Pan z Wami! Jako i ogród jego. Wstąpiwszy, porzućcie nadzieję. Zgasną ekrany, oślepną monitory, zamilkną telefony. Tylko magia. I władza... Wystarczyło czworo obdarzonych jej pełnią Ziemian, by z planety Midgaard uczynić istne piekło. Vuko Drakkainen podąża śladami ich przerażającego szaleństwa. Z misją: zlikwidować! Odesłać na Ziemię lub pogrzebać na bagnach. Problem w tym, że oni stali się... Bogami.
Filar, cesarski syn, mimo młodego wieku zaznał już losu władcy i wygnańca, wodza i niewolnika. Podąża ku przeznaczeniu, szukając ratunku dla swego skazanego na zagładę świata.
Opis fabuły z okładki książki
Trzeci tom "Pana Lodowego Ogrodu" już za mną. Był najkrótszy, a i akcji w nim niezbyt wiele. Poziom już na szczęście nie spada, ale moim zdaniem autor nie wzniósł się już tak wysoko, jak w pierwszej części.
Vuko nadal wędruje - tym razem płynie z drużyną na napędzanym czarami statku, który wysłał po niego tytułowy Pan Lodowego Ogrodu (który, oczywiście, jest kolejnym z poszukiwanych naukowców). Jest to nawet ciekawie opisane, może trochę zbyt rozwlekle, ale da się czytać.
Filar vel Terkej też wędruje. Razem z towarzyszem zostają sprzedani jako niewolnicy, bo tylko tak mogą dostać się na północ, gdzie prowadzi ich przepowiednia. O tym, że ich właścicielką zostanie najbrzydsza, najgrubsza najbardziej zwyrodniała i sadystyczna kobieta w tej powieści wiedziałam od razu, odkąd tylko pojawiła się na targu niewolników. To, że Filar będzie musiał ją porządnie wyru..., przepraszam, uwieść i oczarować swoją osobą, aby móc wyrwać się na wolność, również było oczywiste. Ogólnie ten wątek jest tak niesmaczny, że na jego temat cisną mi się na usta same prostackie i niezbyt kulturalne słowa. Ale ok, jedziemy dalej. Filar z kumplem przedzierają się przez góry i trafiają do doliny Bolesnej Pani. Pani ta to kolejna zaginiona badaczka, która zapadła w magiczny sen spowodowany traumatycznymi przeżyciami, a dolina to pułapka bez wyjścia strzeżona przez istoty odmienione mocą Pani. Filarowi udaje się uciec i stamtąd, po czym przybywa na północ i wreszcie spotyka Vuko.
Finałem książki jest wspólna wyprawa Vuko, Filara i garstki doborowych żołnierzy. Ma ona na celu unieszkodliwienie Bolesnej Pani. Pomysł jest dobry, ale mam wrażenie, że tutaj autor zawalił sprawę. Cała misja jest opisana po łebkach, bardzo pobieżnie i nijako. W bardziej ekscytujący sposób Grzędowicz opisywał już kibelki i inne udogodnienia cywilizacyjne na magicznym lodowym statku. Myślę, że autor mógł poświęcić na finał więcej niż dwadzieścia stron i zostać przy narracji pierwszoosobowej, która wychodzi mu lepiej. No ale cóż, mamy króciutkie zakończenie i cliffhanger, reszta została do dokończenia w ostatnim tomie - swoją drogą nie wiem, jak pan Grzędowicz się w nim wyrobi, bo ja mam wrażenie, że to jest dopiero środek tej historii.
Podsumowując: tom trzeci zgarnia 3/5, bo ostatecznie nie było jakoś specjalnie źle. W najbliższej przyszłości planuję zapoznać się z ostatnią częścią serii, a kiedy już to zrobię, to na blogu na pewno pojawi się jej recenzja.
Filar vel Terkej też wędruje. Razem z towarzyszem zostają sprzedani jako niewolnicy, bo tylko tak mogą dostać się na północ, gdzie prowadzi ich przepowiednia. O tym, że ich właścicielką zostanie najbrzydsza, najgrubsza najbardziej zwyrodniała i sadystyczna kobieta w tej powieści wiedziałam od razu, odkąd tylko pojawiła się na targu niewolników. To, że Filar będzie musiał ją porządnie wyru..., przepraszam, uwieść i oczarować swoją osobą, aby móc wyrwać się na wolność, również było oczywiste. Ogólnie ten wątek jest tak niesmaczny, że na jego temat cisną mi się na usta same prostackie i niezbyt kulturalne słowa. Ale ok, jedziemy dalej. Filar z kumplem przedzierają się przez góry i trafiają do doliny Bolesnej Pani. Pani ta to kolejna zaginiona badaczka, która zapadła w magiczny sen spowodowany traumatycznymi przeżyciami, a dolina to pułapka bez wyjścia strzeżona przez istoty odmienione mocą Pani. Filarowi udaje się uciec i stamtąd, po czym przybywa na północ i wreszcie spotyka Vuko.
Finałem książki jest wspólna wyprawa Vuko, Filara i garstki doborowych żołnierzy. Ma ona na celu unieszkodliwienie Bolesnej Pani. Pomysł jest dobry, ale mam wrażenie, że tutaj autor zawalił sprawę. Cała misja jest opisana po łebkach, bardzo pobieżnie i nijako. W bardziej ekscytujący sposób Grzędowicz opisywał już kibelki i inne udogodnienia cywilizacyjne na magicznym lodowym statku. Myślę, że autor mógł poświęcić na finał więcej niż dwadzieścia stron i zostać przy narracji pierwszoosobowej, która wychodzi mu lepiej. No ale cóż, mamy króciutkie zakończenie i cliffhanger, reszta została do dokończenia w ostatnim tomie - swoją drogą nie wiem, jak pan Grzędowicz się w nim wyrobi, bo ja mam wrażenie, że to jest dopiero środek tej historii.
Podsumowując: tom trzeci zgarnia 3/5, bo ostatecznie nie było jakoś specjalnie źle. W najbliższej przyszłości planuję zapoznać się z ostatnią częścią serii, a kiedy już to zrobię, to na blogu na pewno pojawi się jej recenzja.
A mi się trzeci podobał i zdecydowanie bardziej niż tom drugi, choć zakończenie rzeczywiście troszkę za szybkie i jakby niedopracowane :) W ogóle PLO mnie oczarował - kreacją świata, bohaterów, akcją i niesamowitą intertekstualnością.
OdpowiedzUsuńSugerowałabym umieszczenie na górze ostrzeżenia przed spoilerami, bo bardzo dużo z fabuły ujawniasz :)
Ogólnie staram się nie spoilerować za bardzo, ale to już trzeci tom i musiałam odnieść się do fabuły, żeby wytłumaczyć, co mi się podobało, a co nie.
UsuńPozdrawiam :)