czwartek, 10 listopada 2016

39/2016 "Pierwsze prawo" Joe Abercrombie (trylogia) - recenzja

Logena Dziewięciopalcego, cieszącego się złą sławą barbarzyńcę, opuszcza w końcu szczęście. Czeka go los martwego barbarzyńcy, który pozostawi po sobie tylko pieśni i równie martwych przyjaciół. Jezal dan Luthar, uosobienie egoizmu, żywi jedno pragnienie: odnieść zwycięstwo w kręgu szermierczym. Lecz zbliża się wojna, a na polach bitewnych lodowatej Północy walczy się według brutalniejszych zasad niż w turnieju.
Inkwizytor Glokta, kaleka, który stał się oprawcą, nie ucieszyłby się z niczego bardziej niż z widoku Jezala powracającego do domu w trumnie. Z drugiej strony człowiek ten nienawidzi każdego. Konieczność tępienia zdrady w sercu Unii, przesłuchanie za przesłuchaniem, nie zyskuje mu przyjaciół, a kolejne zwłoki pozostawiają za sobą ślad, który może doprowadzić do samego skorumpowanego serca rządu - jeśli Glokta utrzyma się dostatecznie długo przy życiu, by owym tropem podążyć... 
Opis fabuły: lubimyczytac.pl 
Joe Abercrombie to znany pisarz fantasy z ugruntowaną już dobrą opinią. Mimo tego jakoś do tej pory nie czytałam nic jego autorstwa. Trylogia "Pierwsze prawo" była pierwsza i teraz już wiem, że jestem fanką, a przeczytanie reszty książek Abercrombiego to tylko kwestia czasu.

Nie będę streszczać fabuły, bo narobiłabym tylko spoilerów, a nie o to przecież chodzi. Napiszę tylko, że jak to często bywa w fantasy przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę. Oprócz epickiej wędrówki na koniec świata mamy tu też dużo polityki, scen batalistycznych (świetnie napisanych, naprawdę wielki plus za to) w większej i mniejszej skali, a nawet trochę romansu. No i mnóstwo ironicznego poczucia humoru, które uwielbiam.

Strasznie podoba mi się w tym cyklu rozwój wydarzeń. Niby zgadzają się wszystkie schematy znane z fantasy, wydaje się, że już wiem, jak to się skończy, już się domyślam... a tu niespodzianka, autor nagle zaskakuje czymś zdecydowanie łamiącym moje wyobrażenia. I zachowuje przy tym logikę i spójność świata przedstawionego. Lubię takie rozwiązania, bo sprawiają one, że czytanie jest jeszcze bardziej ekscytujące.

Kolejną olbrzymią zaletą "Pierwszego prawa" są postacie. Cała galeria świetnie napisanych, skomplikowanych i niejednoznacznych typów. Większość z nich nie jest zbyt sympatyczna i nie za bardzo da się lubić, ale naprawdę podziwiam ich kreację, Bohaterowie pierwszoplanowi i drugoplanowi mają swoje motywacje i nawet jeśli im nie kibicujemy, to jesteśmy w stanie ich zrozumieć. Pod tym względem mogę porównać dzieło Abercrombiego do "Gry o tron". Chętnie też obejrzałabym ekranizację tej trylogii w formie dobrego serialu...

Ale oprócz tych wszystkich pozytywów znalazłam też rzeczy, do których można się doczepić. Przede wszystkim pierwszy tom: trochę za długi i rozwleczony. Poszczególni bohaterowie opisywani są osobno, dopiero zaczynają się ze sobą "schodzić", a ich historie zazębiać. Przez to trochę ciężko wgryźć się w akcję i mogłoby to odbyć się szybciej. Poza tym klimat jest bardzo ciężki, można nawet powiedzieć, że depresyjny. Może autor chciał napisać prawdziwe dark fantasy, gdzie wszyscy są źli i podli? W kolejnych tomach jest pod tym względem o wiele lepiej, mamy więcej humoru, a część bohaterów zaczyna zachowywać się bardziej szlachetnie i prawo. Mam też zastrzeżenia do postaci kobiecych, bo starałam się bardzo, ale nie potrafię się utożsamić z żadną z nich. Ardee miała być taką kobietą nowoczesną, wyzwoloną, ale ja widziałam w niej raczej żałosną alkoholiczkę. Ferro, twarda wojowniczka i asasynka, jest znowu za bardzo dziwna i pełna nienawiści. Rozumiem dlaczego autor napisał je tak, a nie inaczej, ale nie zmienia to faktu, że ich po prostu nie lubię. Reszta żeńskich postaci przewija się gdzieś na trzecim planie i nie poznajemy ich aż tak dobrze.

Generalnie jestem jednak pod dużym wrażeniem, i jak już napisałam na początku, mam zamiar czytać kolejne książki tego autora. "Pierwsze prawo" oceniam na 4/5, ale jest to takie naprawdę mocne 4. To dobrze napisane, mocne fantasy, i bardzo szkoda, że pierwszy tom trochę odstaje od kolejnych, które są naprawdę bardzo, bardzo dobre.

3 komentarze:

  1. Nie słyszałam o tej serii. Dawno nie czytałam fantasy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A w ogóle lubisz fantasy? Bo jeśli tak, i masz ochotę na coś poważniejszego, mniej baśniowego - to warto.

      Usuń
  2. Tak dużo słyszałam o autorze i serii, oczywiście w samych superlatywach.
    W mojej bibliotece jest rozchwytywany, bo ponad pół roku czekam na I tom cyklu, ale mam nadzieję, że się doczekam.

    OdpowiedzUsuń