poniedziałek, 23 lipca 2018

21/2015 Wiedźmin. Szpony i kły (antologia)


No tak. Trzydzieści lat. Wiedźmin do wynajęcia za trzy tysiące orenów. Gdy pojawił się w Wyzimie, w karczmie Pod Lisem nie był młodzieniaszkiem. Pobielałe włosy, szrama na twarzy i ten charakterystyczny, paskudny uśmiech. 
Zaczął od górnego C: trzech oprychów, potem strzyga i kolejne stwory – ludzkie bądź nieludzkie – niegodne żyć w świecie, który został nam dany. 
A potem Biały Wilk poszedł własną drogą. Ciernistą, tak bym to ujął, ale cóż, każdy uczy się na błędach. Gdzieś w oddali łypie do mnie znacząco Hollywood, ale na razie cieszmy się tym, co wyłowiła z wiedźmińskiego konkursu Nowa Fantastyka i superNOWA: jedenaście opowieści zainspirowanych losami Geralta oraz jego przyjaciółek i kamratów. 
Czytałem je z uwagą, nie ingerując. Są wśród uczestników konkursu na trzydziestkę wiedźmina ludzie bardzo utalentowani. Wkrótce stworzą własne światy bądź zanegują istniejące. Nie straćmy ich z oczu!
Opis z okładki książki. 
Piszę ten wstęp przed przeczytaniem opowiadań. Wiem o nich już całkiem sporo, czytałam kilka recenzji, a sama książka stoi u mnie na półce już pół roku. Bardzo lubię Wiedźmina, ale jakoś nie mogłam się za nią zabrać. W końcu przeczytał ją mój mąż (jego opinia to: da się czytać, ale nie jest jakoś wybitnie), więc i ja to zrobię.

Będę pisać kilka słów o każdym opowiadaniu, bo takiej antologii nie da się ocenić całościowo. Uwaga, będą spoilery.

Kres cudów, Piotr Jedliński

Mała wieś na odludziu co roku organizuje jarmark cudów, na którym można kupić mniej lub bardziej prawdziwe magiczne artefakty i wiele innych czarodziejskich śmieci. Przypadkowo znajdują się tam Geralt i Jaskier. Oczywiście pakują się w kłopoty, gdyż jeden z uczestników jarmarku próbuje wykluć jajo żar-ptaka w pobliskich ruinach... Finał pełen jest ognia i wybuchów, ale zabrakło fajnej sceny walki. W ogóle opowiadanie urywa się nagle i nie ma morału. Niby są tam ze dwa zdania o tym, że wiedźmin nie chce podejmować wyboru i się angażować, ale to nic nowego, już to znamy. 

Kres cudów jest bardzo w stylu Sapkowskiego: podobny humor, słownictwo, Jaskier i jego problemy w relacjach damsko-męskich, kapłan chcący przeprowadzić samosąd, sceptyczny Geralt. Nawet żarty o latrynie i sraniu w krzakach są zaczerpnięte z oryginału. Jak na zwycięskie opowiadanie to trochę słabo, spodziewałam się po nim więcej świeżości.

Krew na śniegu. Apokryf Koral, Beatrycze Nowicka

Opowieść o Koral i Geralcie zmagających się z potworami i złowrogą prastarą mocą w zimowej scenerii. Zabawne jest to, że na początku wiedźmin pada ofiarą dworskiej intrygi, gdyż dał się nabrać kobiecie. To takie typowe dla Geralta :) Na szczęście autorka nie próbowała na siłę podrabiać stylu Sapkowskiego. Jej humor jest o wiele delikatniejszy. Podobało mi się tu rozwinięcie postaci czarodziejki Koral znanej z Sezonu Burz. Dostała tu swoje pięć minut, wspomina się o jej pochodzeniu, przeszłości i niewesołej przyszłości, która dopiero nadejdzie. Dobry był też dylemat Geralta: czy może zaufać intuicji? Czy to pułapka? W razie pomyłki zginie niewinna osoba. To był dość prosty problem, ale właśnie czegoś takiego zabrakło mi w poprzednim opowiadaniu.


Ironia losu, Stanisław Kolanowski

Geralt zostaje wciągnięty w porachunki latawców. Te potwory są bardzo niebezpieczne i właściwie wiedźmin powinien pozwolić się im powybijać, ale ucierpieliby na tym także niewinni ludzie. Mamy tu szybką, dynamiczną akcję, a samo opowiadanie jest krótkie i bardzo przyjemne w czytaniu. Oprócz fajnych potworów Ironia losu wnosi do wiedźmińskiego uniwersum malutki przyczynek do relacji Geralta i Yennefer - naprawdę malutki, ale miło było na to natrafić.


Co dwie głowy..., Natalia Gasik

Jest zlecenie na mantikorę, która zalęgła się w kopalni złota. Potwór jest niebezpieczny, ale można na nim dobrze zarobić, więc znalazło się aż dwoje śmiałków, którzy spróbują go zabić: czarodziejka Triss Merigold i wiedźmin Lambert. Zamiast rywalizacji mamy tu przyjacielską współpracę, o której aż miło poczytać. Zamiast rubasznego humoru - wspomnienia, nostalgię i trochę smutku, albowiem akcja tego opowiadania toczy się po Sadze i główni bohaterowie uważają, że Geralt i Yennefer nie żyją, a Ciri zaginęła. Zdarzają się zabawniejsze momenty, ale jest to humor dość stonowany (który pasuje mi bardziej niż to, co Sapkowski pokazał w Sezonie burz).

Moją uwagę zwrócił sposób, w jaki autorka opisała przygotowania Lamberta do starcia z potworem i samą walkę. Odniosłam wrażenie, że były one żywcem wyciągnięte z gry komputerowej, co nie jest złe, ale świadczy o pewnym pisarskim lenistwie. Ogólnie jednak oceniam Co dwie głowy... pozytywnie, między innymi ze względu na końcówkę dającą nadzieję na przyszłość, co jest ewenementem w świecie wiedźmina, gdzie standardem są zakończenia słodko-gorzkie.


Skala powinności, Katarzyna  Gielicz

Wiedźmin Coën spotyka dziewczynę Narsi w dziwnych okolicznościach, bo oboje przyjmują to samo zlecenie na utopce. Potem przez jakiś czas bujają się razem, zabijają potwory, poznają się lepiej i takie tam, Niestety zbliża się nilfgaardzka inwazja na Królestwa Północy, a Coën uważa, że jego patriotycznym obowiązkiem jest wesprzeć Północ w walce, co, jak wiemy z Sagi, kończy się jego śmiercią w bitwie pod Brenną.

Opowiadanie to ładnie rozwija w sumie dość mało znanego z twórczości Sapkowskiego Coëna, dodaje też ciekawą postać kobiecą, czyli Narsi. W tej krótkiej formie udało się autorce zawrzeć jej historię, motywacje i częściowo nakreślić charakter. Nie jest to super złożona postać, dałoby się z niej jeszcze trochę wyciągnąć, a ja bym jeszcze chętnie o niej poczytała.

Duży plus leci do Skali powinności za sposób narracji wzięty z Sagi, którego nie było w poprzednich opowiadaniach - chodzi mi o gwałtowne przeskoki w czasie, miejscu akcji i stylu pisania. Bardzo lubiłam te zabiegi u Sapkowskiego, pozwalały mi one poszerzyć wiedzę o świecie przedstawionym.


 Bez wzajemności, Barbara Szeląg

No i jest pierwsze opowiadanie, które mi się nie podobało. Król Cidaris ma problem z krakenami, które zatapiają statki, co hamuje rozwój handlu w jego małym królestwie. Postanawia więc ożenić swojego syna z dziwną dziewczyną znalezioną w morzu, którą uważa za wysłanniczkę krakenów - i to ma doprowadzić do sojuszu Cidaris i morskich potworów oraz ustania ataków. Na ślub sprasza najsłynniejszych bardów, wśród których są Jaskier i główna bohaterka opowiadania o imieniu Ellen. Ślub kończy się wielką katastrofą a Ellen zakochuje się w królewskim strażniku, który jest ofiarą jakiegoś nieudanego magicznego eksperymentu. Strażnik też kończy w nieciekawy sposób, Ellen rozpacza i znika, a Jaskier zajmuje się jej młodszą siostrą. I tyle. Nic ciekawego, tylko krakeny się cieszą, bo się nażarły rozbitkami z zatopionych statków.

Nic mnie tu nie porwało, ani dziwny pomysł na fabułę, ani postaci, ani bezsensowne wg mnie zakończenie. Porównuje sobie Bez wzajemności do poprzednich opowiadań i zastanawiam się, co ono robi w tym zbiorze.

Lekcja samotności, Przemysław Gul

A to mi się spodobało bardzo. Historia o szkoleniu młodych czarodziejek z retrospekcjami bitwy pod Sodden, świetnie napisana i skonstruowana fabularnie. Posiada też coś, czego brak wielu opowiadaniom z tego zbioru, czyli morał. Może to za duże słowo, ale Lekcja samotności do czegoś prowadzi, ma puentę.

Strasznie spodobał mi się opis bitwy pod Sodden, chętnie przeczytałabym coś dłuższego tego autora utrzymane w podobnych klimatach. Dobrym pomysłem było też obsadzenie w głównych rolach całkiem nowych, wymyślonych postaci, czekałam na to od początku tej książki. Co prawda pojawiają się tu najbardziej znani czarodzieje i czarodziejki wiedźmińskiego uniwersum, ale nie mają nawet jednej kwestii mówionej.

Nie będzie śladu, Tomasz Zliczewski

Dwóch chłopów-weteranów postanawia zbadać sprawę potwora grasującego w lesie, bo wieś po wojnie biedna i na wiedźmina mieszkańców nie stać. A ludzie giną coraz częściej... W sprawę wmieszany jest chłopak - przybłęda przygarnięty po wojnie przez jednego z głównych bohaterów. Rozwiązanie zagadki nie jest oczywiste, ostatecznie wiedźmin jednak się pojawia (to chyba Eskel, nie był wymieniony z imienia), największymi potworami okazują się ludzie, a zakończenie niesie miłą dla czytelnika nadzieję na odrodzenie wiedźmińskiego fachu. Bardzo dobra historia, według mojego męża najlepsza z całego zbioru.


Dziewczyna, która nigdy nie płakała, Andrzej W. Sawicki

A więc tak: nie wierzę w to opowiadanie. Nie wierzę, że elfka Toruviel aż tak się zmieniła i wręcz pokochała ludzi, i to w tak krótkim czasie. Nie wierzę, że nie przejęła się śmiercią swoich elfich towarzyszy. Nie wierzę też w bezinteresowność, miłosierdzie, humanizm i nienaganny język bandy wieśniaków. Za dużo tu pozytywnych i dobrych rozwiązań. Autor to jedyny uznany pisarz w tym zbiorze, ale według mnie nie popisał się lepiej niż, że tak powiem, amatorzy. Zawiódł mnie pomysł, bo do wykonania nie mam zastrzeżeń.

Tak na marginesie dodam jeszcze, że zawsze byłam team elfy i fajnie byłoby, gdyby elfy Aen Elle faktycznie znalazły działające Wrota Światów i zaprowadziły w świecie wiedźmina porządek - czytałabym takiego fanfika jak dzika.

Ballada o Kwiatuszku, Michał Smyk

Jest to jedyne opowiadanie co do którego miałam jakieś oczekiwania. No bo Jaskier pojawia się jako duch za każdym razem kiedy jego była uprawia seks - to musi być zabawne... Oczekiwałam więc humoru, i nawet trochę go dostałam, ale tylko na początku. Bo opowiadanie to jest tak naprawdę smutną historią dręczonej kobiety, która sama nie potrafi przeciwstawić się przemocy. Jaskier oczywiście pomaga swojej byłej - chociaż nie jest to łatwe, bo jest przecież tylko duchem. Wszystko kończy się dobrze, ale Kwiatuszek nie była jedyną kobietą, której Jaskier przysięgał miłość silniejszą niż śmierć...

Mimo tego, że Ballada o Kwiatuszku nieco odbiegła od moich wyobrażeń, czytało mi się ją dobrze i spokojnie mogę ją określić mianem udanej opowieści.

Szpony i kły, Jacek Wróbel

To był dobry pomysł: ukazanie dobrze znanego z Ostatniego życzenia starcia wiedźmina ze strzygą z perspektywy potwora. Wykonanie też jest dobre i generalnie jest to jedno z fajniejszych opowiadań w całym zbiorze. Strzyga jest nieludzka i potworna, Geralt musi się naprawdę nieźle natrudzić w walce - ale przecież jest wiedźminem, więc zna się na rzeczy.Tak naprawdę w Szponach i kłach nie podeszła mi tylko jedna rzecz: Wielojaźń, czyli połączone umysły myszy i szczurów, którymi rządzi strzyga. To było dziwne, a opowiadanie było za krótkie, żebym mogła się z tym oswoić.

Po przeczytaniu wszystkich opowiadań z antologii mam kilka przemyśleń:

* To był chyba konkurs na najlepszą kopię Sapkowskiego, a nie na najlepsze opowiadanie - zwycięski Kres cudów jest mega podobny w stylu do oryginału, ale nie ma niestety mocnej, dającej do myślenia końcówki

* Moje ulubione opowiadanie to Lekcja samotności, a najmniej podobała mi się Dziewczyna, która nigdy nie płakała

* Dziwi mnie, że nie było żadnego opowiadania z akcją osadzoną w Nilfgaardzie albo w Kovirze (moje ulubione lokacje, chociaż gdybym musiała mieszkać w tym świecie, to wybrałabym Toussaint), a także to, że twórcy rzadko decydowali się na to, by bohaterami ich opowieści uczynić wymyślone przez nich postaci, przeważnie trzymali się mocno książkowego kanonu.

* Ja generalnie niezbyt przepadam za tak krótkimi opowiadaniami, które nie są ze sobą bezpośrednio związane. Zaczęłam się wkręcać, a tu historia się kończy...

* Wydawnictwo superNOWA trochę się poprawiło od czasu Sezonu burz, bo okładka Szponów i kłów przynajmniej ma skrzydełka. Ale i tak czarny kolor wyciera się na rogach i brzegach, a po dwóch przeczytaniach książka ma zagięcia z tyłu i z przodu. Przynajmniej każde opowiadanie zostało zilustrowane przyjemną dla oka grafiką - te według mnie najładniejsze umieściłam powyżej.

* Większość historii podobała mi się, ale nie znalazłam w tym zbiorze nic wybitnego, więc oceniam go na 4/5. Te opowiadania są przeznaczone raczej dla hardkorowych fanów Wiedźmina, jeśli ktoś chciałby dopiero zacząć czytać o Geralcie, to lepiej niech sięgnie po oryginalną twórczość Sapkowskiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz