czwartek, 8 sierpnia 2019

16/2019 Top Gear od środka czyli And on That Bombshell, Richard Porter


Przez 13 lat, 22 sezony i 175 odcinków Richard Porter pracował jako scenarzysta Top Gear; to on współtworzył scenariusz tego najlepszego programu motoryzacyjnego na świecie, od niewyemitowanego nigdy odcinka pilotowego po ostatni topgearowy występ Jeremy’ego Clarksona, Richarda Hammonda i Jamesa Maya w maju 2015 roku. 
W tym czasie – niszcząc samochody, wywołując incydenty dyplomatyczne, podpalając przyczepy kempingowe i mało nie pozbawiając życia jednego z prezenterów – ekipa Top Gear z rosnącym niedowierzaniem obserwowała, jak jej program z niepozornego, niszowego show BBC2 dla maniaków motoryzacji staje się globalnym, znanym w każdym zakątku świata telewizyjnym fenomenem.
Opis ze skrzydełka okładki książki. 
Lubiłam Top Gear i często oglądałam go z mamą. Nie miałam jeszcze wtedy prawa jazdy, a motoryzacja nigdy nie znajdowała się w głównym kręgu moich zainteresowań, nie przeszkadzało mi to jednak znakomicie się przy nim bawić. Barwne osobowości prowadzących i specyficzny brytyjski humor sprawiły, że Top Gear był programem raczej rozrywkowym niż motoryzacyjnym, i oprócz mnie pokochały go miliony widzów na całym świecie.

Autor książki był scenarzystą programu przez ponad 12 lat, więc absolutnie nie można mu zarzucić braku kompetencji do stworzenia tego typu pozycji. Spędził mnóstwo czasu z ekipą przygotowując i kręcąc kolejne odcinki. Top Gear od środka składa się z króciutkich rozdziałów, a każdy z nich porusza odmienne zagadnienie. Na szczęście zostały ułożone mniej-więcej chronologicznie, więc książka nie sprawia wrażenia chaotycznej. Na początku Richard Porter opowiada o sobie i o tym, jak w ogóle dostał się do programu, potem wspomina o starym, klasycznym Top Gear i o jego reaktywacji w nowocześniejszym wydaniu. Dalej mówi o tych wszystkich ciekawostkach, o których właśnie miałam nadzieję dowiedzieć się z jego książki: jak wygląda biuro Top Gear, jak powstawały odcinki, jak to było ze Stigiem, jacy naprawdę są prowadzący program, jacy goście zapraszani na przejażdżkę samochodem za rozsądną cenę byli najsympatyczniejsi. No i przede wszystkim: ile w Top Gear było scenariusza.

Richard Hammond, Jeremy Clarkson i James May - to właśnie dzięki nim Top Gear odniósł taki sukces. W książce jest kilka wklejek z kolorowymi zdjęciami, co oczywiście jest fajnym dodatkiem. Niestety papier, na którym je wydrukowano, nie jest najlepszej jakości. Najczęściej wydawnictwa używają błyszczącego kredowego, tu zdecydowano się na zwykły chropowaty.
Prezenterzy programu często sprawiali wrażenie wyluzowanych kumpli przerzucającymi się żartami i złośliwościami, co nadawało całemu Top Gear luźny ton - a tak przecież nie wyglądają poważne programy sztywno trzymające się scenariusza. Taki efekt zapewniły profesjonalizm Richarda, Jamesa i Jeremy'ego, faktyczne koleżeństwo łączące ich i całą ekipę, oraz dobry scenariusz. Bo raz próbowano nakręcić bardzo spontaniczny odcinek pilotażowy. Efektem tego była płyta z nagraniem przechowywana w sejfie, by nikt nie zobaczył tej żenady. Oczywiście w Top Gear pojawiają się materiały sprawiające wrażenie trochę sztucznych i nakręconych na siłę, Richard Porter absolutnie tego nie neguje. Działo się tak dlatego, że czasem coś wygląda dobrze na papierze, ale po nakręceniu efekt jest kiepski, ewentualnie po prostu wymyślił coś słabego, co wtedy wydawało mu się niemalże genialne.

Myślę jednak, że cała ekipa Top Gear odwaliła kawał dobrej roboty, bo większość odcinków oglądało mi się świetnie. Richard Porter sprawdził się i jako scenarzysta, i jako autor tej książki. Czuć w niej ten specyficzny Top Gearowy humor i lekkość. Mam wrażenie, że została ona specjalnie napisana w taki sposób, żeby spodobała się też osobom, które zwykle nie czytają książek, a dostały ją w prezencie albo trafiły na nią przypadkiem. Rozdziały są krótkie i od razu wciągają jakąś ciekawostką czy zabawnym sformułowaniem. Nie wymaga dużego skupienia, można ją sobie podczytywać przed snem czy w tak zwanym międzyczasie (ja czytałam ją przez kilka dni do śniadania i dlatego teraz mam na okładce mnóstwo tłustych odcisków palców). Litery i interlinie są spore, co ułatwia i przyspiesza czytanie. Mimo niewątpliwej błyskotliwości i inteligencji autora czuję opór przed nazwaniem go pisarzem. Mam wrażenie, że nie jest to prawdziwa książka, a raczej zbiór felietonów albo tekstów pisanych na bloga. Oczywiście nie oznacza to, że są złe, tylko po prostu takie... mało literackie. Albo po prostu to ze mną jest coś nie tak. Z tego względu moja ocena Top Gear od środka to 4/5, ale serdecznie ją polecam.

Bardzo mi szkoda, że program skończył się w atmosferze skandalu (dla niezorientowanych przypomnę: po zakończeniu prac na planie nietrzeźwy Jeremy Clarkson uderzył w twarz producenta). Byłam w szoku, kiedy się o tym dowiedziałam. Owszem, Jeremy odwalał wcześniej różne dziwne rzeczy, jednak to było już przegięcie. Doskonale rozumiem rozgoryczenie ekipy: przez trzynaście lat zżyli się ze sobą lepiej niż niejedna rodzina, nic dziwnego więc, że poczuli się zdradzeni. Decyzja o zakończeniu programu była może i radykalna, lecz w mojej ocenie jedyna słuszna. Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy, a przecież nikt nie zabierze nam naszych ulubionych odcinków, jak i również tej książki, która będzie ich świetnym uzupełnieniem.

PS muszę to z siebie wyrzucić, bo mam wrażenie, że bez tego ta recenzja nie będzie kompletna: moim ulubionym prowadzącym jest James May, a ulubionym materiałem ten, w którym próbowano zniszczyć Toyotę Hilux, na szczęście bezskutecznie. Od tamtej pory marzę o takim samochodzie, koniecznie czerwonym. Nie wiem po co mi pick-up w mieście, ale kto by się przejmował takimi drobiazgami...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz