sobota, 29 lipca 2017

41/2017 Piąta fala. Ostatnia gwiazda, Rick Yancey (Piąta fala tom III)

 
Ostatni tom elektryzującej trylogii Piąta fala! Zostały cztery dni. Potem z powierzchni Ziemi zniknie wszelki ślad po człowieku. Ucieczka i ukrywanie się nie mają już sensu. Jedyną szansą dla ludzkości jest podjęcie nierównej walki z wrogim najeźdźcą. Tylko kim naprawdę jest nieprzyjaciel? Czy bohaterom uda się wypełnić ryzykowną misję? I jaką rolę w ratowaniu świata odegra Cassie? Odliczanie właśnie się rozpoczęło.
Opis fabuły: lubimyczytac.pl 
Wróciłam do tego cyklu tylko dlatego, że moim najnowszym postanowieniem jest zakończyć rozpoczęte serie - te, które uznam za warte doczytania. Trzeci tom Piątej fali załapał się ledwo, ledwo, i to tylko dlatego, że byłam ciekawa, czy najgłupsi kosmici we Wszechświecie poradzą sobie z podbojem Ziemi.

Będę trochę spoilerować, ale niestety bez tego nie dam rady wylać wszystkich moich żali nad tą książką. Oczywiście okazało się, że najlepszym sposobem na pozbycie się kosmicznych najeźdźców jest ten z Dnia Niepodległości (oczywiście mówię o oryginale z lat 90., ta ostatnia kontynuacja to porażka): wystarczy wysadzić statek-matkę i problem znika. Niestety bohaterowie Piątej fali nie dysponują bombą z zapalnikiem czasowym, więc ktoś musi się poświęcić. I tu między innymi wychodzi mój największy problem: nadmierny patos i wymuszanie wzruszenia. W pewnych momentach czułam, jakby autor krzyczał do mnie: WZRUSZ SIĘ, PRZECIEŻ TO TAKIE SMUTNE I PODNIOSŁE, MUSISZ PŁAKAĆ! Niestety, nie ze mną te numery. Owszem, przy niektórych książkach zdarza mi się uronić łzę (ewentualnie całe wiadro), ale na pewno nie są to pozycje pełne fraz jak ze stereotypowego Cohelho: Teraz to ja jestem ludzkością albo Musimy kochać, żeby ich pokonać (cytaty niedosłowne, nie chce mi się szukać właściwych, ale sens jest zachowany).

Druga wielka wada cyklu to kosmici. Podobno przylecieli uratować Ziemię przed zniszczeniem przez ludzi. Ładne mi to ratowanie, olbrzymie tsunami i bombardowanie z orbity na pewno nie zaszkodziły naszej planecie, co nie? Nie kupuję też polityki przerabiania dzieci na żywe bomby i wysyłania ich do skupisk ludzkich. Niby miało to sprawić, że ludzie przestaną sobie ufać i przez to nie będą w stanie odbudować cywilizacji, ale ja widzę tu też wymuszony dramatyzm: małe, niewinne dzieciątka eksplodują jak kamikaze, to takie WZRUSZAJĄCE! Właściwie nie wiadomo też do końca, czy na Ziemię przybyli prawdziwi kosmici, czy tylko ich elektroniczne wersje wgrywane w ludzkie ciała. Może i autor to jakoś wyjaśnił, ale pod koniec książki było mi tak bardzo wszystko jedno, że nie pamiętam już takich szczegółów.

Znalazłam jednak kilka pozytywów. Postaci były napisane całkiem w porządku, po bardzo długiej przerwie pomiędzy tomami nadal pamiętałam kto jest kim i co mniej więcej wcześniej robił. Pochwalę też obycie autora w tematach militarnych. Niestety często brak wiedzy i jakaś niechęć do researchu jest widoczna u kobiet piszących coś zahaczające o wojnę czy kosmos (np. bohaterowie lecą statkiem kosmicznym, ale o jego napędzie czy uzbrojeniu to już autorka nie wspomnie, bo po co). Miło jest poczytać o czymś, na czym autor się zna albo włożył w przygotowanie do pisania książki trochę wysiłku i się dowiedział. Doceniam też próbę poruszenia trudnego tematu, jakim jest używanie dzieci jako żołnierzy na wojnie. Młodzi ludzie są bardzo podatni na propagandę i manipulację i niestety różne ugrupowania to wykorzystują do dnia dzisiejszego.

Piąta fala dostanie ode mnie smutne 2/5. Nie była to całkowita strata czasu, ale zupełnie nic by się nie stało, gdybym nie przeczytała tej trylogii.

1 komentarz:

  1. Czyli pozostawiam wciąż w wyczekiwaniu spotkanie z tą trylogią, może kiedyś w wolniejszym czasie po nią sięgnę. :)
    Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń