niedziela, 5 grudnia 2021

8/2021 Odprysk Świtu, Brandon Sanderson


Po odkryciu statku-widma, którego załoga najprawdopodobniej zginęła, próbując dotrzeć do otoczonej sztormami wyspy Akinah, Navani Kholin musi wysłać ekspedycję, by upewnić się, że wyspa nie wpadła w ręce wroga. Podlatujący zbyt blisko Świetliści Rycerze nagle tracą całe Burzowe Światło, więc podróż musi się odbyć drogą morską. 
Właścicielka statku Rysn Ftori utraciła władzę w nogach, ale zyskała towarzystwo Chiri-Chiri, żywiącego się Burzowym Światłem skrzydlatego skowrończyka – istoty należącej do gatunku uważanego za wymarły. Teraz podopieczna Rysn choruje, a jedyną nadzieją na jej wyzdrowienie jest udanie się do starożytnego domu skowrończyków – Akinah. Z pomocą Lopena, niegdyś jednorękiego Wiatrowego, Rysn musi przyjąć misję powierzoną jej przez Navani i wpłynąć w niebezpieczny sztorm, z którego nikt nie uszedł z życiem. Jeśli załodze nie uda się odkryć tajemnic ukrytego miasta na wyspie, zanim spadnie na nich gniew jego starożytnych strażników, los Rosharu i całego cosmere zawiśnie na włosku.

Opis z okładki książki

Odprysk Świtu to druga minipowieść z uniwersum Archiwum Burzowego Światła, druga i, według mnie, ciekawsza i bardziej wciągająca. Przeczytałam ją w ciągu jednego dnia - samo to o czymś świadczy.

Bohaterką książki jest Rysn, znana z głównego cyklu niepełnosprawna handlarka, obecnie właścicielka statku. Kobieta podejmuje się niebezpiecznej misji zbadania odległej wyspy, która rzekomo skrywa skarby i tajemnice mogące pomóc w toczącej się wojnie. Nie wyrusza jedynie dla zysku; odwiedzenie tego miejsca to jedyny sposób, by pomóc towarzyszącemu jej wpół legendarnemu stworzeniu, które ostatnio wydaje się być jakieś chore... I to tyle jeśli chodzi o fabułę, nie będę zdradzać za dużo. 

Chętnie podzielę się za to moją opinią na temat Odprysku Świtu. Książka trafiła w mój gust lepiej niż Tancerka Krawędzi - może dlatego, że Zwinka mimo wszystko trochę mnie irytuje? O Rysn, jej towarzyszach i załodze czytało mi się przyjemniej. Ogólnie całkiem lubię wątki morskie opisujące życie na statku, i tu trochę było tego dobrego. Dostajemy tu rozwinięcie kilku drugoplanowych postaci i dobrą przygodową fabułę, zaskakująco zwartą jak na Sandersona. Scena batalistyczna w finale też jest opisana dość oszczędnie, no wprost ciężko uwierzyć, że ten pisarz tak potrafi.

Nadal twierdzę, że te nowelki nie są lekturą obowiązkową, lecz jedynie dopełnieniem głównego cyklu napisanym z potrzeby serca autora, ale ta naprawdę mi się spodobała. Jestem takim typem czytelnika, który zapozna się ze wszystkimi dodatkami, o ile tylko lubi dane uniwersum wystarczająco mocno, i to jest właśnie taki przypadek. Więc pisz pan co chcesz, panie Sanderson, ja będę czytać. Wolałabym jednak, żeby były to raczej Odpryski Świtu niż Tancerki Krawędzi, ale to tylko moje osobiste preferencje. No i na koniec ocena - 5/5 bez żadnego wahania.

Recenzja I tomu: Droga Królów

Recenzja II tomu: Słowa Światłości

Recenzja III tomu: Dawca Przysięgi

Recenzja IV tomu: Rytm Wojny

Recenzja podsumowująca tomy I-III

Recenzja minipowieści Tancerka Krawędzi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz