Ostatnio w antykwariacie zakupiłam dwie książki, które już kiedyś czytałam. Były jednak na tyle dobre, że postanowiłam włączyć je do mojej kolekcji.
"Faraon", którego czytałam, był już praktycznie zabytkiem: dwutomowe wydanie z bodajże 1948 roku, pożyczone od dziadka. Pożółkłe kartki i wspaniały zapach starego papieru. Miał jednak pewien mankament - brakowało mu ostatnich kilkudziesięciu stron i przez to musiałam ratować się egzemplarzem bibliotecznym ze znienawidzonego przeze mnie wydawnictwa Greg. Od ich gęsto ściśniętej, nieczytelnej czcionki zawsze bolały mnie oczy (chociaż ostatnio odkryli normalne litery i reklamują to jako "czcionkę ułatwiającą czytanie", innowatorzy jedni...). No a teraz mam już własnego solidnie wydanego "Faraona".
Jeffrey Archer pisze fajne książki, ale większość z nich to grubaśne powieści z politycznymi wątkami. "Co do grosza" jest inne, napisane lekko i pełne delikatnego humoru. Myślę, że nadejdzie niebawem czas, kiedy zechcę wrócić do tej lektury.
A na koniec zdjęcie bonusowe, czyli co się dzieje, kiedy w domu pojawia się coś nowego:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz