czwartek, 13 października 2016

37/2016 "Moja piątka z Cambridge" Yuri Modin - recenzja


1947 rok. Modin, zaledwie dwudziestopięcioletni agent, jest już uznawany za asa radzieckiego wywiadu. Wraz z rodziną zostaje oddelegowany do Wielkiej Brytanii, gdzie ma pracować jako oficer prowadzący tak zwanej piątki z Cambridge - Burgessa, Philby'ego, Macleana, Blunta i Cairncrossa - najniebezpieczniejszej siatki szpiegowskiej w historii Zjednoczonego Królestwa. Modin opisuje sposoby werbowania szpiegów do KGB, skomplikowane zadania, jakim musieli podołać agenci, ich motywacje, poglądy oraz życie prywatne - niełatwe ze względu na wykonywaną pracę. Po zdemaskowaniu grupy pomaga w ucieczce trzech z nich do ZSRR.
Opis fabuły z okładki książki.
Dobrze czyta mi się książki, w których autor opowiada o swoim udziale w wydarzeniach historycznych. Tutaj autorem jest Yuri Modin, szpieg KGB. W swojej książce przedstawia nam swoich podopiecznych: pięciu Brytyjczyków, którzy z powodu ideologii postanowili współpracować z ZSRR dostarczając im ważne strategicznie materiały. Nie było to dla nich specjalnie trudne, gdyż zajmowali wysokie stanowiska w brytyjskiej administracji państwowej, dyplomacji czy wręcz w służbach wywiadowczych. Kim Philby został nawet szefem jednej z sekcji brytyjskiego kontrwywiadu! To wręcz niesamowita sytuacja, wyobraźcie sobie tylko jak wartościowe dla Rosjan były informacje, które mógł dostarczyć im ktoś zajmujący taką pozycję.

Książka zaczyna się wspomnieniami Modina dotyczącymi jego młodości, edukacji, wybuchu II wojny światowej i początków pracy w radzieckim wywiadzie. Potem następuje charakterystyka wszystkich pięciu szpiegów i opis ich działalności. Na końcu autor omawia problemy związane z rozszyfrowaniem przez Amerykanów starych telegramów wysyłanych przez radziecki wywiad, co doprowadziło do dekonspiracji czwórki agentów i zakończyło się ucieczką trzech z nich do ZSRR. Najlepiej czytało mi się pierwszą część książki, w której Modin poruszył wątki autobiograficzne. Potem, kiedy przechodzi do swoich podopiecznych, ton jego narracji staje się suchy i encyklopedyczny, na czym powieść dużo traci. Wstawki o życiu w Londynie czy o stosunkach z żoną od razu ją ożywiają. Żałuję też, że nie opowiedział o swojej pracy w słynnej "szkole szpiegów", w której nauczał po zakończeniu czynnej kariery zawodowej.

"Moja piątka z Cambridge" jest ciekawą lekturą dla ludzi interesujących się historią, Do jej pełnego zrozumienia potrzebna jest przynajmniej podstawowa wiedza z zakresu historii XX wieku. Należy pamiętać, że autorem jest agent KGB i nie przedstawi on obiektywnej prawdy o wydarzeniach tamtego okresu. Czy Brytyjczycy zdradzili swój kraj tylko dlatego, że wierzyli w komunizm? Może na początku, w latach 30. i 40. owszem, widzieli w ZSRR jedyną przeciwwagę dla faszyzmu i nazizmu. Potem Związek Radziecki był sojusznikiem Wielkiej Brytanii, a przekazywane przez nich informacje dotyczyły głównie wojsk niemieckich, można więc to zrozumieć. Ale później, kiedy zaczęła się zimna wojna i rywalizacja amerykańsko-rosyjska, nie wierzę, że ich komunistyczne idee i proradzieckie poglądy pozostały niezmienne. Myślę, że raczej bali się kompromitacji i aresztowania po ujawnieniu ich współpracy z KGB. Może nawet radzieckie służby posunęły się do jakiegoś szantażu? Ciężko stwierdzić, nie zagłębiałam się bliżej w tę tematykę, ale na pewno nie było tak cukierkowo jak opisywał to Modin.

W książce nie znajdziemy też krytyki totalitarnego systemu komunistycznego czy chociażby osoby Stalina, który przecież był ludobójcą. Chociaż w tej sprawie trudno się dziwić Modinowi, w końcu ten system dał mu wykształcenie, dobrze płatną pracę, którą bardzo lubił, umożliwił mu zagraniczne wyjazdy. Yuri trochę narzeka na polityków radzieckich z lat 60. i późniejszych, ale to tylko takie marudzenie. Krytykował też niektórych swoich szefów, ale stwierdził też, że agenci KGB byli intelektualną elitą Związku Radzieckiego i to oni powinni sprawować władzę. A teraz taka ciekawostka: od pracy w KGB w późnych latach 80. zaczynał swoją karierę nie kto inny jak obecny rosyjski prezydent Władimir Putin.

Generalnie "Moja piątka z Cambridge" trochę mnie zawiodła i ocenię ją na 3/5. Chętniej przeczytałabym autobiografię Modina, w której opowiedziałby więcej o swoim życiu, a mniej miejsca poświęcił swoim brytyjskim podopiecznym. Yuri wydaje się być całkiem miłym człowiekiem, ale przecież to agent, pewnie tego go uczyli na kursach. W jego opowieści walka brytyjskiego i radzieckiego wywiadu jest rodzajem gry, pojedynkiem wybitnych umysłów, taką sztuką dla sztuki. Nie można jednak zapominać jaki był cel tego całego szpiegowania: zdobycie przewagi w ewentualnej wojnie, do której obie strony prowadziły intensywne przygotowania. Wojnie, w której tereny Polski i Niemiec miały zostać prewencyjnie zarzucone dużą ilością bomb atomowych, aby uniemożliwić szybkie przejście wojsk lądowych i czołgów. Tak więc nie Yuri, nie byłeś miłym człowiekiem.

2 komentarze:

  1. Mojemu bratu, myślę, mogłaby się ta pozycja spodobać, a może i sam dałbym się przekonać, bo ciekawie piszesz o tej książce i dałbym się zainteresować

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze możesz zacząć czytać, a jeśli ci się nie spodoba rzucisz książkę gdzieś w kąt albo dasz bratu :)

      Usuń