czwartek, 31 grudnia 2015

31/2015 "Piąta fala" Rick Yancey (tom 1 i 2) - recenzja



"Piąta fala" to w założeniu trylogia, ale ostatni tom nie został jeszcze wydany. Wkrótce ma się pojawić ekranizacja pierwszej książki i chciałam się wcześniej zapoznać z literackim pierwowzorem. Jest to kolejna pozycja z gatunku young adult, tym razem utrzymana w konwencji sf. Ziemia staje się celem ataku kosmitów, którzy próbują wybić ludzkość. Atakują falami - impuls elektromagnetyczny smażący elektronikę, olbrzymie tsunami, zaraza, obcy w ludzkiej formie polujący na niedobitki.... Ostatni ocaleni zastanawiają się czym będzie piąta fala i czy ktoś ją w ogóle przeżyje.

Niezbyt przepadam za tym gatunkiem ("Igrzyska śmierci" spoko, ale seria "Niezgodna" to wg mnie straszna chała, a "Zmierzch" to totalna kupa). W "Piątej fali" znajduję jednak trochę pozytywów. Przede wszystkim sam pomysł: niby nie jest oryginalny, bo mieliśmy już mnóstwo dzieł popkultury z motywem inwazji z kosmosu, ale mimo wszystko jest jak najbardziej wiarygodny i do przyjęcia. Książki są napisane lekko i bardzo szybko się je czyta - mnie zajęło to właściwie jeden dzień. Głównymi bohaterami jest grupa nastoletniej młodzieży i dzieci. Postacie młodzieży są nieźle napisane - tzn. trochę mnie wkurzają, ale ja jestem już w takim wieku, że młodzież trochę mnie irytuje, więc zakładam, że to jest ok. 

Wątek miłosny... Tak, nie mogło go tu zabraknąć. Jest straszny. Rozumiem, że jakaś nastolatka mogłaby mieć takie przemyślenia jak bohaterka książki, ale jest to tak bardzo stereotypowe... Autor naprawdę mógłby się bardziej postarać. Na szczęście tych beznadziejnych momentów nie ma zbyt wiele. Jeszcze większym minusem jest zachowanie kosmitów - od pewnego momentu chyba przestają myśleć. Dawno mogliby wybić ludzkość i mieć spokój, ale nie, trzeba kombinować i robić jakieś dziwne rzeczy, chyba tylko po to, żeby dać bohaterom szanse na przetrwanie. Cóż, zobaczymy jaki będzie pod tym względem ostatni tom.

Generalnie mogę polecić te książki fanom gatunku oraz tym, którzy chcieliby przeczytać jakieś bardzo lekkie sf. I potrafią przymknąć oko na pewne głupotki i nieścisłości.     

wtorek, 29 grudnia 2015

30/2015 "Zaginiona dziewczyna" Gillian Flynn - recenzja


"Zaginiona dziewczyna" nie mogła długo czekać na półce. Przeczytałam ją w ciągu dwóch dni. Jest to kolejna dobra powieść Gillian Flynn, chociaż myślę, że poprzednie były trochę lepsze. W "Ostrych przedmiotach" i "Mrocznym zakątku" roiło się od świrów i psychopatów, a tutaj mocno nienormalna jest jedynie Amy. Jej mąż Nick jest zaledwie beznadziejnym mężczyzną, a jego siostra Margo to ktoś, kogo mogłabym polubić w prawdziwym życiu. 

Jednak odchyły Amy w zupełności wystarczą. Sama potrafi nieźle namieszać. Wszyscy muszą spełniać jej oczekiwania i starać się jej nie zdenerwować. Jeśli jej podpadniesz - biada ci. Wymyśli diaboliczny plan i zniszczy ci życie odhaczając z uśmiechem kolejne punkty z listy. Mąż zdążył już ją trochę poznać i może to pozwoli mu uniknąć strasznej zemsty...

Prawie równo rok temu ogladałam ekranizację tej książki (swoją drogą bardzo dobrą i wierną oryginałowi), więc rozwój fabuły nie był dla mnie zaskoczeniem. Trochę szkoda, bo fajnie byłoby przeczytać "Zaginioną dziewczynę" naprawdę pierwszy raz. Mimo to książka mnie mocno wciągnęła. Szkoda, że autorka nie opisała szerzej tła wydarzeń, miejsca akcji. Brakuje trochę klimatu. Mocno skupiła się na relacjach pomiędzy mężem i żoną i całokształt na tym nieco ucierpiał. 

Szkoda też, że Gillian Flynn zabrała się teraz za pracę dla telewizji, bo to oznacza, że na jej kolejną powieść będę musiała poczekać.

piątek, 25 grudnia 2015

Prezenty Gwiazdka 2015


W tym roku dostałam dwupak Gillian Flynn: "Ostre przedmioty" i "Zaginioną dziewczynę" oraz space operę Pawła Majki "Niebiańskie pastwiska". To całkiem udany połów :)

"Ostre przedmioty" czytałam już dwa razy, ale lubię tę książkę na tyle, że pewnie jeszcze kiedyś do niej wrócę. Zresztą fajnie będzie po prostu mieć ją na półce. "Zaginiona dziewczyna" to coś, co bardzo chcę przeczytać, nie wiem, czy zaraz się za nią nie wezmę.

Czytałam kilka pozytywnych recenzji "Niebiańskich pastwisk" i myślę, że będę zadowolona z lektury tej książki. Na razie jednak jestem świeżo po "Przebudzeniu Lewiatana", więc może dam sobie na jakiś czas spokój ze space operami. Ale na tę książkę też przyjdzie kolej, a wtedy na pewno ją tu zrecenzuję.

środa, 23 grudnia 2015

29/2015 "Przebudzenie Lewiatana" James S. A. Corey - recenzja



Przy tej książce ważna jest cyfra dwa. Są dwa tomy - chociaż oryginalne wydanie jest jednotomowe i podział nastąpił tylko dlatego, że wydawnictwo jest pazerne i chce, by kupujący zapłacili podwójnie za jedną książkę. Jest dwóch autorów - Daniel Abraham, Ty Franck - chociaż na okładce widzimy tylko jedno nazwisko będące ich pseudonimem literackim. Powieść ma dwóch głównych bohaterów: młodego pilota Holdena i starego, cwanego glinę Millera. Są też dwa wątki: polityczno-militarna rywalizacja między Ziemią, Marsem i mieszkańcami pasa asteroid oraz walka z dziwnym organizmem z kosmosu, który może być zagrożeniem dla całej ludzkości.

"Przebudzenie Lewiatana" chce być space operą w starym, dobrym stylu. Moim zdaniem całkiem nieźle mu to wyszło, chociaż sporo mu brakuje do serialu "Babylon 5", który jest dla mnie arcydziełem w tej kategorii. Wszystkie kosmiczne wątki są prowadzone sprawnie, polityka zdaje się być realistyczna, a kosmiczne zagrożenie jest groźne, chociaż może tylko dlatego, że ludzkość nie potrafi zrozumieć przekazu obcych?...

Powieść ta ma dalsze części, które jednak nie były wydane w Polsce. A szkoda, bo uniwersum, które stworzyli autorzy, jest ciekawe i oferuje dużo możliwości rozwoju. Na szczęście od kilku tygodni możemy oglądać serial "The Expanse", który powstał na podstawie całej serii książek. Obejrzałam trzy pierwsze odcinki i jest ok. Może jeśli serial odniesie sukces zmobilizuje to Fabrykę Słów do przetłumaczenia i wydania reszty? Chciałabym, żeby tak się stało.


niedziela, 13 grudnia 2015

28/2015 "Serce Europy" Norman Davies - recenzja


Kolejna książka historyczna Normana Daviesa w tym roku. Tym razem jest to całościowe ujęcie dziejów Polski napisane w oryginalny sposób: autor zaczyna od historii najnowszej i cofa swoją narrację w czasie aż do powstania państwa polskiego. Po omówieniu każdej z epok zwraca uwagę na te wydarzenia, których skutki są odczuwalne do dziś, i na te postawy, które wciąż oddziałują na Polaków.

"Serce Europy" powstało na początku lat 80. i ze względu na komunistyczną cenzurę nie mogło być oficjalnie wydane w Polsce. Pojawiło się jednak w nieoficjalnym obiegu, było też popularne wśród Polonii za granicą. Z biegiem czasu książka była wznawiana i aktualizowana, finalnie obejmuje okres do 1999 roku. Po upadku komunizmu została w Polsce bestsellerem, trafiła też na listę najważniejszych książek tysiąclecia.

"Serce Europy" czyta się bardzo dobrze, jednak ze względu na zaburzoną chronologię nie jest to najlepszy podręcznik dla początkujących. Żeby się nie zgubić w wątku przyczynowo-skutkowym warto znać historię naszego kraju w co najmniej podstawowym stopniu. Trochę szkoda, że autor najwięcej miejsca poświęcił Polsce pod zaborami i w czasach komunizmu, a inne epoki nie zostały opisane aż tak szczegółowo. Widocznie Davies ma sentyment do szeroko rozumianego polskiego romantyzmu i zrywów narodowowyzwoleńczych. 

Zawsze fajnie mi się czyta o historii Polski z punktu widzenia obcokrajowca. Siłą rzeczy zwróci on uwagę na zupełnie inne aspekty niż my i inaczej rozłoży akcenty. I z tego innego spojrzenia można dowiedzieć się czegoś nowego - a ja lubię się uczyć nowych rzeczy, więc była to książka jak najbardziej dla mnie.