Tak więc mamy "Oko świata", pierońsko długie fantasy, w którym trzeba uratować świat, ale najpierw trzeba przez ten świat przejść. Wędrują tam przez niemalże całe 900 stron. Spokojnie możnaby połowę tej wędrówki wyciąć, a i tak reszta byłaby nudnawa. Nasi ratownicy świata to młodzi wybrańcy - chłopcy z zabitej dechami wsi, czarodziejka i jej wojownik - bodyguard. Wędrują, uciekaja przed siłami zła, zostają rozdzieleni, wędrują, spotykaja się, wędruja, goszczą na zamku, dla odmiany wędrują... Zakończenie, czyli finalna walka dobro vs. zło, przedstawione jest w przyjemny sposób, ba, mogłoby być trochę dłuższe. Ale może autorowi się już nie chciało pisać nic więcej po tych wszystkich wyczerpujących wędrówkach.
W powieści znajdziemy klasyczne motywy fantasy i mnóstwo nawiązań do "Władcy pierścieni". Niestety wszystko to jest tak bardzo oklepane, że książka ciągnie się i dłuży niemiłosiernie. Powstało chyba 14 tomów tego cyklu, ale nie zamierzam się za niego brać. Chyba, że ktoś mi skróci każdą część o połowę :)
Z tym, iż można wyciąć o połowę stron się nie zgadzam. Oczywiście to tylko moja opinia :) Mi się książka strasznie spodobała. Przeczytałem z 10 dni wszystko. Już się biorę za kolejne tomy tego długieego fantasy :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńLubię klasyczne high fantasy, ale akurat Oko świata jakoś do mnie nie trafiło. Bardziej spodobały mi się serie Skrytobójca Robin Hobb i Pamięć, smutek i cierń Tada Williamsa.
Usuń