środa, 4 listopada 2015

21/2015 "Uwikłanie" Zygmunt Miłoszewski - recenzja


W mojej pracy jest taka półka, na której stoją książki przyniesione przez pracowników. Można sobie wziąć z niej dowolną pozycję, tak jak z biblioteki. To właśnie z tej półki wzięłam "Uwikłanie". Słyszałam o filmie "Ziarno prawdy" na podstawie kolejnej powieści tego autora - że niby dobry - więc założyłam, że "Uwikłanie" też będzie niezłe...

Jest to kryminał - historia śledztwa w sprawie morderstwa, które prowadzi prokurator Teodor Szacki. Akcja dzieje się w Warszawie. Wątek kryminalny jest poprowadzony dobrze i interesująco. Ofiarą jest mężczyzna zamordowany podczas niekonwencjonalnej terapii psychologicznej. Psychologia zresztą odgrywa w książce dużą rolę. Potem pojawiają się też wątki komunistycznych służb specjalnych. które w III RP ewoluowały w coś w stylu mafii - i to także mi się podobało. 

No i tu kończę pochwały, bo reszta książki to według mnie osiąga poziom zbliżony do dna, głównie ze względu na osobę głównego bohatera. Dawno nikt nie irytował mnie tak bardzo jak prokurator Szacki. W pewnym momencie "Uwikłanie" przestaje być kryminałem, a staje się czymś w rodzaju południowoamerykańskiej telenoweli. Na początku dowiadujemy się, że nasz bohater ma żonę i dziecko, dostajemy jakieś sceny z ich życia rodzinnego - standard, wiele książek, filmów i seriali tak robi. Prokurator wkręca się w romans z młodą dziennikarką - myślałam, że ona będzie go zwodzić, próbować wyłudzić informacje o śledztwie... Ale nie, jej rola zostaje sprowadzona do ładnej i głupiej kochanki, która włóczy się z prokuratorem po modnych lokalach, a potem uprawia z nim seks. W ogóle wątek zdrady... Strasznie spłycony i nieumiejętnie poprowadzony. Właściwie nie ma powodów, dla których Szacki zdradza żonę. Chyba tylko dlatego, że mu się nudzi. Dla przykładu jest taka scena - prokurator rozmyśla na temat nocnej bielizny żony. Nie podoba mu się, że sypia w starych podkoszulkach, ale stwierdza, że jeśli zwróci jej uwagę w tej sprawie to ona każe mu kupić nową bieliznę. A jego przecież nie stać... Ale na kawki z kochanką w drogich lokalach to ma kasę. Inny przykład wybitnych rozmyślań: po dwóch spotkaniach z przyszłą kochanką (jeszcze do niczego między nimi nie doszło) Szacki boi się o przyszłość swojego małżeństwa, o utrudnione kontakty z córką.... W mordę jeża, chłopie, jeszcze nawet jej nie dotknąłeś! Kojarzycie te momenty w telenowelach, kiedy bohater zostaje sam, wstaje i ciągnie bezsensowny monolog żeby widzowie mogli poznać jego myśli? W książce pełno jest takich momentów zupełnie bezużytecznej i niepotrzebnej rozkminy. Jakże mnie to irytowało...

Według statystyk w Polsce 30% osób w związkach zdradza. Być może to oni są targetem tej książki. Bo dla mnie prokurator Szacki to irytujący dupek uważający się za nie wiadomo kogo. Gdzieś od połowy książki miałam ochotę rzucić ją w kąt i nigdy do niej nie wrócić. Zrobiłabym to, gdyby "Uwikłanie" było dłuższe, ale nie zostało mi wiele i postanowiłam je dokończyć. Chociażby po to, żeby zobaczyć zakończenie śledztwa. Nawet to niezbyt wyszło autorowi - mam wrażenie, że  jest ono za mocno pokręcone.        

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz