środa, 1 listopada 2017

53/2017 Wyjście z cienia, Janusz A. Zajdel


W osiemdziesiąt lat po pierwszym kontakcie z Obcymi życie na Ziemi toczy się normalnie. Panuje pokój, dobra są rozdzielane dość równomiernie, a gospodarka jest ustabilizowana. Mało kto pamięta o zmorach poprzedniej epoki: o przeludnieniu, głodzie, niedoborze energii i dewastacji środowiska. O astronomicznych sumach przeznaczanych na wydatki zbrojeniowe, na nikomu niepotrzebne badania kosmiczne. Po Wielkiej Wojnie zlikwidowano dawne i zawiłe podziały terytorialne i zastąpiono je nowymi - kwadratami. Nad bezpieczeństwem Ziemi czuwają mieszkańcy Proximy Centaura, którzy rozbili inwazyjna flotę bestialskich Elgomajów. To dzięki pomocy Proksów ludzie zorganizowali się od nowa, to krążące na okołoziemskich orbitach statki Obcych chronią Ziemię przed ponownym atakiem. Proksowie już nie muszą bezpośrednio ingerować w ziemskie sprawy. 
Ludzie potrafią się już upilnować sami, dla niepokornych i zbyt dociekliwych czekają obozy pracy. Proksowie dyskretnie nas obserwują, w każdej chwili gotowi udzielić braterskiej pomocy...
Opis z okładki książki. 
Co tu dużo mówić: zawiodła mnie ta książka. Nie dlatego, że jest zła. Jest po prostu przeznaczona dla innej, dużo młodszej i mniej obeznanej z tego typu literaturą grupy docelowej.

Za przykład weźmy chociażby głównego bohatera, którym jest piętnastolatek o imieniu Tim. Chłopak dopiero zaczyna odkrywać prawdę o otaczającym go świecie i gościach z innej planety, która dziwnym trafem różni się od prawdy przekazywanej młodym ludziom w szkole. Pomysł dobry, ale gorzej z wykonaniem - już dawno nie czytałam książki, która próbowałaby mi coś tak łopatologicznie wyjaśnić. Analogie do komunizmu w Polsce są tak jasne, że zdają się świecić własnym światłem. Mnóstwo taniego dydaktyzmu, mało subtelności i nieprzewidywalności - to największe minusy Wyjścia z cienia.

Książka ma kilka jasnych punktów. Bardzo spodobało mi się porównanie ludzkości wykorzystywanej przez kosmitów do pszczół kontrolowanych przez pszczelarza. Dobra jest też koncepcja tajemniczości Obcych, o których nie wiadomo właściwie nic. Ziemscy naukowcy zrzeszeni w tajnym stowarzyszeniu próbują ich rozpracować i ustalić słabe punkty, ale szło im jakoś średnio - przez osiemdziesiąt lat nie udało im się dowiedzieć niczego konkretnego. Cóż, przynajmniej niektórzy się starali, bo większości ludzi żyło się całkiem nieźle. Może nie szałowo, ale człowiek pozbawiony większych ambicji mógł sobie spokojnie przeżyć całe życie. Gorzej z tymi, którzy próbowali się buntować, byli zsyłani do specjalnych stref i zmuszani do pracy na rzecz Obcych. Najlepsze było to, że to sami ludzie pilnowali porządku i karali niepokornych, by nie narazić się kosmicznym przyjaciołom. Panowała istna autocenzura i nastrój paranoi, który Zajdel opisał świetnie.

Nie mogę zrozumieć tego, jak autor napisał postaci kobiece, których jest aż cztery. Jedna z nich to dziewczyna Tima, z którą ten spędza czas po szkole i rozmawia na przeróżne tematy, od codziennych spraw po wątpliwości związane z Proksami. Dziewczyna pojawia się w kilku momentach książki i służy głównie do tego, żeby wprowadzić ekspozycyjne dialogi, ale to jest w miarę ok. Jest też staruszka zbierająca grzyby w lesie w jednej epizodycznej scence oraz matka i ciotka bohatera, dwie bezimienne kobiety służące do przyniesienia jedzenia i wychodzenia z domu w czasie, gdy mężczyźni muszą naradzić się w Ważnych Sprawach. Gdyż działaniem w ruchu oporu zajmują się w tej książce tylko mężczyźni, co jest dziwne i nienaturalne i nie da się wytłumaczyć czasami, w których Wyjście z cienia powstało (przełom lat 70. i 80.). Przecież w Komitecie Obrony Robotników działały kobiety, tak samo jak we wczesnej Solidarności - i Zajdel nie mógł o tym nie wiedzieć żyjąc wtedy w Polsce i przy okazji będąc jednym z solidarnościowych działaczy. Jedna czy dwie pełnokrwiste postaci kobiece zupełnie by tej książce nie zaszkodziły. No cóż, to były inne czasy, wtedy nikt nie zwróciłby na to uwagi. Zresztą mam wrażenie, że grupą docelową byli chłopcy i było jasne, że w książce dla chłopców to przedstawiciele ich płci musieli robić fajne rzeczy. Trochę to głupie, bo spokojnie można było zachęcić do lektury również dziewczęta i dać im żeńskie wzory do naśladowania, ale cóż, tak autor chciał, więc tak jest.

Drugą dziwną kwestią jest sprawa równowagi ekologicznej na Ziemi. Obcy nie lubią mrówek, więc są one tępione i zostało ich już niewiele. Obcy podzielili świat na kwadraty strzeżone przez wieżyczki z laserami. Ptaki nie zrozumiały koncepcji nowego podziału terytorialnego i większość gatunków została laserowo wystrzelana, zostały tylko te osiadłe. Nie jestem ekspertem, ale podejrzewam, że wyginięcie większości mrówek i ptaków doprowadziłoby do katastrofy i załamania ekosystemów i skutki takiego działania powinny być jakoś opisane, tymczasem czegoś takiego w książce nie spotykamy. Może trochę się czepiam, bo jest to socjologiczne science fiction i cały świat przedstawiony jest tylko pretekstem do ukazania pewnych zjawisk, ale jednak życzyłabym sobie większej rzetelności.

Teraz pora na podsumowanie: generalnie nie polecam, ale nie mogę uznać Wyjścia z cienia za złą książkę. Tak, jak już wspominałam na początku, jest to historia prosta i skierowana do konkretnego odbiorcy, a ja jednak wolę bardziej uniwersalne opowieści. Moja ocena to 3/5.

2 komentarze:

  1. Ja wiem jedynie, ze chce poznac jak najwiecej ksiązek Zajdla. Dlatego pewnie opinię na temat tej ksiązki predzej, czy pozniej sama sobie wyrobie po prostu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już moja trzecia książka Zajdla i też nie zamierzam na tym poprzestać.

      Usuń