czwartek, 11 listopada 2021

7/2021 Tancerka Krawędzi, Brandon Sanderson


Przed trzema laty Zwinka poprosiła boginię, by ta powstrzymała jej dorastanie – i wierzyła, że to życzenie zostało spełnione. W Tancerce Krawędzi młodziutka Świetlista odkrywa, że czas nie czeka na nikogo. A choć młody cesarz Aziru zapewnił jej ochronę przed katem, któremu nadała przydomek „Ciemność“, Zwinkę przytłacza duszna atmosfera dworu. Kiedy więc dowiaduje się, że nieubłagany Ciemność udał do Yeddawu i tam krzywdzi ludzi podobnych do niej, których moce dopiero się przebudziły, podąża za nim. Uciemiężeni w Yeddawie nie mają obrońcy, a Zwinka wie, że musi wziąć na siebie na siebie tę wspaniałą odpowiedzialność.

Opis z okładki książki 

Powracam po dłuższej przerwie, ale wciąż pozostaję przy Brandonie Sandersonie. Tym razem wzięłam na warsztat Tancerkę Krawędzi, czyli minipowieść skupioną na Zwince, jednej z bohaterek Archiwum Burzowego Światła. Zwinka może nie jest moją ulubioną postacią, ale całkiem ją lubię, więc chętnie przeczytałam o niej coś więcej.

Na samym początku miałam uczucie déjà vu - otóż Sanderson zaczyna powtórzeniem historii o włamaniu do pałacu cesarskiego w Azirze, którą już wcześniej czytaliśmy, i tam właśnie poznaliśmy Zwinkę. Potem akcja przenosi się do innej, ciekawej lokacji, gdzie Zwinka ma do wypełnienia misję. Początkowo nie do końca sobie ją uświadamia, a potem wręcz wypiera nie chcąc wziąć odpowiedzialności za swoje życie. Ostatecznie wiadomo, wszystko kończy się dobrze, i od samego początku wiedzieliśmy, że tak będzie, no bo przecież znamy dalsze losy Zwinki z głównej serii - piszę tak, bo nie widzę powodów, by Tancerkę Krawędzi miał czytać ktoś, kto nie zna Archiwum Burzowego Światła. Ta książka zupełnie nie nadaje się na wprowadzenie do uniwersum, nie poradzi sobie też jako samodzielna powieść.

Nie mam nic przeciwko temu, by pisarki i pisarze tworzyli takie przystawki do głównego cyklu, w końcu je kupuję i czytam, więc... Jednocześnie twierdzę również, że Archiwum Burzowego Światła niczego by nie straciło, gdyby Sanderson tej Tancerki Krawędzi nie napisał. Jest - to dobrze, można ją przeczytać, można nie, nic się nie dzieje, to nie żaden must have. Ot, dwie dodatkowe godzinki na Rosharze, rzecz miła, lecz nie niezbędna. Dam 4/5, bo jednak nie było w tej książce niczego nadzwyczajnego. Jeśli ktoś jest fanem Zwinki i jej niekończącego się poszukiwania pożywienia, powinien być bardziej zadowolony.


Świetnie, że książka ma tę wbudowaną zakładkę, uwielbiam to rozwiązanie. Swoją zakładkę zwykle gdzieś rzucę, przykryję innymi rzeczami i potem szukam jej co najmniej dziesięć minut, ta się tak łatwo nie zgubi. Ma też jedną wadę: kot myślał, że to zabawka i próbował ją zjeść :/

Recenzja I tomu: Droga Królów

Recenzja II tomu: Słowa Światłości

Recenzja III tomu: Dawca Przysięgi

Recenzja IV tomu: Rytm Wojny

Recenzja podsumowująca tomy I-III

6 komentarzy:

  1. "Archiwum Burzowego Światła niczego by nie straciło, gdyby Sanderson tej Tancerki Krawędzi nie napisał", prawda, ale widzisz, pisarze czasem po prostu muszą napisać coś, co tkwi w ich wyobraźni żeby się od tego uwolnić :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to jest, musiał to z siebie wyrzucić i tyle.

      Usuń
  2. A ja niepotrzebnie to kupiłem :D Bo się okazuje, że to opowiadanie (objętościowo to de facto opowiadanie) było już w zbiorze "Bezkres magii", który też mam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze można sprzedać, jakiś chętny się znajdzie.

      Usuń
  3. Ciekawe jest też to, że w oryginale jest one dostępne legalnie za darmo (a przynajmniej do niedawna było).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tym nie słyszałam... W oryginale, czyli po angielsku?

      Usuń