niedziela, 19 listopada 2017

54/2017 George Lucas. Gwiezdne Wojny i reszta życia, Brian Jay Jones


Luke Skywalker, Han Solo, Indiana Jones i człowiek, który ich wymyślił, George Lucas - genialny filmowiec i najbardziej wpływowa postać w historii kina. 
25 maja 1977 roku do zaledwie trzydziestu dwóch amerykańskich kin został wprowadzony niskobudżetowy niezależny film science-fiction. Wymyślone, napisane i wyreżyserowane przez mało znanego twórcę George'a Lucasa Gwiezdne Wojny niespodziewanie pobiły wszelkie rekordy oglądalności. Zmieniły też kinematografię, zapoczątkowując nowy sposób produkcji i promocji filmów, a przede wszystkim zrewolucjonizowały świat efektów specjalnych. Lucas, inspirowany przez innowatorów takich jak Francis Ford Coppola czy Steven Spielberg, korzystał z najnowszych osiągnięć techniki i ciągle ulepszał swoje dzieła. Tak jak jego filmy i bohaterowie weszli do kanonu kinematografii, tak on sam stał się uwielbianą przez miliony ikoną kina.
Opis z okładki książki. 
Na samym początku odniosę się może do okładkowego opisu tej książki, który przytaczam wyżej: owszem, ludzie (w tym ja) uwielbiają i kochają Gwiezdne Wojny, ale wątpię, by te uczucia przenosiły się bezpośrednio na ich twórcę. Jest wręcz odwrotnie, fani nie mogą wybaczyć Lucasowi ciągłego grzebania w Epizodach IV-VI, zmieniania wydźwięku niektórych scen (przecież wiadomo, że to Han strzelił pierwszy, i żadna argumentacja nie przekona mnie, że od zawsze miało być inaczej), nadmiaru cyfrowych efektów specjalnych w Epizodach I-III, irytującego Jar-Jara, drewnianego Haydena Christiansena, bezsensownych midichlorianów mających wyjaśnić Moc, czy też nawet sprzedania praw do serii wytwórni Disneya. Oczywiście wiadomo, że wszystkim się nie dogodzi i zawsze ktoś będzie narzekał, ale w tych zarzutach jest mnóstwo racji. Ja również uważam, że Lucas mógł zrobić pewne rzeczy inaczej, ale po lekturze jego biografii przynajmniej zrozumiałam, dlaczego dokonał akurat takich wyborów. I za to bardzo książce i jej autorowi dziękuję - za zrozumienie twórcy jednej z moich ulubionych filmowych serii.

Lubię Gwiezdne Wojny, to już wiadomo. Lubię też filmy i nie ograniczam się do ich oglądania, interesuję się również kwestiami technicznymi: montażem, scenografią, efektami specjalnymi, muzyką. Nie jestem wielką ekspertką, ale pewne rzeczy potrafię zauważyć i cieszę się nimi w trakcie seansu. Wszystkim zainteresowanym filmowym tematem polecam youtubowy kanał Marcina Łukańskiego Na Gałęzi, który w przystępny i bardzo interesujący sposób wyjaśnia wiele ciekawych kwestii technicznych. Książka łącząca ze sobą Gwiezdne Wojny i szerzej pojęty film wydawała się być dla mnie idealna - i tak też właśnie było. Sam tytuł biografii sugeruje, co będzie jej głównym tematem. Faktycznie, większość książki Brian Jay Jones poświęcił powstawaniu i kręceniu słynnej kosmicznej sagi. Poznajemy mnóstwo informacji i anegdot na temat pisania scenariusza, castingów, tworzenia planów filmowych i efektów specjalnych, a także promocji i dystrybucji gotowych filmów. Jednym słowem: wszystko, czego oczekiwałam.

Ale to jeszcze nie koniec, książka zaoferowała mi więcej. Szczególnie spodobały mi się fragmenty o działaniach przemysłu filmowego w zakresie finansowania i produkcji oraz wszelkie wzmianki o działalności George'a Lucasa jako innowatora. Lucas przewidział wiele rzeczy, m. in. upowszechnienie kaset video i dobrego sprzętu do kręcenia amatorskich filmików oraz uzyskanie masowego dostępu do filmów i seriali przez Internet - tę ideę dziś realizuje chociażby Netflix. Włożył też wiele pracy, by wcielić swoje pomysły w życie: to Lucasowi zawdzięczamy lepsze udźwiękowienie filmów i lepszą jakość dźwięku w salach kinowych, powszechne cyfrowe efekty specjalne (to jego firma, Industrial Light & Magic stworzyła technologię i programy potrzebne do generowania komputerowych efektów, a później zdobyła worek Oscarów za swoją działalność), kręcenie i dystrybucję filmów w formacie cyfrowym zamiast na tradycyjnej taśmie (to akurat było przeciętnie dobre, filmu nakręconego cyfrowo w HD nie da się przerobić na format 4K, który już niebawem będzie telewizyjnym standardem, za to przy filmie nakręconym klasycznie da się zwiększać rozdzielczość bez strat w jakości obrazu), czy chociażby taki drobiazg, jak przesunięcie napisów na koniec filmu, co wcześniej było nie do pomyślenia. George Lucas dostrzegł również potencjał w sprzedaży gadżetów związanych z filmem - nikt wcześniej nie robił tego na taką skalę i z takim powodzeniem. Ma swój wkład również w powstanie rozbuchanych kampanii reklamowych mających zainteresować widza filmem. Ja osobiście nie lubię działań marketingowych i uparcie odmawiam zobaczenia chociażby trailera najnowszych Gwiezdnych Wojen, chociaż na sam film wybiorę się na 100%.

W biografii nie zapomniano o młodości i życiu prywatnym Lucasa, a także o innych jego filmach - dla wielu osób Indiana Jones jest o niebo lepszy od Gwiezdnych Wojen. Podoba mi się też podkreślanie związków Lucasa z innymi wybitnymi twórcami, m. in. Francisem Fordem Coppolą i Stevenem Spielbergiem, którzy razem tworzyli pełne pomysłów środowisko filmowe i niejednokrotnie wzajemnie się wspierali. Charakter Lucasa został dobrze nakreślony. Po skończeniu lektury nie mam wątpliwości, że to ponadprzeciętny filmowiec kochający montaż i nienawidzący pisać scenariuszy, który chce mieć wszystko pod kontrolą i nie dopuszcza do siebie krytyki. Cokolwiek robi, będzie to zrobione tak, jak chce, lub wcale. Nie lubi Hollywood i wielkich wytwórni i zrobił wszystko, by się od nich uniezależnić. To nieśmiały i niepozorny introwertyk, który lubi wyścigi samochodowe i realizuje się jako ojciec czwórki dzieci. Po przeczytaniu jego biografii mam wrażenie, jakbym naprawdę go znała, i to chyba największa pochwała, jaką można dać temu typowi literatury.

Autor książki, Brian Jay Jones, podszedł do tematu poważnie i fachowo, a przy tym mam wrażenie, że sam jest fanem Gwiezdnych Wojen. W miejscach, gdzie opisuje przejściowe trudności w ich kręceniu, a potem ich przezwyciężanie, a także sukces, jaki filmy odniosły na całym świecie, czuć autentyczną radość i entuzjazm. Potrafi też spojrzeć na Lucasa krytycznym okiem i wytknąć jego wady. Duży plus przyznaję za rozbudowaną bibliografię, przypisy i indeks, dzięki którym spokojnie można użyć tej książki przy pisaniu prac naukowych czy też potraktować jako punkt wyjścia do dalszych poszukiwań wiedzy. Całość oceniam na 5/5 i od teraz będę z nią porównywać każdą kolejną przeczytaną biografię.


Dobry, pożyteczny Anakin. Kiedy zostawisz na chwilę książkę samą, on już zadba o to, żeby przypadkiem się nie zamknęła. To, że nie chciał zejść, to już inna historia.

2 komentarze:

  1. Jaki uroczy futrzak :D A jeśli o książkę chodzi - ja jakąś super wielką fanką Gwiezdnych Wojen nie jestem, a Lucas średnio mnie interesuje... Rozumiem to uniwersum, ale po prostu mnie nie kupuje. Nie wychowałam się na tych filmach, a książki też mnie nie porwały :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Fanką Gwiezdnych Wojen nie jestem (chociaż znać i oglądać muszę, ze względu na synów ;)), jednak muszę to napisać - Twój kociak jest absolutnie uroczy i ma piękne imię :3
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń