niedziela, 25 września 2016

Nowa książka: "Moja piątka z Cambridge" Yuri Modin

Zawsze mogę liczyć na pomoc moich kocich modelek w prezentacji najnowszych zdobyczy książkowych:



Szybka wizyta w Stokrotce zakończyła się przekopywaniem kosza z tanimi książkami w poszukiwaniu jakiejś okazji. Udało mi się wygrzebać "Moją piątkę z Cambridge", która jest autentyczną historią szpiegowską z czasów zimnej wojny. Radzieccy szpiedzy w Wielkiej Brytanii - tak, to musi mi się spodobać. Na tylnej okładce znalazłam informację, że tymi wydarzeniami inspirował się  John le Carré w książce "Druciarz, krawiec, żołnierz, szpieg", która całkiem mi się podobała (link do recenzji).

sobota, 17 września 2016

35/2016 "Ostre przedmioty" Gillian Flynn - recenzja


Camille Preaker, reporterka "Daily Post", po krótkim pobycie w klinice psychiatrycznej wraca do pracy i otrzymuje zlecenie na napisanie artykułu o tajemniczych zabójstwach dwóch dziewczynek w jej rodzinnym miasteczku.
Z niechęcią wraca do wspaniałej wiktoriańskiej rezydencji, w której się wychowała, gdzie zaczyna ją prześladować wspomnienie tragedii z dzieciństwa. Stara się odkryć prawdę o brutalnych zbrodniach. Wszystkie tropy prowadzą jednak w ślepą uliczkę i zmuszają Camille do rozwikłania zagadki własnej przeszłości, której musi stawić czoło.
Opis fabuły z okładki książki.
"Ostre przedmioty" przeczytałam już trzy razy. Pierwszy raz jakieś sześć czy siedem lat temu, kiedy autorka była jeszcze zupełnie nieznana. Znalazłam tę książkę w bibliotece i spodobała mi się jej okładka - czarna, matowa, ze srebrnymi tłoczonymi literami i złowrogą żyletką. Na swojej półce mam inne wydanie, to z mrocznym placem zabaw, ale mam sentyment do tej pierwszej okładki. Chociaż po lekturze "Ostrych przedmiotów" patrzę na żyletki z lekkim niepokojem...

Gdybym miała użyć tylko jednego słowa, to powiedziałabym, że ta książka jest zryta. Praktycznie każda z postaci ma tu jakieś problemy psychiczne. Wind Gap, rodzinne miasteczko głównej bohaterki, to wylęgarnia wszelkiej maści patologii dziedziczonej z pokolenia na pokolenie. Autorce świetnie udał się opis tego miejsca: Wind Gap wprost emanuje ciężkim, lepkim klimatem. Dobry jest też pomysł na paczkę trzynastolatek, które wręcz trzęsą całym miastem. Ich przywódczyni, Amma, to przyrodnia siostra Camille. Ważną postacią jest również ich matka, Adora. Relacje między tymi kobietami to bardzo ważny element fabuły i nie będę tu zdradzać zbyt wiele, żeby nie narobić spoilerów. Oprócz spraw rodzinnych mamy tu także śledztwo w sprawie dwóch zamordowanych dziewczynek. Prowadzi je detektyw z dużego miasta, chyba najbardziej normalna postać w całej książce. Wątek kryminalny mógłby być opisany trochę obszerniej, ale i tak jest na dobrym poziomie.

"Ostre przedmioty" są dziwne i wywołują u mnie niezdrową fascynację i niepokój. Seks, alkohol, narkotyki, manipulacja, przemoc psychiczna - generalnie nie przepadam za takimi tematami, ale to jest wyjątek. Mimo wszystko bardzo lubię tę książkę, jak również inne dzieła Gillian Flynn. 5/5 - ocena może być tylko taka. Jedyną wadą jest tylko zbytnie nagromadzenie nieszczęść, co czyni całość dość nieprawdopodobną, ale potrafię przymknąć na to oko.

środa, 14 września 2016

34/2016 "Pan Lodowego Ogrodu" (tom IV) Jarosław Grzędowicz - recenzja

Na tę chwilę fani czekali długie 3 lata. Trzy lata pytań powtarzanych do znudzenia: kiedy, kiedy, kiedy, kiedy... Niewiele jest na świecie powieści, które w podobny sposób nie poddają się zapomnieniu. To irytujące, kiedy coś odrywa Cię od lektury dobrej książki, prawda? 
Opis książki: lubimycztac.pl
Wreszcie udało mi się przeczytać ostatni tom "Pana Lodowego Ogrodu". Nie czekałam na niego aż trzy lata jak ci, którzy czytali ten cykl na bieżąco, ale trzy miesiące to też coś. Była to najgrubsza część, ale pochłonęłam ją w kilka dni. Dwie poprzednie trochę mnie zawiodły, ale tym razem całkiem dobrze bawiłam się w trakcie lektury.

W tym tomie Filar nie popisywał się swoimi umiejętnościami super seks-ogiera i myślę, że właśnie dlatego książka nie zdenerwowała mnie ani razu. Nastolatek potrafiący idealnie zadowolić każdą kobietę był strasznie nierealistyczny. Nie wiem, dlaczego autor zdecydował się na taką kreację postaci. Może to taka projekcja męskich pragnień?... 

No cóż, w każdym razie większość książki mogę pochwalić. Operacje militarne, przygotowanie miasta do oblężenia, mniejsze i większe potyczki - wszystko to zostało dobrze opisane. Niektórzy może nie lubią takiego drobiazgowego omawiania każdej machiny wojennej i rynsztunku żołnierzy, ale według mnie taka szczegółowość dodaje realizmu. Finałowe starcie poznajemy z perspektywy Filara, który nie zawsze wszystko rozumie, nie wszystko pamięta i czasem jest ledwo żywy ze zmęczenia. Taki sposób prowadzenia narracji pozostawił wiele miejsca dla wyobraźni, ale po kilkusetstronicowym wprowadzeniu do wielkiej bitwy łatwo było mi się wczuć w ten klimat. 

Fabularnie autor poradził sobie dobrze. Zabrakło może jakiegoś wielkiego zaskoczenia, wielkiego WOW, ale jest całkiem poprawnie i takie zakończenie całkiem mnie satysfakcjonuje. Generalnie mogę nazwać tę książkę poprawną, ale bez żadnych fajerwerków. Nawet Vuko trochę zamilkł i nie rzucał swoich świetnych ironicznych tekstów.

Najsłabszym elementem tego tomu byli przeciwnicy Vuka. Zabrakło mi informacji na temat ich motywacji, czegoś więcej o ich poglądach i wizji świata. Przez to byli strasznie płascy i tak naprawdę nie czułam żadnego zagrożenia z ich strony.

Słyszałam i czytałam w innych recenzjach, że ta część jest najsłabsza, ale ja tak nie sądzę. To solidnie opisane zakończenie ciekawej, aczkolwiek nie pozbawionej wad opowieści. Czwarty tom dostaje ode mnie 4/5, a cały "Pan Lodowego Ogrodu" nie zostanie moją ulubioną lekturą, ale ogólnie podobał mi się i mogę go polecić fanom fantastyki.

sobota, 10 września 2016

Nowa książka: kolejny tom "Księgi Całości", Feliks W. Kres


Kiedyś już kupiłam dwie części tej serii, teraz udało mi się dokupić kolejną, ale na razie jakoś nie mam ochoty zabrać się za jej przeczytanie. W końcu kiedyś je przeczytam, może do tego momentu będę mieć już więcej własnych części na swojej półce. Książkę wygrzebałam z kosza z przecenami w Media Markt. Był duży wybór, ale większość pozycji nie było raczej w moim guście. Przez chwilę zastanawiałam się, czy nie zakupić książek "Dziewczyna w stalowym gorsecie" i "Dziewczyna w mechanicznym kołnierzu" - ładne okładki, wydawnictwo Fabryka Słów, no i były dostępne od razu dwie części. Ale przeczytałam opis i stwierdziłam, że to raczej nie dla mnie. Teraz sprawdziłam też opinie na lubimyczytac.pl i cieszę się, że zostawiłam je w sklepie.

piątek, 2 września 2016

33/2016 "Yggdrasill" Wawrzyniec Podrzucki (trylogia) - recenzja


Przygodowa powieść SF. Thomas Farquahart, młody strażnik prawa w spokojnej osadzie New Cheshire, za namową przyjaciela wyrusza w podróż po Drzewie. Jest to gigantyczna, żywa nanostruktura, która już od wieków jest domem ludzi. Współistniejąc z tym niezwykłym organizmem ludzkość zmieniła się i podzieliła na tysiące odrębnych kultur. Prymitywne łowieckie plemię Ux, Anhelosi wędrujący w antygrawitacyjnych galeonach czy zaawansowana technologicznie społeczność Apeksu — wszyscy oni są dziećmi świata, w którym dwa odmienne systemy biologiczne walczą ze sobą, przenikają się i ostatecznie łączą w symbiotyczną całość. Tylko nieliczni mieszkańcy Drzewa dostrzegają, że wkracza ono w fazę decydujących przemian i że mimowolnie znaleźli się w centrum wydarzeń, które na zawsze mogą odmienić los ludzkości. Niezmierzone labirynty megastruktury, przebiegłe mannekeny — ożywione, obdarzone świadomością twory Drzewa — a także fanatyczni wyznawcy Kościoła Ostatecznego Rozgrzeszenia oraz bezwzględni łowcy nagród to dopiero początek wyzwań, z jakimi przyjdzie się zmierzyć bohaterom tej książki.
Opis fabuły: lubimyczytac.pl 
Tę trylogię czytałam sobie już od dłuższego czasu w pracy, na czytniku. Taki teraz mam system: w domu książki papierowe, poza domem elektroniczne. Sprawdza się on bardzo dobrze i jak na razie przy nim zostanę. Czytając pierwszy tom, "Uśpione archiwum", myślałam, że skończę całość dosłownie w kilka dni, bo wciągnęłam się niesamowicie i praktycznie wszystko na początku książki mi się podobało. Tak się jednak nie stało, a powodów było kilka.

Powieść zaczyna się w prowincjonalnym miasteczku gdzieś w Drzewie. Dwóch mężczyzn i ich dziwaczny towarzysz wyruszają w podróż. Klasyczny motyw, ale sprawdził się tu bardzo dobrze. Autor oszczędnie dawkuje nam informacje o świecie. Początkowo nie znamy nawet dokładnego miejsca akcji: jeden z bohaterów myśli, że Ziemia została dawno zniszczona i teraz znajdują się gdzieś w kosmosie. Strasznie lubię ten zabieg. Kiedy muszę powoli poznawać realia świata przedstawionego to bardziej wciągam się w lekturę i chcę wiedzieć jeszcze więcej. Podobało mi się to odkrywanie. Świat jest rozległy, zróżnicowany i bardzo dobrze opisany. Nie miałam problemów z wyobrażaniem sobie kolejnych lokacji. Dużym plusem jest też ewolucja powieści. Zaczyna się bardzo przygodowo, można nawet powiedzieć, że awanturniczo, żeby skończyć filozoficznymi rozważaniami na temat istoty człowieczeństwa. Przejście jest stopniowe, trudne tematy są poruszane gdzieś po drodze i coraz mocniej akcentowane. 

Ale oryginalny pomysł, świetne opisy i odwaga w poruszaniu ciężkich tematów nie wystarczą by uznać tę trylogię za bardzo dobrą. Znalazły się tu także spore braki, przede wszystkim w kreacji postaci. Na początku startujemy z dwójką bohaterów, potem do ich podróży dołączają kolejni. I tak razem wędrują, rozdzielają się, spotykają, znów rozchodzą, a wszyscy mają bardzo podobne charaktery. Przez to zlewają się trochę w jedną masę i łatwo jest stracić orientację. Czekałam na pojawienie się postaci kobiecej, bo na początku byli sami mężczyźni. Autor dał mi Beatrice - odważną łowczynię nagród pochodzącą z wyższych warstw społecznych. Cieszyłam się, ale nie trwało to długo. Wszystko zniszczył romans, w który została uwikłana. To był chyba najbardziej nieudolny romans ever, a naprawdę niewiele brakowało, by nabrał większego sensu. Ale autor robił tak często: rozpoczynał szybko jakiś wątek, wprowadzał kolejną postać, a potem, kiedy nie była mu już potrzebna, zdawał się o niej zapominać. Szkoda, bo książka na tym wiele straciła.

Wawrzyniec Podrzucki jest biologiem z wykształcenia, nie zdziwił mnie zatem naukowy język jego dzieła. Jeśli jednak ktoś nie lubi technobełkotu to "Yggdrasill" raczej mu się nie spodoba. Mi to nie przeszkadzało, bo jeśli pisze się o lekarzach czy naukowcach, to siłą rzeczy powinni posługiwać się oni naukowymi terminami i branżowym żargonem.

O zakończeniu napiszę tylko tyle, że mi się podobało. Więcej informacji na jego temat byłoby spoilerem, którego chcę uniknąć.

Przy lekturze bawiłam się świetnie - ale tylko gdzieś tak do trzech czwartych pierwszego tomu. Potem było już tylko dobrze i poprawnie. Ale za te pourywane wątki i jednakowe postaci daję trylogii 3/5. Jest niezła i nie wątpię, że innym fanom literatury sf może spodobać się bardziej, więc nie będę jej nikomu odradzać.