czwartek, 30 stycznia 2020

4/2020 Delikatny nóż, Philip Pullman (Mroczne materie tom II)

Lyra trafia do innego świata , świetlistego, nawiedzonego Cittagazze, gdzie karmiące się ludzkimi duszami Widma chodzą po ulicach, a pod niebem niesie się odległy trzepot anielskich skrzydeł. Na szczęście znajduje w nim sprzymierzeńca: dwunastoletni Will Parry, zabójca i zbieg, zrządzeniem losu również trafił do niezwykłego nowego świata. Podczas niebezpiecznej podróży pomiędzy światami Lyra i Will wpadają na trop śmiertelnie groźnej tajemnicy, a w ich ręce trafia przedmiot o ogromnej niszczycielskiej mocy. Na dodatek z każdym krokiem są coraz bliżej innego, jeszcze gorszego zagrożenia i wstrząsającej prawdy o swoim przeznaczeniu.
Opis z okładki książki.
Zdziwiło mnie trochę, jak mało pamiętałam z tej książki: właściwie tylko sam początek, Jakoś tak rozmazała się w mojej pamięci, jak to czasem drugie tomy mają w zwyczaju. A szkoda, bo Delikatny nóż jest gorszy od pierwszego tomu tylko pod jednym względem: nie ma tu pancernych niedźwiedzi. Od kolejnego tomu zaś jest pod pewnymi względami lepszy - wciąż dobrze pamiętam romboidalne słonie na wrotkach, i mam wielką nadzieję, że w serialu zmienią ten wątek na coś znacznie mniej absurdalnego.

Ale na to będę narzekać po przeczytaniu Bursztynowej lunety, teraz wracam do Delikatnego noża. Ostrzegam, w dalszej części recenzji będą znajdować się spoilery. Wielką zaletą tej książki jest wprowadzenie drugiego głównego bohatera, czyli Willa. Lubię Lyrę, ale śledzenie wyłącznie jej przygód przez całą trylogię mogłoby okazać się męczące. Will dostaje tu sporo miejsca i retrospekcje, które pozwalają go dobrze poznać. Odruchowo kibicuje się mu w misji poszukiwania ojca (która ma zakończenie ocierające się o tandetę, ale jeszcze do zniesienia) i współczuje ciężkiego życia. Razem z Lyrą tworzą świetny duet, i aż szkoda, że w końcówce zostają rozdzieleni, bo chętnie bym ich jeszcze poobserwowała. Sama Lyra trochę się zmieniła od poprzedniego tomu, jest teraz bardziej ostrożna i próbuje działać z większą rozwagą. Zdarza się jej jednak popełnić błąd - i dobrze, bo przecież jest jeszcze dzieckiem.

Moją ulubioną częścią tej książki jest skakanie pomiędzy światami i same inne światy. Lubię ten motyw i jego użycie w książce, filmie czy serialu automatycznie podnosi w moich oczach ocenę tego dzieła - oczywiście jeśli jest to zrobione dobrze. Tutaj wieloświat zdecydowanie wyszedł autorowi. Najlepsze momenty to te, w których Lyra próbuje odnaleźć się w Oksfordzie Willa, tak podobnym do jej ojczystego Oksfordu, jednak różniącego się na tyle, by było to źródłem zabawnych sytuacji.

Wspomniałam wcześniej, że nie ma tu pancernych niedźwiedzi, jednak pojawiają się inni bohaterowie z pierwszego tomu. Swój czas mają czarownice pod przewodnictwem Serafiny Pekkali i aeronauta Lee Scoresby. Krótkie, lecz mocne wejście ma diaboliczna jak zawsze pani Coulter. O lordzie Asrielu jedynie się wspomina, ale w kontekście tego, że jest to długo oczekiwany wybawca, którego trzeba wesprzeć. Nikt nie wie, że w okrutny sposób zamordował dziecko, by osiągnąć cel, Lyra tego nie rozgłosiła. Nie pamiętam, czy ta kwestia wypłynie w finale trylogii - a powinna, bo to szalenie interesujące.

Delikatny nóż zasługuje na 5/5, zwłaszcza ze względu na wielotorową narrację, która pozwoliła spojrzeć na wydarzenia czymś więcej, niż tylko oczami głównej bohaterki. Zabrakło mi tu momentów wzruszenia, jakie miałam przy Zorzy polarnej, ale za to całą książkę czytało mi się lepiej, szybciej, z większym zainteresowaniem. Mam nadzieję, że ostatni tom będzie w rzeczywistości lepszy, niż zapamiętałam i nie zostawi po sobie niesmaku, który trochę zepsułby mi bardzo udany początek i środek tej historii.

Recenzja pierwszego tomu Zorza polarna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz