czwartek, 4 czerwca 2020

13/2020 Szczypta nienawiści, Joe Abercrombie (Epoka obłędu tom I)


Wojna. Polityka. Religia. Nastała epoka obłędu. 
Przemysłowe kominy wznoszą się ponad Aduą, świat wrze od nowych możliwości, ale stare waśnie bynajmniej nie poszły w zapomnienie. 
Na spływającym krwią pograniczu Leo dan Brock próbuje zdobyć chwałę na polu bitwy i pokonać nękające Angland wojska Stoura Zmierzchuna. Liczy przy tym na pomoc korony, ale syn króla Jezala, nieudolny książę Orso, jest mistrzem w sztuce rozczarowywania ludzi. Obracająca się na szczytach socjety Savine dan Glokta – znana inwestorka i córka człowieka budzącego największą grozę w całej Unii – chce wspiąć się na sam wierzchołek tej hałdy żużlu, jaką jest społeczeństwo, i nie zamierza przebierać w środkach. Kiedy jednak slumsy eksplodują gniewem, żadne pieniądze nie są w stanie go ugasić. 
Nadciąga era maszyn – tyle że era magii nie zamierza odejść bez walki. Wspomagana przez Isern-i-Phail, obłąkaną góralkę, Rikke usiłuje zapanować nad błogosławieństwem – lub przekleństwem – długiego oka. Owszem, wizje przyszłości to piękna rzecz, ale dopóki nieomylna dłoń Pierwszego Wśród Magów wciąż pociąga za sznurki, trudno będzie tę przyszłość zmienić.
Opis fabuły: lubimyczytac.pl
Trochę bałam się zaczynać czytać tę książkę, bo wprost nienawidzę epoki rewolucji przemysłowej. Na myśl o wyzysku biedniejszych, niszczeniu przyrody i zatruwaniu środowiska aż się we mnie gotuje. Wiem, że Joe Abercrombie jest pisarzem, który przyprawia swoje fantasy sporą ilością dark, więc obawiałam się, że przywali mi naturalistycznymi opisami prosto między oczy. I owszem, w paru miejscach czułam się niekomfortowo, ale ogólnie odniosłam wrażenie, że przemoc i zło są tu tak przerysowane, że aż nierealne. No i bardziej niż na cierpieniu autor skupił się na seksie i romansach, a to wywołuje u mnie rozbawienie, nie obrzydzenie. Moje największe obawy na szczęście się nie sprawdziły, ale nie znaczy to jeszcze, że uważam Szczyptę nienawiści za dobrą książkę,

Tak jak zwykle Abercrombie stawia na wielu bohaterów, z których perspektywy śledzimy akcję rozgrywającą się w różnych zakątkach świata przedstawionego. Naliczyłam siedem głównych postaci, które są całkiem udane. W miarę da się im kibicować. Zwykle jeśli nawet robią coś złego, to nie wynika z ich sadystycznych czy psychopatycznych skłonności, ale raczej z zepsucia całego otaczającego ich świata. Nie żebym kogoś polubiła, ale dało się o nich czytać bez zgrzytania zębami, bo ich postępowanie było zrozumiałe i dobrze umotywowane.

Sama fabuła nie jest szczególnie interesująca. Minęło 30 lat od wydarzeń z poprzedniego tomu uniwersum, bohaterowie już się postarzeli, ich dzieci dorosły i mają teraz własne przygody. Tylko że tak naprawdę nic się nie dzieje. Są jakieś komunistyczno-luddystyczne bunty wewnętrzne i niepokoje na północnej granicy. Społeczeństwo się zmienia, młody następca tronu nie jest zbyt kompetentny, córka wodza próbuje zapanować nad darem jasnowidzenia, a syn dowódczyni zdobyć tyle wojennej chwały, by wyjść z cienia matki. Obrzydliwie bogata i bezwzględna kobieta przekonuje się, że świat bywa brutalny, a weteran wojenny z rodziną musi opuścić wieś i szukać szczęścia w mieście. Może i brzmi ciekawie, ale takie nie jest. Przez całą książkę miałam wrażenie, że akcja do niczego nie prowadzi. Ciekawsze rzeczy dzieją się dopiero w ostatnim rozdziale i dobrze wróżą na przyszłość. Szczypta nienawiści to jeden wielki wstęp bogato okraszony scenami erotycznymi. W trakcie czytania czasem odtwarzała mi się muzyczka z czołówki Mody na sukces, zwłaszcza w momencie powstania czworokąta miłosnego łączącego młodych bohaterów.

Być może w tym przypadku będzie dokładnie tak samo, jak w trylogii Pierwsze prawo - tam też tom otwierający był tylko nakreśleniem sytuacji i rozstawieniem pionków na szachownicy, ciekawsze rzeczy działy się później. Jak na razie jednak Szczypta nienawiści podobała mi się umiarkowanie, tak na 3/5, nie więcej. zapewne przeczytam kontynuację, ale chyba bez większego entuzjazmu.

Recenzje poprzednich książek Joego Abercrombiego: tutaj

2 komentarze:

  1. Ja swego czasu dla Gildii i Katedry pisałem tak oto o dwóch Abercrombiech: https://www.literatura.gildia.pl/tworcy/joe-abercrombie/czerwona-kraina/recenzja2 & http://katedra.nast.pl/artykul/7062/Abercrombie-Joe-Ostrze/

    Od tamtego po nic więcej nie sięgnąłem, co niby powinno o czymś świadczyć, ale tak w zasadzie nie mam nic przeciwko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Abercrombie tak pisze, że nawet chętnie się to przeczyta, ale raczej nie czeka się z utęsknieniem na następny tom. Ma pewien satysfakcjonujący poziom, ale szału nie robi. No i z brutalnością to faktycznie często przesadza.

      Usuń