Zwykle nie czytam literatury kobiecej, ale ta książka stała sobie na półce w pracy no i jakoś tak wyszło, że wzięłam ją do domu...
Generalnie pomysł był dobry. Jennifer, młoda pracownica nowojorskiej firmy, zgadza się wziąć odpowiedzialność za machlojki finansowe szefa. Prawnik firmy - prywatnie jej narzeczony - zapewnia ją, że sprawa w sądzie to tylko formalność, bo na pewno nie zostaną jej postawione zarzuty, a jeśli trafią na nadgorliwego sędziego dostanie najwyżej wyrok w zawieszeniu, który i tak unieważnią przy apelacji. Jednak można się od razu domyśleć, że szef i narzeczony wystawili Jennifer do wiatru i trafia ona do więzienia.
Dobra jest też kreacja głównej bohaterki, jest ona przemądrzałą lalunią przekonaną o własnej wyjątkowości. No i w sumie na tym pozytywy się kończą, Reszta bohaterów jest do bólu szablonowa. Więzienie kiepsko opisane - niby jest tam tak źle, ciągle o tym mówią, ale tylko mówią, nie ma takiej wyczuwalnej atmosfery zła i beznadziei. Autorka pisze w podziękowaniach, że odwiedzała więzienia i rozmawiała z osadzonymi, ale mimo tego nie zdecydowała się na realizm. Może tak wyglądają więzienia w Norwegii, ale na pewno nie w USA.
I rzecz, która wkurzała mnie w tej książce najbardziej - wszechobecne happy endy. Wciśnięte na chama we wszystkie miejsca, gdzie tylko się dało. Ekranizację "Kumpelek z paki" powinien robić Disney, bo to jest naprawdę poziom historii o księżniczkach :)
Gdyby za tę historię zabrał się jakiś dobry pisarz, to mogłoby wyjść coś ciekawego. A tak to miało być jak w "Skazanych na Shawshank" a wyszło raczej jak u Katarzyny Michalak (chociaż nie, myślę, że Michalak dałaby radę sknocić to jeszcze bardziej). 2/5 to wszystko, co mogę dać "Kumpelkom z paki". Nie zasłużyły na 1, ale mimo wszystko nie polecam - chyba, że ktoś naprawdę lubi tego typu naiwne historyjki.
Ciekawie napisana recenzja :) Sama też nie przepadam za typowo kobiecą literaturą, bo jest to zdecydowanie za bardzo "romantyczne". Za "Kumpelki z paki" nie wezmę się raczej na pewno, a twoja opinia mnie do tego zupełnie przekonała. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: onlybooks-jdb.blogspot.com
Heh, kiedyś musiałam załatwić sprawę w innym mieście. Wzięłam ze sobą książkę, która miała umilić mi oczekiwanie na powrotny autobus. W bibliotece zachęcił mnie opis z tyłu okładki: młoda dziewczyna po śmierci ojca wraca w rodzinne strony, walczy o spadek z macochą a do tego wpada na trop kryminalnej zagadki sprzed lat. Myślałam, że będzie to jakiś wciągający, mroczny thriller, ale niestety, było to obrzydliwe, schematycznie napisane romansidło, które skutecznie zraziło mnie do tego typu literatury.
UsuńOd tamtej pory aż do "Kumpelek z paki" nie tykałam literatury kobiecej, a i teraz nie mam zamiaru szybko wracać do tego gatunku :)
Na pewno nie będę sięgać po tę książkę - szkoda zbyt cennego czasu.
OdpowiedzUsuńNiefajne książki, które czytałam ostatnio, były cienkie - dlatego udawało mi się je dokończyć. Zresztą chyba jestem zbyt dużą książkową optymistką, zawsze wydaje mi się, że może za chwilę wydarzy się coś ciekawego :)
Usuń