W kosmosie nie ma przypadków. Kris Longknife, córka premiera odległej planety, wychodzi z cienia swojej wpływowej rodziny i wstępuje w szeregi marines. Wojsko uczy Kris bezwzględnej walki z przeszkodami i z własnym strachem.
Spokojne dotąd negocjacje z flotą Ziemi nie przynoszą oczekiwanych efektów. W Galaktyce wrze. Kosmiczna wojna staje się faktem.
Opis fabuły z okładki książki.
Byłam bardzo ciekawa tej książki, bo po przeczytaniu opisów fabuły i opinii w necie wydawało mi się, że będzie to coś dokładnie w moim stylu. Niestety pozytywne recenzje nie wystarczyły i "Buntowniczka" okazała się być rozczarowaniem.
Kosmos, wojsko i młoda, ambitna bohaterka - po takiej mieszance spodziewałam się przede wszystkim dynamicznej akcji. A tymczasem wydarzenia w tej książce toczą się leniwie. Zwłaszcza początek był taki jakiś nijaki, nie mogłam przebrnąć przez kilka pierwszych rozdziałów. Przez większą część książki jesteśmy świadkami przygód młodej pani oficer. Kris najpierw dowodzi misją ratunkową, potem zostaje wysłana z misją humanitarną na planetę dotkniętą wybuchem superwulkanu. Gdzieś w tle autor buduje podwaliny pod wielką intrygę. Problem w tym, że zabrakło w tym wszystkim subtelności i wszystko to, co powinno zostać jedynie zasugerowane, jest napisane jasno i wyraźnie dużymi literami. Nie lubię, kiedy książka traktuje mnie jak kretyna, a tu się trochę tak czułam.
Kolejna rzecz, która niezbyt mi się podobała, to wojskowo-patetyczna otoczka, którą przesiąknięta jest cała książka. Znacie to z niektórych amerykańskich filmów: brakowało tylko gwiaździstego sztandaru majestatycznie powiewającego w tle i eskadry przelatujących F-16. Te przemówienia, te wojskowe historie, no normalnie powinnam już biec zapisać się do armii. Było to dziwne, nachalne i zupełnie niepotrzebne.
Bohaterowie też nie są najmocniejszą częścią tej historii. Cała akcja kręci się wokół Kris. Jest ona napisana dobrze, ale bez żadnej rewelacji. Postaci drugoplanowe to przeważnie imiona, nazwiska i ewentualnie jedna czy dwie cechy. Prościej się już chyba nie dało. Nawet przyjaciel Kris, który towarzyszy jej przez praktycznie cały czas jest tak nijaki, że notorycznie zapominałam jego imienia (chyba Tom, ale nie chce mi się sprawdzać) i nazywałam go w myślach przydupasem. Generalnie autor mógłby pozbyć się Toma (?) lub zastąpić go innymi postaciami, a fabuła nic by na tym nie straciła.
W sumie nie jestem w stanie dokładnie stwierdzić o czym dokładnie była to książka. Przygodowe science-fiction? Chyba najbardziej tu pasuje, chociaż styl pana Shepherda nie porwał mnie i trochę się męczyłam przy lekturze. Saga rodziny Longknife? Owszem, poznajemy wielu członków rodziny Kris, a niektóre wydarzenia z ich przeszłości są autentycznie ciekawe, ale to wszystko jest zbyt powierzchownie zarysowane. Space opera? Niezbyt, za mało jest tu intryg politycznych z prawdziwego zdarzenia. Militarne science-fiction? Pomimo wojskowych klimatów, którymi "Buntowniczka" jest przesiąknięta, scena batalistyczna jest tu tylko jedna. Za to kosmiczna rozwałka wypadła naprawdę dobrze i wniosła do całości dużo dynamizmu. Myślę, że autor powinien pójść tą drogą i opisać chociażby wielką wojnę z kosmitami sprzed 70 lat, w której brał udział pradziadek Kris. Taką książkę czytałoby mi się o wiele lepiej (właśnie sprawdziłam na wiki i faktycznie książka o tej wojnie z kosmitami istnieje, ale nie została wydana w Polsce).
"Buntowniczkę" oceniam na 2/5, pomimo pewnych zalet i nienajgorszej fabuły czytało mi się ją zaskakująco ciężko. Drugi tom cyklu, "Dezerterka", leży na mojej półce i pewnie go przeczytam, ale nie mam do tego szczególnego zapału.
Kupiłam obydwa tomy w promocji w Świecie Książki jako zupełny strzał w ciemno i muszę przyznać, że Buntowniczka przypadła mi do gustu. Nie jest to książka idealna, ale stanowi przyjemny powrót do czasów podstawówkowo-gimnazjalnych, kiedy zaczytywałam się w space operach.
OdpowiedzUsuńAle powiem Ci, że o ile Tom jest przydupasem w pierwszej części, a mimo to nieszczególnie mnie denerwował, to w drugiej jest strasznie irytujący. Po okresie tego wiernego człapania za Kris i wykonywania wszystkich rozkazów bez mrugnięcia okiem nagle rzuca takimi tekstami, że zastanawiam się, co autor chciał osiągnąć, bo postać całkowicie mu się rozsypała. Jest niespójna jak diabli.
Pomijam fakt, że drugi tom podobał mi się w dużo mniejszym stopniu niż pierwszy.
Pozdrawiam :)