poniedziałek, 10 kwietnia 2017

16/2017 Czterdzieści i cztery, Krzysztof Piskorski


Rok 1844. Odkrycie energii próżni zmieniło historię. Wojny i powstania potoczyły się nowym torem, a europejskie mocarstwa kolonizują światy równoległe. Do odciętej blokadą Anglii przybywa Eliza Żmijewska - poetka i ostatnia kapłanka zapomnianego słowiańskiego bóstwa. Ma wykonać wyrok na bogatym przemysłowcu, Konradzie Załuskim, wydany przez samego Juliusza Słowackiego. Czy Załuski naprawdę jest winny zdrady? A może padł ofiarą rozgrywki dwóch wieszczów? 
Europa stoi na krawędzi wojny. Rewolucjoniści, luddyści i szaleni prorocy snują piętrowe intrygi. Armie, tajne policje oraz floty powietrznych okrętów czekają na znak. Z pozaświatowych kolonii Francji, Anglii oraz Rosji nadciągają egzotyczne stworzenia i obce siły. Coś lęgnie się w ciemnych zaułkach miast...
Opis fabuły z okładki książki. 
Czterdzieści i cztery to doskonały przykład tego, że polska literatura pełna jest dzieł ciekawych i oryginalnych, a nasi rodzimi autorzy potrafią pozytywnie zaskoczyć. Nie wiem dlaczego, ale oczekiwałam czegoś ok, ale bez fajerwerków, a okazało się, że ta książka to świetny mix akcji, steampunku i epoki romantyzmu. Wciągnęłam się już po kilku stronach i ciężko było mi się od niej oderwać.

Duże brawa dla Krzysztofa Piskorskiego szczególnie za to, jak udało mu się oddać klimat początku XIX wieku i jednocześnie nieco go unowocześnić poprzez dodanie technologii aetherowej. Umiejętnie wybrał też barwne postaci z epoki i wrzucił je do swojej książki. Na końcu jest zamieszczona odautorska notka wyjaśniająca niektóre inspiracje i nawiązania, ale fajnie jest odkrywać je samemu.

Początkowo bałam się, że ilość wątków mnie przytłoczy, bo mamy tutaj: walki narodowowyzwoleńcze, poezję, energie aetherową, światy równoległe, inteligentne wielkie robale, gadającą głowę, słowiańskie wierzenia... I uwierzcie mi, to jeszcze nie wszystko. Ale autor skupił się na postaci Elizy Żmijewskiej i to ona zawsze jest w centrum wydarzeń, poznajemy ten skomplikowany świat tylko z jej perspektywy. To całkiem sympatyczna bohaterka, chociaż jest trochę za dobra w zbyt wielu dziedzinach - taki mały minusik. Bardzo podobały mi się jej próby napisania wiersza: a to minęła już odpowiednia chwila, a to już udało się jej coś wymyślić, a później okazywało się, że to przecież jest już wiersz kogoś innego... Biedna Eliza, przez całą książkę nie było jej dane zostać poetką. :) Gdyby dorzucić tam jeszcze jednego czy dwóch bohaterów, z perspektywy których poznawalibyśmy akcję, zrobiłby się straszny tłok i powieść musiałaby urosnąć do trylogii czy nawet cyklu.

Do ideału trochę zabrakło, zwłaszcza za sprawą zakończenia. Nie było złe, ale spodziewałam się czegoś innego, może bardziej epickiego. Przez chwilę byłam rozczarowana, jednak później przemyślałam sprawę i stwierdzam, że finał jest odpowiedni. Tak jak u Sapkowskiego: nie podobały mi się zakończenia Sagi o wiedźminie i Trylogii husyckiej, ale w sumie były one dobrze wyważone, ani zbyt słodkie, ani zbyt gorzkie. Tak też (no, może na mniejszą skalę) było i w Czterdzieści i cztery.

Pomimo kilku wad dam tej książce 5/5, bo dostarczyła mi tego, co w czytaniu lubię najbardziej: wartkiej akcji, ciekawych pomysłów, nawiązań, przy których trzeba ruszyć głową i pozytywnych bohaterów. Dopiero tuż przed napisaniem tej recenzji dowiedziałam się, że inna książka Krzysztofa Piskorskiego - Cienioryt - dostała w 2013 roku nagrodę im. Janusza A. Zajdla, czyli największe wyróżnienie polskiej literatury fantastycznej. Szybciutko wpisuję ją na listę do przeczytania i cieszę się, że odkryłam kolejnego dobrego rodzimego twórcę.  

1 komentarz:

  1. ja za każdym razem, kiedy sięgam po polskie książki jestem pozytywnie zdziwiona. na tę książkę poluję już od jakiegoś czasu, więc cieszę się, że pozytywnie ją oceniasz. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń