Trylogia o żyjących w totalitarnym zniewoleniu mieszkańcach Apostezjonu to klasyka polskiej fantastyki. Publikowana w latach 1979-89, była ostro cenzurowana i budziła niepokój wśród ówczesnych rządców Polski. Autor bezlitośnie pokazywał, do czego doprowadzić muszą wszelkie próby eksperymentowania na żywej tkance społecznej, demaskował mechanizmy manipulacji, zastraszania i ogłupiania wszechobecną propagandą. Bohaterowie jego powieści - a są nimi zarówno ludzie z najwyższych kręgów władzy, jak i zwykłe męty - powoli odkrywają prawdę o świecie, w którym przyszło im żyć, i podejmują próbę przeciwstawienia się wszechpotężnemu państwu.
Opis fabuły z okładki książki.
Apostezjon to właściwie trzy minipowieści związane ze sobą fabularnie: Wir pamięci, Rozpad połowiczny i Mord założycielski. Książka przedstawia życie w totalitarnym państwie z perspektywy ludzi z różnych środowisk, znalazł się tam były członek sprawującego władzę Zespołu Ekspertów, są pracownicy Ośrodków Resocjalizacyjnych. do których trafiają osoby w jakiś sposób negujące porządek społeczny, są też przedstawiciele najniższych klas żyjący na marginesie. Obserwujemy kilka lat życia w totalitarnym państwie Apostezjon. Początkowo przeciw władzy buntują się tylko nieliczni i są oni sprawnie resocjalizowani lub marginalizowani. Większości obywateli odpowiada życie w głównym nurcie, zdają się być szczęśliwi i niczego im nie brakuje. W miarę rozwoju akcji buntowników jest coraz więcej, zaczynają też się sprawniej organizować, a państwo dopada kryzys i zaczynają się braki w zaopatrzeniu. To całkiem niezła fabuła, ale jak dla mnie jest to za duża kalka z historii PRL-u. Wszystkie systemy totalitarne są do siebie podobne, lecz tutaj nawiązania były tak boleśnie oczywiste... Byłoby o wiele ciekawiej, gdyby autor pokusił się o większą oryginalność.
Książkę tę czyta się dość ciężko. Początek jest najtrudniejszy, bo autor nie bawi się w żadne ekspozycje wyjaśniające świat, tylko my, czytelnicy wrzuceni na głęboką wodę, musimy się wszystkiego domyślić. Na początku miałam wrażenie, że akcja toczy się w dalekiej przyszłości gdzieś na innej planecie, a to cały czas była nasza poczciwa Ziemia i zaledwie okolice roku 2040. Nie potrafię jednak umiejscowić samego Apostezjonu. Wiemy, że jest to dość duża wyspa: może Wielka Brytania? Ciężko powiedzieć, raczej zakładałabym, że to fikcyjne miejsce.
Dużym plusem powieści jest to, że zmusza ona czytelnika do myślenia. Czytając o mechanizmach działania państwa automatycznie musiałam zastanowić się nad przedstawianymi tezami i poglądami. Przez to lektura książki szła mi powoli, ciężko było mi przeczytać więcej niż sto stron na raz. W trzeciej części, moim zdaniem najgorszej, pojawiają się elementy, których zupełnie nie kupuję: chociażby teza, że ludzie nie potrafią postępować moralnie dobrze, jeśli nie maja nad sobą jakiegoś boga, jakiegoś transcendentnego autorytetu; czy też zrobienie z Głównego Złego geja, żeby go jeszcze bardziej obrzydzić czytelnikom.
Polityka to tarzanie się w błocie. I każdy się musi ubrudzić - śpiewał Kazik, i tak również dzieje się w Apostezjonie: kiedy do władzy dochodzi nowa ekipa, zaczyna działać dokładnie tak samo jak poprzednia. Zaczyna się niby niewinnie, ot, zwykłe wykorzystanie propagandy do umocnienia nowego ustroju, ale mogę się założyć, że później zacznie się segregacja obywateli i rozdawanie przywilejów. Dokładnie tak, jak w życiu.
Nie jest to miła i łatwa w odbiorze książka, ma również sporo wad. Mogę ją polecić komuś, kto lubi dystopijne klimaty albo chce przeczytać coś ambitniejszego. Mnie jednak bardziej podobała się książka Zajdla dotykająca podobnej tematyki, a Apostezjon oceniam na 3/5.
Książkę tę czyta się dość ciężko. Początek jest najtrudniejszy, bo autor nie bawi się w żadne ekspozycje wyjaśniające świat, tylko my, czytelnicy wrzuceni na głęboką wodę, musimy się wszystkiego domyślić. Na początku miałam wrażenie, że akcja toczy się w dalekiej przyszłości gdzieś na innej planecie, a to cały czas była nasza poczciwa Ziemia i zaledwie okolice roku 2040. Nie potrafię jednak umiejscowić samego Apostezjonu. Wiemy, że jest to dość duża wyspa: może Wielka Brytania? Ciężko powiedzieć, raczej zakładałabym, że to fikcyjne miejsce.
Dużym plusem powieści jest to, że zmusza ona czytelnika do myślenia. Czytając o mechanizmach działania państwa automatycznie musiałam zastanowić się nad przedstawianymi tezami i poglądami. Przez to lektura książki szła mi powoli, ciężko było mi przeczytać więcej niż sto stron na raz. W trzeciej części, moim zdaniem najgorszej, pojawiają się elementy, których zupełnie nie kupuję: chociażby teza, że ludzie nie potrafią postępować moralnie dobrze, jeśli nie maja nad sobą jakiegoś boga, jakiegoś transcendentnego autorytetu; czy też zrobienie z Głównego Złego geja, żeby go jeszcze bardziej obrzydzić czytelnikom.
Polityka to tarzanie się w błocie. I każdy się musi ubrudzić - śpiewał Kazik, i tak również dzieje się w Apostezjonie: kiedy do władzy dochodzi nowa ekipa, zaczyna działać dokładnie tak samo jak poprzednia. Zaczyna się niby niewinnie, ot, zwykłe wykorzystanie propagandy do umocnienia nowego ustroju, ale mogę się założyć, że później zacznie się segregacja obywateli i rozdawanie przywilejów. Dokładnie tak, jak w życiu.
Nie jest to miła i łatwa w odbiorze książka, ma również sporo wad. Mogę ją polecić komuś, kto lubi dystopijne klimaty albo chce przeczytać coś ambitniejszego. Mnie jednak bardziej podobała się książka Zajdla dotykająca podobnej tematyki, a Apostezjon oceniam na 3/5.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz