Zacznę od statystyk:
W 2018 roku przybyło mi na blogu 32 posty z recenzjami przeczytanych książek. Część z nich to trylogie lub cykle, więc na sztuki wyjdzie ich więcej, konkretnie 40. To nieco mniej niż w poprzednich latach (2017 - 66, 2016 - 66, 2015 - 44), ale znam powody takiego stanu rzeczy. Nie mogę już tyle czytać w pracy, oprócz dotychczasowego siedzenia i czekania, aż ktoś będzie miał do mnie jakąś sprawę doszły mi nowe obowiązki, które muszę wykonać. Na początku roku miałam przeprowadzkę i remont, to też zabrało sporo czasu. Ale nie zamierzam przestać czytać i prowadzić tego bloga, o nie.
Najczęściej czytane posty 2018 roku:
były to książki dobrze znane i ogólnie lubiane, więc ich popularność mnie nie zdziwiła.
Miejsce 3.
Słowa Światłości, Brandon Sanderson (Archiwum Burzowego Światła tom II)
Ten cykl cieszy się zasłużoną popularnością, dlatego też na kolejnym miejscu jest...
Miejsce 2.
Droga Królów, Brandon Sanderson (Archiwum Burzowego Światła tom I)
Brandonowi Sandersonowi udało się zaistnieć w świadomości fanów fantasy na całym świecie, a jego książki będą polecane przez długie lata. Nie czytałam jeszcze innych cykli jego autorstwa, ale ten jeden bardzo mi się podoba - i odwiedzającym tego bloga też.
Miejsce 1.
Rącze konie, Cormac McCarthy (Trylogia Pogranicza tom I)
To moje drugie i jak dotąd najbardziej udane spotkanie z tym autorem. Rącze konie to książka która potrafi oczarować, ale nie zanudzić. Wciąga, ale nie sprawia, że przewracam oczami ze zniecierpliwienia (jak drugi tom tego cyklu i słynna Droga).
Hity i kity 2018
Było jeszcze lepiej niż w zeszłym roku: żadnej jedynki! I nie zdarzyło mi się też porzucenie książki w połowie. Niemniej jednak trafiały się pozycje słabe, i to właśnie od kitów zacznę.
Miejsce 3.
Zakon Krańca Świata, Maja Lidia Kossakowska (tom II)
Po całkiem miłym w odbiorze pierwszym tomie było to duże rozczarowanie. Fabuła tej historii mogłaby się zmieścić na pięćdziesięciu stronach, a autorka porzuciła opisy ciekawego świata postapo na rzecz mistycznych przeżyć głównego bohatera. Jednym słowem słabizna.
Miejsce 2.
CEO Slayer, Marcin Przybyłek
Kompletnie nie rozumiem celu powstania tej książki. Ok, autor miał pomysł, chciał ją wydać, udało mu się - spoko. Ale według mnie to takie lepsze wattpadowe opko z self insertem w roli głównego bohatera. Może ja jestem zbytnią idealistką i mam za dużo wiary w ludzi, ale nie kupuję wizji świata przyszłości Przybyłka.
Miejsce 1.
Płomienna korona, Elżbieta Cherezińska (Odrodzone królestwo tom III)
Powiem tak: wszystkie krytyczne opinie, które słyszeliście na temat tej książki (i całej serii) to prawda. Dwa pierwsze tomy mają jeszcze ręce i nogi, ale w trzecim autorka popłynęła na całego... Jest łatwy przepis na naprawienie tych książek: wystarczyłoby wziąć pierwszy tom, przepisać go od nowa skupiając się bardziej na rozwoju charakteru postaci i wydać go jako trylogię tak po 400 stron każdy tom. I mielibyśmy fajną polską powieść historyczną z elementami fantasy o niezbyt znanym księciu pragnącym zjednoczyć swój kraj. Ostatnią sceną byłaby epicka koronacja Przemysła. A tak dostaliśmy książkę o (dosłownie) wszystkim i niczym. Korona królów połączona z Sagą o Ludziach lodu, nie żadna polska odpowiedź na Grę o tron.
No to teraz najlepsze książki, które stanęły mi na drodze w ubiegłym roku. Było ich sporo - i dobrze, chociaż jakby się tak zastanowić, to jednak wolę pisać bardziej krytyczne recenzje.
Miejsce 3.
Miałam pewne zastrzeżenia do pierwszego tomu, ale generalnie jest to świetna historia, i dziwi mnie, że nie jest powszechnie znana i lubiana. Takie militarne fantasy z nutką steampunku to dokładnie mój klimat i wsiąkłam w ten świat okropnie. I jeszcze ta wyobraźnia autora: ludzie z cechami owadów, wszystkie te dziwne rodzaje broni... Po prostu uwielbiam.
Miejsce 2.
Rącze konie, Cormac McCarthy (Trylogia Pogranicza tom I)
To jest przykład książki, która powinna spodobać się większości czytelników. Są takie uniwersalne historie, które trafiają prosto w serduszko, i to zdecydowanie jedna z nich. Na mnie zadziałało.
Miejsce 1.
No cóż, tu się nie ma co rozpisywać, jestem kupiona. Marzę o kolejnym tomie (mam nadzieję, że Sanderson będzie pisał nieco szybciej od George'a R. R. Martina), mam kilka teorii na temat przeszłości oraz dalszego biegu wydarzeń, lubię oglądać fanarty, mam nadzieję, że powstanie z tego dobry serial - po prostu jestem fanką.
Zmiany na blogu w 2019 roku
Wciąż jestem zadowolona z wyglądu bloga i nie będę go na razie zmieniać, ale jest jedna nowość, którą już wprowadziłam i będę kontynuować, a mianowicie robienie zbiorczego posta z kupionymi książkami ostatniego dnia miesiąca. Ostatnio więcej kupuję i posty z serii Nowe książki musiałyby się ukazywać dwa, trzy razy w miesiącu, a wtedy mogłoby być ich więcej niż recenzji. Chciałabym tego uniknąć, i właśnie dlatego będę robić takie miesięczne podsumowania. To nie jest jakiś rewolucyjny pomysł, na większości blogów tak jest, ale ja jakoś wcześniej nie miałam takiej potrzeby. Teraz ją poczułam i będę tak robić u siebie.
Zaprzestałam chodzenia do biblioteki, bo często przynosiłam stamtąd rzeczy przeciętne czy wręcz słabe - jak ten nieszczęsny CEO Slayer. Za to mam na półce ponad dwadzieścia nieprzeczytanych papierowych książek, chcę również powtórzyć niektóre cykle przed przeczytaniem najnowszych tomów, więc materiału na bloga mi nie braknie. Zawsze są też e-booki, z którymi nieco przystopowałam, ale nie zerwałam całkowicie. Chciałabym, żeby ten 2019 rok był rokiem samych fajnych książek - dla mnie i dla Was, Czytelnicy. I żadnego bólu pleców - czytanie w takim stanie to istna męczarnia.
Akurat nie czytałam żadnej z książek, o których mówisz. :P Natomiast Sandersona mam jak najbardziej w planach, tak samo McCarthy'ego. Czytałam "Niewidzialną koronę" Cherezińskiej, ale nie porywa mnie ta literatura, więc raczej nie zapoznam się z innymi książkami autorki i nie przekonam się, czy "Płomienna korona" faktycznie jest taka słaba.
OdpowiedzUsuń