkin pnie się po szczeblach hierarchii Imperium, bez litości umacniając swój autorytet i gorliwie uczestnicząc w budowie dominium absolutnego.
Opis fabuły z portalu lubimyczytac.pl 

"Tarkin" to pozycja zdecydowanie dla fanów "Gwiezdnych Wojen", więc jeśli chcesz rozpocząć swoją przygodę z tym uniwersum, to lepiej zacznij od filmów. Książka jest trochę skomplikowana: autor operuje mnóstwem nazw znanym tylko hardkorowym fanom - np. mi nie chciało się sprawdzać w necie nazw tych wszystkich imperialnych statków kosmicznych. Widać, że autor mocno "siedzi" w tym świecie, w końcu napisał już kilka gwiezdnowojennych książek. Mogłoby się wydawać, że będzie to dobra książka napisana przez profesjonalistę, ale...

Bardzo brakowało mi emocji. Tarkin wydaje się byś kimś zimnym bez żadnych uczuć. Lord Vader to raczej postać drugoplanowa i również jest jakiś taki obojętny. Najlepiej wypadł sam Imperator, chociaż pojawiał się tylko epizodycznie. Kojarzył mi się z wielkim pająkiem, który siedzi w centrum swojej pajęczyny (wszechświata) i pociąga za wszystkie sznurki. Dało się wyczuć obecny wokół niego nastrój grozy.

James Luceno zapomniał też o jednym ważnym składniku: poczuciu humoru. W całej książce nie było ani jednego momentu, w którym mogłabym chociażby uśmiechnąć się pod nosem. Niefajnie, zwłaszcza, że wszystkie filmy z serii to właściwie kino familijne i humoru w nim nie brakuje. Muszę też trochę skrytykować budowę powieści. Główna oś fabularna to pościg Tarkina i Vadera za sabotażystami, który zwinęli Tarkinowi statek kosmiczny. Jest ona przerywana przez retrospekcje dotyczące młodości tytułowego bohatera. Na początku tych retrospekcji jest sporo i są one długie, co rozbija spójność akcji i przeszkadza się skoncentrować. Mogłyby być one nieco krótsze, a wtedy czytałoby się lepiej, a i tak wiedzielibyśmy, co autor chciał nam przekazać o Tarkinie.

Narzekam i narzekam, ale książka ma też swoje zalety. Wspominałam już o Imperatorze, ale godnymi uwagi postaciami są też sabotażyści, których ściga Tarkin. Grupka buntowników ma dobrą motywację i odpowiednie umiejętności by przez dłuższy czas uciekać przed najlepszymi ludźmi w Imperium a nawet zadawać pewne straty. Szkoda, że autor nie poświęcił im więcej czasu. Podobało mi się też, że Tarkin domyślił się już, że Darth Vader to Anakin Skywalker i nie bał się rzucać mu w twarz (hełm?) aluzji do ich wspólnych rozmów z czasów Wojen klonów. Ogólnie w książce jest trochę odniesień do wydarzeń i postaci (np. Ashoki Tano) z animowanego serialu "Gwiezdne Wojny: Wojny klonów", który jest częścią nowego uniwersum "Gwiezdnych Wojen". Fajnie podkreśla to jedność świata tworzonego pod szyldem Disney'a.

Chyba najbardziej spodobało mi się przedstawienie skutków Wojen klonów i rządów Imperium. Od przejęcia władzy przez Palpatine'a minęło pięć lat. Niektóre planety wciąż nie mogą otrząsnąć się z wojennych zniszczeń, a Imperium wcale im nie pomaga w ramach "kary" za popieranie separatystów. Tarkin jawi się tu jako tyran i pacyfikator, który nie oszczędza nawet własnych agentów. Imperator rządzi swoimi ludźmi za pomocą strachu i umiejętnie podsycanych antagonizmów. Wiem, że istnieją wielbiciele Imperium i ciemnej strony Mocy, ale ja nie chciałabym żyć w tamtym świecie,

Według mnie "Tarkin" zasługuje na 3/5. Owszem, kilka elementów powieści niezbyt mi się podobało, ale główna akcja wciąga, a tło polityczno-społeczne jest bardzo dobre. Polecam, ale tylko dla fanów.

niedziela, 12 czerwca 2016

21/2016 "Pan Lodowego Ogrodu" (tom III) Jarosław Grzędowicz - recenzja


Pan z Wami! Jako i ogród jego. Wstąpiwszy, porzućcie nadzieję. Zgasną ekrany, oślepną monitory, zamilkną telefony. Tylko magia. I władza... Wystarczyło czworo obdarzonych jej pełnią Ziemian, by z planety Midgaard uczynić istne piekło. Vuko Drakkainen podąża śladami ich przerażającego szaleństwa. Z misją: zlikwidować! Odesłać na Ziemię lub pogrzebać na bagnach. Problem w tym, że oni stali się... Bogami.
Filar, cesarski syn, mimo młodego wieku zaznał już losu władcy i wygnańca, wodza i niewolnika. Podąża ku przeznaczeniu, szukając ratunku dla swego skazanego na zagładę świata.
Opis fabuły z okładki książki
Trzeci tom "Pana Lodowego Ogrodu" już za mną. Był najkrótszy, a i akcji w nim niezbyt wiele. Poziom już na szczęście nie spada, ale moim zdaniem autor nie wzniósł się już tak wysoko, jak w pierwszej części. 

Vuko nadal wędruje - tym razem płynie z drużyną na napędzanym czarami statku, który wysłał po niego tytułowy Pan Lodowego Ogrodu (który, oczywiście, jest kolejnym z poszukiwanych naukowców). Jest to nawet ciekawie opisane, może trochę zbyt rozwlekle, ale da się czytać.

Filar vel Terkej też wędruje. Razem z towarzyszem zostają sprzedani jako niewolnicy, bo tylko tak mogą dostać się na północ, gdzie prowadzi ich przepowiednia. O tym, że ich właścicielką zostanie najbrzydsza, najgrubsza najbardziej zwyrodniała i sadystyczna kobieta w tej powieści wiedziałam od razu, odkąd tylko pojawiła się na targu niewolników. To, że Filar będzie musiał ją porządnie wyru..., przepraszam, uwieść i oczarować swoją osobą, aby móc wyrwać się na wolność, również było oczywiste. Ogólnie ten wątek jest tak niesmaczny, że na jego temat cisną mi się na usta same prostackie i niezbyt kulturalne słowa. Ale ok, jedziemy dalej. Filar z kumplem przedzierają się przez góry i trafiają do doliny Bolesnej Pani. Pani ta to kolejna zaginiona badaczka, która zapadła w magiczny sen spowodowany traumatycznymi przeżyciami, a dolina to pułapka bez wyjścia strzeżona przez istoty odmienione mocą Pani. Filarowi udaje się uciec i stamtąd, po czym przybywa na północ i wreszcie spotyka Vuko.

Finałem książki jest wspólna wyprawa Vuko, Filara i garstki doborowych żołnierzy. Ma ona na celu unieszkodliwienie Bolesnej Pani. Pomysł jest dobry, ale mam wrażenie, że tutaj autor zawalił sprawę. Cała misja jest opisana po łebkach, bardzo pobieżnie i nijako. W bardziej ekscytujący sposób Grzędowicz opisywał już kibelki i inne udogodnienia cywilizacyjne na magicznym lodowym statku. Myślę, że autor mógł poświęcić na finał więcej niż dwadzieścia stron i zostać przy narracji pierwszoosobowej, która wychodzi mu lepiej. No ale cóż, mamy króciutkie zakończenie i cliffhanger, reszta została do dokończenia w ostatnim tomie - swoją drogą nie wiem, jak pan Grzędowicz się w nim wyrobi, bo ja mam wrażenie, że to jest dopiero środek tej historii.

Podsumowując: tom trzeci zgarnia 3/5, bo ostatecznie nie było jakoś specjalnie źle. W najbliższej przyszłości planuję zapoznać się z ostatnią częścią serii, a kiedy już to zrobię, to na blogu na pewno pojawi się jej recenzja.

wtorek, 7 czerwca 2016

20/2016 "Siewca Wiatru" Maja Lidia Kossakowska - recenzja


Anioły są niepokojąco ludzkie. Palą, piją, piorą się po pyskach, bywają w burdelach, mają niewyparzone gęby, cierpią "na samotność" i są po naszemu pazerne. 
Pan, stwarzając świat, zapowiedział ostateczną walkę ze Złym. Nikt jednak oprócz Niego nie wie, kiedy Zły nadejdzie. A potem Pan odszedł. Archaniołowie podzielili się władzą. ale czy uda im się utrzymać nieobecność Pana w tajemnicy? Czy władza nie zniszczy ich, czy ocalą Jego dzieło i samych siebie przed Antykreatorem?
Ale czy można walczyć z Siewcą Wiatru bez Pana? Abbadon, wybrany i wskrzeszony Anioł Zagłady, bez dotknięcia Pana jest bezradny... Nie ma już wybranych i odrzuconych, Niebios i Otchłani. Jest tylko Dzieło Pana i Antykreator, Siewca Wiatru, nicość i pustka... Cień jest coraz bliżej.
Opis fabuły z okładki książki
Kolejna książka, która przeleżała na mojej półce grubo ponad rok, bo jakoś nie mogłam się za nią zabrać. Ale w końcu nadszedł czas i na "Siewcę Wiatru". Początek mnie nie zachwycił. Ciężko było mi się wgryźć w ten oparty na chrześcijańskiej mitologii świat. Przeszkadzały mi drobne rzeczy, np. aniołowie mówiący do siebie ksywkami i zdrobnieniami albo spierający się ze sobą jak grzeczni uczniowie podstawówki. Nie podobały mi się też wyidealizowane opisy postaci: wszyscy tacy piękni, z egzotycznymi kolorami włosów i oczu. Wyobrażałam sobie te anioły jako chude mangoludki z wielkimi oczami i skrzydłami. 

Po kilku rozdziałach książka trochę się zmieniła (a może to ja się przyzwyczaiłam?), akcja nabrała tempa, pojawiły się intrygi, które śledziłam z zaciekawieniem. Kilka fragmentów autentycznie mnie rozbawiło. Historia jest dość prosta i opiera się na starym jak świat motywie walki dobra ze złem, ale i tak wciągnęłam się w nią mocno. Pomimo pierwszych zgrzytów kupuję wizję Nieba i aniołów autorstwa pani Kossakowskiej. Muszę też pochwalić opis końcowej bitwy, jest krwiście i dynamicznie.

Dam "Siewcy Wiatru" 4/5, gdyż książka ta okazała się porządnym, lekkim czytadłem i dostarczyła mi trochę rozrywki. Zachęciła mnie też do sięgnięcia po inne książki tej autorki - może jeszcze nie teraz, ale kiedyś do niej wrócę.

piątek, 3 czerwca 2016

Nowa książka: "James May i jego wspaniałe maszyny" James May, Phil Dolling


Lubię stare "Top Gear", a James May jest moim ulubionym prezenterem. Lubię też książki popularnonaukowe - bo zawsze warto dowiedzieć się czegoś o świecie. Pobieżnie przejrzałam już tę pozycję i zanosi się na fajną opowieść o nauce i wynalazkach z dużą dozą brytyjskiego humoru. Jak dla mnie to same plusy.

Udało mi się kupić książkę Maya za jedyne 9,99. To atrakcyjna cena za dość grubą książkę z kolorowymi ilustracjami. Nie jest ona w stanie idealnym, nawet na powyższym zdjęciu widać nieco pozaginane rogi. Nic dziwnego, w końcu wygrzebałam ją z wielkiego kosza z przecenionymi książkami. Nie przeszkadza mi to, nie mam jakiejś schizy na punkcie idealnego wyglądu książek. Jeśli ma wszystkie strony reszta nie jest już tak istotna. 

Myślę, że czeka mnie dobra lektura, chociaż nie wiem jeszcze kiedy się za nią zabiorę, Na pewno jednak po przeczytaniu pojawi się tutaj jej recenzja.

czwartek, 2 czerwca 2016

19/2016 "Pan Lodowego Ogrodu" (tom II) Jarosław Grzędowicz - recenzja

Pan z Wami! Jako i ogród jego! Wstąpiwszy, porzućcie nadzieję. Oślepną monitory, ogłuchną komunikatory, zamilknie broń. Tu włada magia.  
Mówią, że zimna mgła żyje. Inni uważają, że to oddech bogów albo brama zaświatów. Była zawsze i zawsze będzie. 
Midgaard. Planeta, gdzie nas, ludzi, postrzega się jako istoty o rybich oczach. Gdzie trwa wojna bogów, a samozwańczy demiurgowie hodują okrucieństwo kwitnące w mroku zła. Gdzie więdną najnowsze ziemskie technologie, a człowiek stawić musi czoła swoim koszmarom. I zostaje zupełnie sam... 
Opis fabuły: granice.pl 

Po krótkiej przerwie wróciłam do "Pana Lodowego Ogrodu". Tom drugi można streścić w dwóch zdaniach. Vuko Drakkainen uczy się magii, a następnie próbuje pokonać swojego wroga. Terkej (posługujący się teraz imieniem Filar syn Oszczepnika) uczy się konspiracji i ucieka przez pustynię. Tyle. Ponad sześćset stron, a akcji jakoś niewiele. Trochę szkoda, że książka nie ma szybszego tempa. Ale nie czyta się źle, bo autor dał nam szansę lepiej poznać wykreowany przez siebie świat.

Ten tom podobał mi się mniej od poprzedniego. Irytowały mnie drobne rzeczy, np. przepowiednie. W literaturze fantasy roi się od przepowiedni, ale jeszcze nigdzie nie spotkałam takich łopatologicznych i bezpośrednich jak tutaj. Zawiodła mnie historia Vuka. Jego rozdziały ciągnęły się niemiłosiernie i czekałam tylko na ich koniec i przeskok do Filara/Terkeja - w tym tomie jego dzieje były przedstawione o wiele ciekawiej. Szkoda, że autor nie wysilił się i Midgaard nie jest bardziej obcy. To w końcu inna planeta i kosmici, a czytelnik ma wrażenie, że znalazł się w lekko zdeformowanym średniowieczu. 

Myślę, że gdybym zapoznała się z "Panem Lodowego Ogrodu" kilka ładnych lat wcześniej to spodobałby mi się o wiele bardziej. Teraz jednak widzę wiele niedociągnięć. Ogólnie książka nie spełniła moich oczekiwań i dostaje ode mnie tylko 3/5. Doczytam sobie ten cykl do końca, ale już tak mi nie śpieszno do kolejnych tomów.