niedziela, 11 sierpnia 2019

17/2019 Jeszcze może załopotać, Robert M. Wegner


Pisałam kiedyś, że gdyby Robert Wegner napisał coś o młodym Laskolnyku, to czytałabym to jak szalona. W tym roku Gwiazdka nadeszła wcześniej: dostałam opowiadanie nie tylko o młodym generale Laskolnyku, ale też o młodym cesarzu Kreganie, i o bohaterskiej obronie Meekhanu przed najazdem Ojca Wojny.

To nie będzie obiektywna recenzja, lecz raczej pisk podekscytowanej fanki, którą oczywiście jestem. Co mi się podobało? Wszystko. Charyzmatyczne postaci, piękne lokacje, opisy walk działające na wyobraźnię, elementy dramatyczne, patetyczne i komediowe. Są spiski, upadki, improwizacje i szczęśliwe zbiegi okoliczności. Trochę szkoda, że wiedziałam jak to wszystko się zakończy, więc odpadł element zaskoczenia, ale i tak było super. Zazdroszczę osobom, dla których będzie to pierwszy kontakt z tym uniwersum, na pewno odbiorą to opowiadanie nieco inaczej.

Jeszcze może załopotać pod względem konstrukcji jest nieco podobne do sceny uznawanej przez wielu za najlepszy opis batalistyczny polskiej literatury fantasy, czyli do bitwy pod Brenną z Sagi o wiedźminie Andrzeja Sapkowskiego. Tutaj również mamy do czynienia z narracją z punktu widzenia różnych osób, od szeregowego żołnierza do samego cesarza, oraz ze zmianą planów czasowych - wspomniany żołnierz spisuje relację z bitwy o Meekhan będąc w podeszłym wieku. Wegner jednak stawia na większą prostotę: narratorów jest mniej, styl jest jednolity, a plany czasowe tylko dwa. To w końcu tylko opowiadanie, nie potrzebuje nie wiadomo jakich fajerwerków. Jedyne, czego mi brakowało, to odrobina narracji z punktu widzenia najeźdźców; są tylko zdehumanizowanym wrogiem, dzikusami, których trzeba zlikwidować, i tyle. A bardzo chętnie przeczytałabym o momencie, w którym Ojciec Wojny Yawenyr orientuje się, że cesarz Kregan nie jest głupim gówniarzem, którego można zlekceważyć i ot, tak podbić jego państwo. 

W trakcie czytania totalnie miałam w głowie wizualizację tej historii, która tak w ogóle świetnie nadawałoby się na film, Dajcie mi tak ze sto milionów dolarów, a go nakręcę :) Robert Wegner nie jest może w ścisłej czołówce polskich pisarzy (według mnie oczywiście), ale i tak jego styl pozwala wyobraźni wejść na najwyższe obroty. Jest bardzo dobry w tym, co robi, więc absolutnie nie zdziwiła mnie Nagroda Zajdla, którą dostał dosłownie chwilę temu ze Każde martwe marzenie, zresztą bynajmniej nie była to pierwsza nagroda w jego karierze. Wszystkie te wyróżnienia uważam za jak najbardziej zasłużone.   

Oczywiście nie mogę ocenić Jeszcze może załopotać niżej niż 5/5, jaka byłaby wtedy ze mnie psychofanka :) Chciałabym dostawać więcej takich niespodziewanych, lecz jakże udanych prezentów, zarówno z meekhańskiego uniwersum, jak i może czegoś nowego, co zauroczy mnie równie mocno. 

Opowiadanie można legalnie i darmowo pobrać ze strony wydawnictwa klikając tutaj.

Moje recenzje tomów I-IV: stara i nowa.
Recenzja tomu piątego Każde martwe marzenie

1 komentarz:

  1. Jeszcze nie znam książek Wegnera, ale parę dni temu kupiłam wszystkie tomy "Opowieści...". Mam nadzieję, że mi się spodobają i od razu sięgnę po opowiadania z wolnego dostępu ;)

    OdpowiedzUsuń