środa, 23 sierpnia 2017

44/2017 Rozgrywka Cienia, Tad Williams (Marchia Cienia tom II)


Mrok wypełzł zza dotychczasowej granicy i armia Ludzi Zmierzchu podeszła pod Zamek Marchii Południowej. Tymczasem książę Barrick, nękany do obłędu koszmarnymi snami, dotknięty zaklęciem bezwzględnej pani Yasammez, przekroczył Granicę Cienia. Tam przyszło mu się zmierzyć z istotami dziwniejszymi i straszniejszymi niż sama śmierć... Księżniczka Briony zaś, która musiała uciekać z zamku, po wielu niebezpieczeństwach dzięki pomocy leśnej boginki przystała do trupy aktorskiej. Na całym kontynencie mieszają się różne grupy interesów, w grę wchodzą starożytne artefakty obdarzone niewyobrażalną mocą i na dodatek budzą się uśpieni dotąd bogowie. Świat się zmienia...
Opis z okładki książki. 
To dość rzadko spotykane, ale tym razem tom drugi okazał się być lepszy niż pierwszy - tylko trochę, ale to już coś. Akcja już się nie ślimaczy, chociaż nie jest też jakoś specjalnie dynamiczna. Wszystko ładnie się rozwija i mam tylko jedno pytanie - czy nie mogło być tak od samego początku?

Wszyscy bohaterowie zmieniają swoje miejsce pobytu, a także ładnie rozwijają się jako postaci, dzięki czemu możemy ich jeszcze lepiej poznać i zrozumieć. Ucieszyłam się, że kilka postaci z drugiego planu dostało więcej czasu antenowego, co wyszło na dobre całej opowieści. O fabule nie chcę pisać, bo byłby to jeden wielki spoiler. No, może tylko stwierdzę, że jest satysfakcjonująca. Absolutnie niesatysfakcjonujące są za to miliony klisz i schematów dosłownie wylewających się z Rozgrywki Cienia. Wiem, że to jest klasyczne high fantasy, które na schematach bazuje, ale na wszystkich kocich bogów, nie uwierzę, że nie dało się tego zrobić lepiej. Jednym z głównych wyróżników dobrego fantasy jest udane światotwórstwo, które czasem Williamsowi wychodzi (tu za przykład podam chociażby lud Muskających Wodę, hybrydę ludzi i płazów z błoną pławną pomiędzy palcami, żyjący nad morzem i zajmujący się wszystkim związanym z wodą), a czasem jest tak bardzo odtwórcze, że szkoda gadać (zimna Północ, gorące Południe; lud o zwyczajach żywcem ściągniętych od Arabów i przedstawiciel tegoż ludu, który uważa, że kiedy kobieta na niego patrzy jest to równoznaczne z zaproszeniem do łóżka; dwie homoseksualne postaci, które są aktorami, no bo przecież to artyści, im wolno, a wśród przedstawicieli innych grup społecznych homoseksualizmu nie ma). Sporo było tych negatywnych przykładów, o wiele za dużo. A przecież można wykorzystać ograne motywy w kreatywny sposób, czego przykładem tutaj są czarodziejskie lustra, które bardzo przypadły mi do gustu.

Ogólnie jestem zadowolona, że postanowiłam przeczytać tę serię. Co prawda to dopiero połowa, ale mam przeczucie, że dalej będzie jeszcze lepiej. Oceniam Rozgrywkę Cienia na 3/5, bo mimo wszystko poprawa względem pierwszego tomu nie była aż tak znaczna.


To Anakin w towarzystwie pierwszego tomu. Powinnam wstawić to zdjęcie w poprzedniej recenzji, ale kompletnie o nim zapomniałam... Moja śliczna zakładka z góralskim wzorem już nie żyje, rozwaliłam ją niedługo potem.

3 komentarze:

  1. Ty to wypożyczasz czy kupiłaś? Z ciekawości wszedłem na księgarnie i allegro, żeby zobaczyć dostępność i tylko na allegro, ale to też nie wszystkie tomy. Ogólnie to chciałbym mieć "Inny świat", ale 200 zł to trochę sporawo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś się trafiło w mojej bibliotece, w której ogólnie nie ma za dużo fantasy.

      Usuń
    2. U mnie też jest, ale do biblio już nie chodzę, zresztą to i tak bym chciał na półce swojej. No to tam kiedyś.

      Usuń