poniedziałek, 24 czerwca 2019

13/2019 Harry Potter i przeklęte dziecko, J. K. Rowling, John Tiffany, Jack Thorne

Harry Potter nigdy nie miał łatwego życia, a tym bardziej nie ma go teraz, gdy jest przepracowanym urzędnikiem Ministerstwa Magii, mężem oraz ojcem trójki dzieci w wieku szkolnym. 
Podczas gdy Harry zmaga się z natrętnie powracającymi widmami przeszłości, jego najmłodszy syn Albus musi zmierzyć się z rodzinnym dziedzictwem, którego nigdy nie chciał przyjąć. Gdy przyszłość zaczyna złowróżbnie przypominać przeszłość, ojciec i syn muszą stawić czoło niewygodniej prawdzie: że ciemność nadchodzi czasem z zupełnie niespodziewanej strony.
Opis z okładki książki. 
Lubię Pottera, i to bardzo, ale do tego dodatku do historii Chłopca, Który Przeżył jakoś wcale mnie nie ciągnęło. Najpierw przeczytałam masę niezbyt pochlebnych recenzji, potem streszczenie, w końcu nabyłam swój egzemplarz, który i tak musiał trochę na półce odstać. Czy żałuję? Nie, ale szału nie było.

Nie mam zamiaru wylewać na tę pozycję wiadra pomyj, bo na to nie zasługuje. Nie czuję też świętego oburzenia na myśl, że coś takiego powstało. Spoko, autorka poczuła potrzebę dopowiedzenia czegoś do swojej historii, niech to zrobi, jej prawo. Moim prawem jest przeczytanie Przeklętego dziecka i stwierdzenie, że nie dołączam go do headcanonu. Ot, fanfik jakich wiele w necie. Na pewno można znaleźć wiele lepszych dzieł tego typu (i tysiące gorszych), często też wykorzystują te same ograne motywy, jak podróże w czasie czy córka Voldemorta - zwłaszcza ta ostatnia jest tak uroczo opkowa, że aż mi się w trakcie czytania robiło ciepło na serduszku :)

Książka ma przepiękne złocone skrzydła na wewnętrznej stronie okładek - taki mały bajerek, który bardzo ucieszył moje oczy.
Szkoda, że Przeklęte dziecko jest takie przeciętne. Parę pomysłów wypaliło - alternatywne rzeczywistości, postaci Albusa Pottera i Scorpiusa Malfoya, sam Draco Malfoy i jego stosunek do syna. Draco okazał się być najlepszym i najtroskliwszym rodzicem tej książki. Duet młody Potter i młody Malfoy ma bardzo duży potencjał i aż chciałoby się poczytać więcej o ich niecodziennej przyjaźni. Niestety reszta jest już cięższa do zniesienia. Bohaterowie zachowują się jakby ktoś wyciął im połowę mózgu (zwłaszcza Ron i Hermiona zdają się mieć zupełnie inne charaktery). Harry momentami jest wręcz tyranem posuwającym się do gróźb i zastraszania. Ok, niby jest to wytłumaczone troską o syna, potem przeprasza i wszystko jest dobrze, ale i tak było to bardzo toksyczne, dziwne i zupełnie nie pasujące do tego Harry'ego, którego znamy. I jeszcze te wszystkie opkowe motywy, o których już nawet nie chce mi się wspominać...

Mimo wad nie cierpiałam podczas lektury Przeklętego dziecka. Czyta się go szybko i nawet przyjemnie. Forma dramatu w niczym nie przeszkodziła, mam na tyle duży zapas wyobraźni, by zwizualizować sobie wszystkie lokacje i niedopowiedzenia. Zapewne połowa fabuły zaraz wyleci mi z głowy, takie to było wszystko nijakie i mało oryginalne, ale dam pozytywną ocenę 3/5. Czy trzeba przeczytać Przeklęte dziecko? Moim zdaniem nie, można żyć bez jego znajomości i nadal nazywać się fanem Pottera. Ale oczywiście można, i nie będzie to jakieś traumatyczne przeżycie. 

3 komentarze:

  1. Tak się spodziewałam, ze ta książka to nic specjalnego. A połowę mózgu niektóre postaci straciły jeszcze w podstawowym cyklu. Dzięki za szczerą ocenę i ostrzeżenie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawno nie czytałam Harry'ego, ciekawe jak bym go teraz odebrała po tych kilku ładnych latach. Wcześniej mi się wszystko jako tako kleiło, chociaż wiem, że nie jest to najbardziej spójny cykl na świecie, średnio mi leżał romans Hermiony i Rona, no i przede wszystkim nie kupuję wątku wielkiej miłości Snape'a do Lily.

      Usuń
  2. Bardzo mi się podobała, polecam przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń