czwartek, 31 stycznia 2019

Nowa książka: styczeń 2019


W tym miesiącu nabyłam tylko jedną książkę (właściwie to komiks). Nie wyszły żadne nowości, które pragnęłabym mieć. Zbadałam kilka koszy z przecenionymi książkami w różnych marketach i wygrzebałam tylko tą Mroczną Wieżę. To już mój drugi komiks z tej serii, oczywiście nie zbieram ich po kolei, bo te pierwsze są już nie do dostania. Chciałabym, ale pozostaje mi tylko czekać na ponowne wydania. 

czwartek, 24 stycznia 2019

2/2019 Wyczarowanie światła, V. E. Schwab (Odcienie magii tom III)


Ostateczna bitwa między światłem i ciemnością w spektakularnym finale bestsellerowej trylogii, zaliczanej do najlepszych dzieł fantasy ostatniej dekady.
Ciemność przypuszcza atak na kolejny ze światów, tym razem ten najjaśniejszy z nich – pulsujący od magii Czerwony Londyn, szczęśliwe królestwo rządzone przez wspaniałych Mareshów, niszcząc i tak delikatną równowagę sił, która dotąd istniała w czterech Londynach. 
Po tragedii Kell – uważany za ostatniego żyjącego antariego – musi dokonać licznych wyborów i podjąć ważne decyzje: komu pomagać, wobec kogo zachować lojalność, przed kim się ugiąć. Lila Bard – do niedawna uważana za zwyczajną (choć nigdy przeciętną) dziewczynę z Szarego Londynu – przetrwała i rozkwitła dzięki serii magicznych prób. Teraz jednak musi nauczyć się kontrolować świeżo odkryte zdolności – zanim magia całkowicie ją przytłoczy. 
Starożytny wróg powraca i wyciąga ręce po kwitnące miasto, a upadły bohater stara się ocalić własne, z pozoru martwe królestwo. Zhańbiony kapitan Alucard Emery z Nocnej Iglicy musi więc zebrać załogę i wyruszyć na poszukiwanie ratunku, który wydaje się niemożliwy. Rozpoczyna się walka nie tylko z zewnętrznym nieprzyjacielem, lecz także z własnym, opętanym ludem…
Opis fabuły z lubimyczytac.pl 
Trochę długo mi zeszło z dokończeniem tej trylogii, ale wreszcie stało się - przeczytałam Wyczarowanie światła i teraz śmiało mogę stwierdzić, że to najlepsza część cyklu.

Przede wszystkim ta książka jest najdłuższa, więc wreszcie jest miejsce dla wszystkich postaci. Nikt nie wybija się na pierwszy plan, dzięki czemu nie musiałam męczyć się z Lilą, której posłużyło takie zesłanie na dalszy tor. Przestała się wywyższać i być super najlepsza we wszystkim, czego tylko się dotknie. Taką Lilę da się lubić! Tak więc ta postać jest w tym tomie jak najbardziej na plus. Jednak moim ulubieńcem został Holland - mag z Białego Londynu. Wcześniej był typowym czarnym charakterem, teraz został wartościowym członkiem drużyny walczącej z Bardzo Wielkim Złem. Może lubię go też dlatego, że jest najstarszy i wyróżnia się na tle tej całej bandy dzieciaków? Jest poważniejszy i pozbawiony złudzeń, wie, że stawka jest wysoka i raczej nie obejdzie się bez ofiar. Wątek romansu księcia Rhy i kapitana Alucarda też jest spoko - na szczęście autorka się na nim nie koncentruje, ale rozgrywa na obrzeżach głównej fabuły, czyli tak, jak lubię. Niestety przez ten natłok postaci mój ulubiony Kell nie błyszczy na pierwszym planie i w ogóle nie ma za wiele fajnych scen. Tak na szybko kojarzę tylko jego pożegnanie z Hollandem, które bardzo mi się podobało.

Niestety przez długość książki ucierpiała trochę fabuła. Początek i koniec są mocne, dynamiczne, świetne do czytania. Za to w środku akcja siada, pojawiają się dłużyzny i ta wyprawa po artefakt. Śmiało mogłoby jej nie być. Książka tylko by zyskała przez skrócenie jej o jakieś sto stron. Pochwalę wprowadzenie wątków politycznych, których brakowało mi wcześniej. Nie są może wybitne, ale przynajmniej są, i mnie to cieszy.

Kiedy przeczytałam opis pierwszego tomu wydawało mi się, że te książki będą o czymś innym. Bo jeśli jest kilka światów, to na bank będzie konflikt pomiędzy nimi. Nimi tak było, ale liczyłam na konfrontację Szarego i Czerwonego Londynu, w ogóle na większy udział tego naszego, zwykłego, niemagicznego Szarego Londynu. Dostałam coś innego, ale nie żałuję, bo i tak było fajnie.

Nie czytam wiele książek z gatunku young adult, ale jakieś tam się trafiają. Uważam, że trylogia Odcienie magii jest jedną z lepszych. Z tego, co czytałam, na wyższe noty zasługują jedynie Igrzyska śmierci. Wyczarowanie światła oceniam na solidne 4/5 - tak samo zresztą jak cały ten cykl - i polecam wszystkim lubiącym lekkie fantasy.

Recenzje poprzednich tomów:

wtorek, 8 stycznia 2019

1/2019 Przebudzenie Lewiatana, James S. A. Corey (Expanse tom I)


Ludzkość zasiedliła Układ Słoneczny - Marsa, Księżyc, Pas Asteroid i dalej - ale gwiazdy wciąż pozostają poza jej zasięgiem.  
Jim Holden jest pierwszym oficerem lodowcowca kursującego z pierścieni Saturna na stacje górnicze Pasa. Gdy wraz z załogą trafiają na opuszczony statek Scopuli, w ich ręce wpada niechciany sekret. Ktoś jest gotów dla niego zabijać, i to na skalę niewyobrażalną dla Jima i jego załogi. Układowi grozi wojna, chyba że uda się odkryć, kto i dlaczego porzucił tajemniczy statek. 
Detektyw Miller otrzymuje zlecenie odszukania Julie Mao, dziewczyny, która na własne życzenie zrezygnowała z wygodnego życia u boku bogatych i wpływowych rodziców - po to, by walczyć o prawa uciskanych mieszkańców Pasa. Ślady śledztwa prowadzą do statku Scopuli, krzyżując w ten sposób drogi Millera i Jima Holdena. Okazuje się, że dziewczyna może być kluczem do rozwiązania każdej zagadki. 
Holden i Miller muszą lawirować między rządem Ziemi, rewolucjonistami z Sojuszu Planet Zewnętrznych  i pełnymi sekretów korporacjami, mając wszystkich przeciw sobie. Jednakże w Pasie obowiązują inne reguły i jeden mały statek może zmienić los wszechświata. 
Opis z okładki książki.

Tak, ta książka już kiedyś była na moim blogu, w innym (o wiele gorszym) wydaniu, ale była. Teraz jednak chcę przeczytać cały dotychczas wydany w Polsce cykl (jak dotąd cztery tomy), więc zaczęłam od pierwszego.

Tamto stare wydanie z Fabryki Słów miało wszystkie wady, jakie tylko można sobie wyobrazić. Rozbicie przeciętnej grubości książki na dwa tomy, żeby czytelnik musiał zapłacić dwa razy za jedną opowieść. Miękka okładka z grafiką niezbyt pasującą do treści. Tłumaczenie strasznej jakości, zapewne robione na szybko i po kosztach. Do dziś pamiętam te nieszczęsne elewatory, które tłumacz wstawił w miejsce wind... Koszmar. Nowe Przebudzenie Lewiatana z Wydawnictwa MAG jest wizualnie piękne. Twarda oprawa, żywe kolory i grafika uznanego Dark Crayona. Widziałam w necie petycję amerykańskich fanów do tamtejszych wydawców tej serii, by wypuścili reedycję z polskimi okładkami. Niestety w środku nie jest już tak idealnie. W zdaniach pojawia się losowo kursywa, którą wyróżniane są pojedyncze słowa. Po co? Ja nie wiem, może ktoś, kto to wymyślił, chciał skierować uwagę czytelnika na wybrane słowa. Według mnie taki zabieg jest bez sensu, odbiorca powinien sam wybrać sobie z tekstu to, co jest dla niego najważniejsze. Widziałam też co najmniej jedną wpadkę w stosowaniu kursywy: poprawnie zaznaczono nią nazwę statku kosmicznego, ale kursor przesunął się komuś za daleko i kolejne słowo też zostało przechylone. Problemem jest również zastosowany w książce krój pisma. Zbitki liter ct i st są ze sobą połączone na górze takim jakby mostkiem. Nie przyzwyczaiłam się do tego, przez całą książkę wybijało mnie to z lektury. I jeszcze jedna rzecz: ktoś w MAGu uznał, że przypisy do takich słów jak bulaj i krypa to dobry pomysł... Nie wiedziałam, że jest to książka dla dzieci :) Nawet w czytanej przeze mnie równolegle na czytniku młodzieżówce ten sam bulaj nie został objaśniony. Jeśli trafiam w książce na słowo, którego nie znam, to albo staram się zrozumieć je z kontekstu, albo szybko sprawdzam w necie. Te przypisy naprawdę nie są potrzebne. Mimo tych wszystkich wpadek i tak milion razy wolę nowe MAGowe wydanie od starego fabrycznego koszmarka.



Te dziwne ct i st - nigdzie indziej takich nie widziałam.



I kursywa w losowych miejscach.


Oraz jeden z dwóch zbędnych przypisów. Poza takimi wpadkami książka jest wizualnie fantastyczna.
Teraz przejdę wreszcie do samej treści książki. Przebudzenie Lewiatana to dość klasyczna space opera. Może nie ma tu galaktycznej wojny pomiędzy różnymi rasami obcych, ale są za to trzy ludzkie stronnictwa i konflikty między nimi dają radę. Na razie nie ma otwartej wojny, jednak drobne starcia i konkretne groźby sprawiają, że mieszkańcy Ziemi, Marsa i pasa asteroid nie mogą spać spokojnie. Czy ludzkość będzie potrafiła zjednoczyć się w obliczu zagrożenia z zewnątrz? To się dopiero okaże. Ach jak ja lubię takie fabuły! Właśnie dla nich w ogóle czytam książki. Mam jednak malutki problem z Przebudzeniem Lewiatana: wersja książkowa i serialowa zlały mi się ze sobą. Czytam o postaciach i widzę odgrywających ich aktorów, chociaż czasem różnice w opisie są spore. Dodaję sobie sceny, których nie było w książce, a jeśli coś opuszczono w serialu, to i tak sobie to wizualizuję. Te dwa dzieła stworzyły w moim mózgu symbiozę, dokładnie tak samo jak książki i filmy z cyklu Harry Potter

Ważne jest to, że serial nie odbiega zbytnio od książek, bo autorzy (przypominam, że Przebudzenie Lewiatana napisało dwóch panów kryjących się za jednym pseudonimem) aktywnie brali udział w jego powstawaniu. W powieści lepiej wypadły kreacje postaci, zwłaszcza dwóch głównych bohaterów, którzy dostali sporo miejsca ą wiarygodnie wykreowani. Lepsze jest też wrażenie upływu czasu . Podróże między lokacjami trochę trwaj, bohaterowie mają czas na zbudowanie relacji, zżycie się ze sobą. Mam wrażenie, że serial jest pod tym względem za szybki, cięcie i bach, przeskok w miejsce, gdzie statek z super napędem leci kilka tygodni. Teleportacje jak w siódmym sezonie Gry o tron :)

Już za chwilę będę czytać dalsze części i już wiem, że nie uniknę porównań z serialem, ale to mi zupełnie nie przeszkadza. Lubię Expanse, czekam z niecierpliwością na kolejny sezon i na kolejne tomy polskiego wydania. Przebudzenie Lewiatana oczywiście dostaje 5/5 i bardzo go polecam.

wtorek, 1 stycznia 2019

Podsumowanie 2018 roku

Podsumowanie

Zacznę od statystyk:
W 2018 roku przybyło mi na blogu 32 posty z recenzjami przeczytanych książek. Część z nich to trylogie lub cykle, więc na sztuki wyjdzie ich więcej, konkretnie 40. To nieco mniej niż w poprzednich latach (2017 - 66, 2016 - 66, 2015 - 44), ale znam powody takiego stanu rzeczy.  Nie mogę już tyle czytać w pracy, oprócz dotychczasowego siedzenia i czekania, aż ktoś będzie miał do mnie jakąś sprawę doszły mi nowe obowiązki, które muszę wykonać. Na początku roku miałam przeprowadzkę i remont, to też zabrało sporo czasu. Ale nie zamierzam przestać czytać i prowadzić tego bloga, o nie.

Najczęściej czytane posty 2018 roku:
były to książki dobrze znane i ogólnie lubiane, więc ich popularność mnie nie zdziwiła.

Miejsce 3.

Słowa Światłości, Brandon Sanderson (Archiwum Burzowego Światła tom II)


Ten cykl cieszy się zasłużoną popularnością, dlatego też na kolejnym miejscu jest...

Miejsce 2.

Droga Królów, Brandon Sanderson (Archiwum Burzowego Światła tom I) 


Brandonowi Sandersonowi udało się zaistnieć w świadomości fanów fantasy na całym świecie, a jego książki będą polecane przez długie lata. Nie czytałam jeszcze innych cykli jego autorstwa, ale ten jeden bardzo mi się podoba - i odwiedzającym tego bloga też.

Miejsce 1.

Rącze konie, Cormac McCarthy (Trylogia Pogranicza tom I)


To moje drugie i jak dotąd najbardziej udane spotkanie z tym autorem. Rącze konie to książka która potrafi oczarować, ale nie zanudzić. Wciąga, ale nie sprawia, że przewracam oczami ze zniecierpliwienia (jak drugi tom tego cyklu i słynna Droga).

Hity i kity 2018

Było jeszcze lepiej niż w zeszłym roku: żadnej jedynki! I nie zdarzyło mi się też porzucenie książki w połowie. Niemniej jednak trafiały się pozycje słabe, i to właśnie od kitów zacznę.

Miejsce 3.

Zakon Krańca Świata, Maja Lidia Kossakowska (tom II)


Po całkiem miłym w odbiorze pierwszym tomie było to duże rozczarowanie. Fabuła tej historii mogłaby się zmieścić na pięćdziesięciu stronach, a autorka porzuciła opisy ciekawego świata postapo na rzecz mistycznych przeżyć głównego bohatera. Jednym słowem słabizna.

Miejsce 2.

CEO Slayer, Marcin Przybyłek


Kompletnie nie rozumiem celu powstania tej książki. Ok, autor miał pomysł, chciał ją wydać, udało mu się - spoko. Ale według mnie to takie lepsze wattpadowe opko z self insertem w roli głównego bohatera. Może ja jestem zbytnią idealistką i mam za dużo wiary w ludzi, ale nie kupuję wizji  świata przyszłości Przybyłka. 

Miejsce 1.

Płomienna korona, Elżbieta Cherezińska (Odrodzone królestwo tom III)


Powiem tak: wszystkie krytyczne opinie, które słyszeliście na temat tej książki (i całej serii) to prawda. Dwa pierwsze tomy mają jeszcze ręce i nogi, ale w trzecim autorka popłynęła na całego... Jest łatwy przepis na naprawienie tych książek: wystarczyłoby wziąć pierwszy tom, przepisać go od nowa skupiając się bardziej na rozwoju charakteru postaci i wydać go jako trylogię tak po 400 stron każdy tom. I mielibyśmy fajną polską powieść historyczną z elementami fantasy o niezbyt znanym księciu pragnącym zjednoczyć swój kraj. Ostatnią sceną byłaby epicka koronacja Przemysła. A tak dostaliśmy książkę o (dosłownie) wszystkim i niczym. Korona królów połączona z Sagą o Ludziach lodu, nie żadna polska odpowiedź na Grę o tron

No to teraz najlepsze książki, które stanęły mi na drodze w ubiegłym roku. Było ich sporo - i dobrze, chociaż jakby się tak zastanowić, to jednak wolę pisać bardziej krytyczne recenzje.

Miejsce 3. 

Cykl Cienie pojętnych, Adrian Tchaikovsky, tomy I i II


Miałam pewne zastrzeżenia do pierwszego tomu, ale generalnie jest to świetna historia, i dziwi mnie, że nie jest powszechnie znana i lubiana. Takie militarne fantasy z nutką steampunku to dokładnie mój klimat i wsiąkłam w ten świat okropnie. I jeszcze ta wyobraźnia autora: ludzie z cechami owadów, wszystkie te dziwne rodzaje broni... Po prostu uwielbiam.

Miejsce 2. 

Rącze konie, Cormac McCarthy (Trylogia Pogranicza tom I)


To jest przykład książki, która powinna spodobać się większości czytelników. Są takie uniwersalne historie, które trafiają prosto w serduszko, i to zdecydowanie jedna z nich. Na mnie zadziałało.

Miejsce 1.

Archiwum Burzowego Światła, Brandon Sanderson (tom I, II, III)


No cóż, tu się nie ma co rozpisywać, jestem kupiona. Marzę o kolejnym tomie (mam nadzieję, że Sanderson będzie pisał nieco szybciej od George'a R. R. Martina), mam kilka teorii na temat przeszłości oraz dalszego biegu wydarzeń, lubię oglądać fanarty, mam nadzieję, że powstanie z tego dobry serial - po prostu jestem fanką.

Zmiany na blogu w 2019 roku

Wciąż jestem zadowolona z wyglądu bloga i nie będę go na razie zmieniać, ale jest jedna nowość, którą już wprowadziłam i będę kontynuować, a mianowicie robienie zbiorczego posta z kupionymi książkami ostatniego dnia miesiąca. Ostatnio więcej kupuję i posty z serii Nowe książki musiałyby się ukazywać dwa, trzy razy w miesiącu, a wtedy mogłoby być ich więcej niż recenzji. Chciałabym tego uniknąć, i właśnie dlatego będę robić takie miesięczne podsumowania. To nie jest jakiś rewolucyjny pomysł, na większości blogów tak jest, ale ja jakoś wcześniej nie miałam takiej potrzeby. Teraz ją poczułam i będę tak robić u siebie.

Zaprzestałam chodzenia do biblioteki, bo często przynosiłam stamtąd rzeczy przeciętne czy wręcz słabe - jak ten nieszczęsny CEO Slayer. Za to mam na półce ponad dwadzieścia nieprzeczytanych papierowych książek, chcę również powtórzyć niektóre cykle przed przeczytaniem najnowszych tomów, więc materiału na bloga mi nie braknie. Zawsze są też e-booki, z którymi nieco przystopowałam, ale nie zerwałam całkowicie. Chciałabym, żeby ten 2019 rok był rokiem samych fajnych książek - dla mnie i dla Was, Czytelnicy. I żadnego bólu pleców - czytanie w takim stanie to istna męczarnia.