Połowa dwudziestego czwartego stulecia. Ludzkość po skolonizowaniu niemal dziesiątej części Ramienia Oriona trafia w końcu na obcą, zaawansowaną cywilizację, która nie wykazując najmniejszej woli kontaktu, rozpoczyna wojnę totalną. Stawką jest nie tylko podbój nowego terytorium, ale też fizyczne unicestwienie wroga...
Fragment opisu z okładki II tomu Ucieczka z raju
Postanowiłam powtórzyć sobie ten cykl przed przeczytaniem czwartej, ostatniej już książki. To była dobra decyzja, bo teraz oceniam tę space operę nieco lepiej - zwłaszcza trzeci tom, który wcześniej mnie zawiódł. Podam tu linki do moich pierwszych recenzji (jeśli kogoś one interesują): tom I Łatwo być Bogiem, tom II Ucieczka z raju, tom III Na krawędzi zagłady.
Generalnie nie zmieniłam zdania na temat książek pana Szmidta - nadal podoba mi się ta militarna space opera z ciekawym głównym bohaterem i jednym z moich ulubionych wątków, czyli pierwszym kontaktem z obcą cywilizacją. Trochę sobie poczytałam na jej temat i okazało się, że autor zgrabnie wplótł w tekst dwa swoje stare opowiadania. Jedno to sam początek pierwszego tomu, zawiązanie akcji i wprowadzenie jednej rasy obcych, co jest punktem wyjścia całej tej historii. Drugie znajduje się w drugim tomie i jest już mniej związane z główną fabułą. To historia z dalekiej już przeszłości, którą niby można szantażować jedną z drugoplanowych postaci, ale zupełnie nic by się nie stało, gdyby je całe wyciąć i po prostu pominąć cały ten wątek. Myślę, że tytuł całej serii, który odwołuje się do fabuły pierwszego opowiadania, czyli sprzątania resztek po starych wojnach, jest nieco nietrafiony. Owszem, książka tak się zaczyna, ale potem bardzo rzadko do tego wraca. Może czwarta część bardziej go uzasadni, ale teraz lepiej pasowałoby coś odnoszącego się do obcych. I krótszego, zdecydowanie krótszego: Pola dawno zapomnianych bitew nie są ani trochę chwytliwe.
Pierwszy tom cyklu został przetłumaczony na angielski i wydany w USA. Bardzo mnie to cieszy, bo chciałabym, żeby jak najwięcej dobrych polskich pisarzy i pisarek było znanych w świecie. Książka zebrała przychylne recenzje, chociaż jest znana raczej w wąskim kręgu wielbicieli militarnego sf - co i tak jest dobre na początek.
Może Henryan Święcki i ogólnie wojsko jest tu przedstawione w sposób zbyt idealistyczny, ale ja się tego czepiać nie będę - lepsze to od kolejnych antybohaterów. Tomy I-III to dobra rozrywka i oceniam je ogólnie na 4/5. Teraz czeka na mnie ostatnia część o dramatycznym tytule Zwycięstwo albo śmierć. Mąż był nim rozczarowany, więc nie nastawiam się na jakieś arcydzieło, ale i tak jestem ciekawa - zwłaszcza tego, ile jeszcze razy Robert Szmidt użyje słowa gargantuiczny :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz