czwartek, 2 marca 2017

10/2017 Toy Land, Robert J. Szmidt


To uniwersum, w którym kilka lat później osadzona została akcja noweli Pola dawno zapomnianych bitew. W Toy Landzie znajdziecie wiele elementów, które pojawiają się obecnie w powieściach z tego cyklu: Łatwo być Bogiem oraz Ucieczce z raju. Nie jest to jednak pełnokrwisty prequel, tylko opowieść z tego samego wszechświata, w którym niemal dwa wieki później działają Nike i Henryan. Jak słusznie głosi napis na okładce, jest to dzieło apokryficzne, ale skromnym zdaniem Autora - wcale nie gorsze.
Opis książki: strona wydawnictwa
Kiedyś już miałam tę książkę w ręku i prawie chciałam ją kupić (bardzo ładnie pasowałaby mi do innych dzieł Szmidta, które mam już na półce), ale stwierdziłam, że jednak najpierw przeczytam e-booka (który jest dostępny za darmo na stronie autora). I była to bardzo dobra decyzja, gdyż Toy Land zupełnie mnie nie oczarował. Moim zdaniem jest to powieść zupełnie inna i o wiele gorsza niż pełnokrwisty cykl Pola dawno zapomnianych bitew.

Na początku miałam ochotę rzucić to w cholerę i zająć się czymś ambitniejszym, gdyż bohaterowie to banda antypatycznych, szowinistycznych i bucowatych drani. Do tego są do bólu stereotypowi - zgadnijcie, kto płacze i mdleje? Oczywiście jedyna kobieta w fabule. Ach, i jeszcze rynsztokowy humor, którego nie znoszę (nie bawiłam się dobrze na Deadpoolu i Kingsmanie). Chociaż muszę przyznać, że raz nawet śmiechłam: żart z warszawskim metrem jest już może nieaktualny, ale był zabawny.

Kolejna rzecz, która tu mnie irytuje, to wszechobecne nawiązania do polskiego imperium. Owszem, pomysł zdobycia dominacji na świecie i w kosmosie przez nasz ojczysty kraj jest fajny, ale czytałam już kilka opowiadań Pilipuka i nie jest to dla mnie szczególnie oryginalne. Zresztą autor przesadza z tymi odniesieniami, zwłaszcza z tymi do polskich polityków.

Toy Land to opowieść o grupie najemników i jednej pani naukowiec, którzy próbują zbadać nowo odkrytą planetę zanim zrobią to wysłannicy innych korporacji. Planeta ta oficjalnie objęta jest wojskową kwarantanną. Nasi (anty)bohaterowie dokonują niezwykłego odkrycia: jest tutaj inteligentna forma życia, którą z jakiegoś powodu wojsko próbuje wymordować. Pani naukowiec wyprasza na dowódcy najemników ratunek dla grupki tych istot i ukrywa je na statku. Jednak nic dobrego z tego nie wyniknie... Fabuła całkiem niezła, ale styl w jakim to wszystko zostało opisane, jest straszny. Lepszy moment nadszedł gdzieś około połowy książki, gdzie pan Szmidt ulokował kilka scen rodem z Obcego. Są one napisane dynamicznie i trzymają w napięciu. Niestety końcówka już nie miała tak dobrego poziomu. I co najgorsze - zakończenie jest otwarte i sugeruje, że postaci z tej książki jeszcze mogą wrócić.

Niektórzy w recenzjach na lubimyczytac.pl podkreślają, że styl Toy Landu jest właśnie taki, bo jest to męska literatura. Nie cierpię podziału książek (i w sumie wszystkiego innego) na męskie i kobiece. Dziwnym trafem tak klasyfikowane książki zwykle okazują się strasznymi chałami. Ja uważam, że dobra literatura obroni się sama i trafi do zainteresowanego odbiorcy bez względu na jego płeć. 

Może gdybym nie czytała tej książki zaraz po wspaniałych Opowieściach z meekhańskiego pogranicza, które pełne są postaci, jakie uwielbiam, to może oceniłabym ją nieco wyżej. Ale niestety, daję 2/5. Doczytałam całość tylko dlatego, że nie była to gruba książka. Niezbyt polecam, ale z niecierpliwością czekam na kolejny tom prawdziwych Pół dawno zapomnianych bitew.

3 komentarze:

  1. Ahhhh a kiedyś miałam na tego autora ochotę, ale jakoś wtedy jej nie wykorzystałam i mi przeszło xd

    Pozdrawiam
    To Read Or Not To Read

    OdpowiedzUsuń
  2. Raczej się nie skuszę. Mam obecnie w planach zupełnie inne powieści.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co to za głupi podział książek na męskie i damskie? Masakra. Chyba mężczyznę może zainteresować książka gdzie główną bohaterką jest kobieta i na odwrót. Tą pozycję sobie odpuszczę :)

    OdpowiedzUsuń