niedziela, 29 marca 2020

8/2020 Toń, Marta Kisiel (Cykl wrocławski tom I)


Kiedy Dżusi Stern decyduje się oddać przysługę ciotce, jeszcze nie wie, że uruchomi lawinę wydarzeń, których nie da się już cofnąć. Trzpiotowata dziewczyna, jej poukładana siostra oraz kąśliwa ciotka nieoczekiwanie wplątują się w morderstwo — a to dopiero początek niebezpieczeństw, jakie na nie czyhają. 
Przesiąknięta krwią i chciwością historia Wrocławia i Dolnego Śląska, rodzinne tajemnice i groza nie z tego świata. Bo dobra powieść zaczyna się od morderstwa, a później napięcie tylko rośnie.
Opis z lubimyczytac.pl 
Matra Kisiel to nazwisko, które często widziałam na blogach i grupach książkowych, ale jakoś nigdy nie trafiłam na żadną z jej powieści. Aż do teraz. W ramach darmowego dostępu do audiobooków i e-booków od Empiku postanowiłam przesłuchać pierwszą część jej Cyklu wrocławskiego, czyli Toń. Może nie dołączę do fanklubu pani Marty, ale spokojnie mogę przyznać, że jest całkiem dobrą pisarką, a jej książka sprawiła mi trochę czytelniczej frajdy. 

Toń jest urban fantasy, w którym ważną rolę odgrywa Wrocław, głównym motywem są podróże w czasie, pojawiają się też istoty mitologiczne i nadprzyrodzone. Wątki te wprowadzane są jednak stopniowo i bez pośpiechu. Książka zaczyna się jak lekka obyczajówka ze sporą dozą humoru. Są dwie siostry i ich ekscentryczna ciotka, pomiędzy nimi masa nierozwiązanych konfliktów i traumy ciągnące się od dzieciństwa. Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda normalnie, ale szybko orientujemy się, że coś tu nie gra, że chodzi o coś więcej niż rodzinne niesnaski. Bardzo podoba mi się sposób, w jaki autorka wprowadza nastrój tajemnicy: tu rzuci słówko, tam dwa, doda jakieś niedopowiedzenie... Przez to książka wciąga praktycznie oda samego początku, a to zawsze jest dużym plusem.

Wspominałam o humorze - jest go sporo i przeważnie jest trafiony. Rozbawiły mnie zwłaszcza aluzje do niemieckiego emeryta, który jeździ tylko do kościoła oraz do słynnej pasty o ojcu - fanatyku wędkarstwa. Czasem trafi się coś przesadzonego, przefajnowanego, ale na szczęście rzadko. Większą wadą jest pewna konstrukcja narracyjna, którą upodobała sobie autorka. Wygląda to tak: coś się dzieje, bohaterki mają kłopoty, są w dużym niebezpieczeństwie, jest akcja i napięcie. I nagle scena się urywa, zaczyna się nowy rozdział, jest kilka - kilkanaście godzin później, wszyscy są już bezpieczni, a my nie wiemy, co się stało. To się dopiero okazuje, bo postaci obowiązkowo muszą o tym porozmawiać. Ok, zastosowanie tego zabiegu raz byłoby spoko, ale kilka razy to przesada.

Jednak największy problem mam z zakończeniem. Nie jest złe, ale jakieś takie... zbyt poprawne. W fabule są trzy główne zagadki, poznajemy ich rozwiązania, jest trochę groźnie, trochę dramatycznie, ale tak naprawdę nic konkretnego z tego nie wynika - poza wielkim reunionem w rodzinie Stern. Weźmy chociaż skarby, których szukały różne osoby: na końcu jeden typ stwierdza, że wie, gdzie one są, ale w sumie nie są mu potrzebne, więc niech sobie leżą. Tak samo zaginione dzieła sztuki: przeleżały kilkanaście lat w regale, po czym inna postać stwierdza, że lepiej, żeby tam zostały. Nie takiego zakończenia oczekiwałam i byłam nim odrobinkę rozczarowana.

Pomimo delikatnych potknięć Toń trafia w mój gust całkiem dobrze. Dam tej książce 4/5 i raczej zostanę na dłużej z twórczością Marty Kisiel. Ma dobre pomysły i ciekawy styl. dodaje do swojego fantasy grubą warstwę obyczajową i robi to tak dobrze, że mnie to nie odstraszyło, a może przyciągnąć do swoich książek czytelników, którzy na co dzień nie sięgają po powieści z wątkami nadprzyrodzonymi.  

4 komentarze:

  1. Też lubię Kisiel. Może nie zawsze mnie zachwyca, ale jej książki trzymają naprawdę dobry poziom i w każdej znajduję coś ciekawego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po tej jednej książce wygląda mi na autorkę, do której spokojnie można wracać, i tak też będę robić.

      Usuń
  2. Pomysły Marty Kisiel są zazwyczaj naprawdę ciekawe, ale masz rację, że rożnie bywa z ich dopracowaniem. Choć ostatnio jest zdecydowanie coraz lepiej pod tym względem. np. "Oczy uroczne" są naprawdę dobre.

    OdpowiedzUsuń
  3. To ja uwielbiam Kisiel, choć osobiście wolę jednak Dożywocie, niż cykl wrocławski :D

    OdpowiedzUsuń