czwartek, 13 kwietnia 2017

17/2016 Echopraksja, Peter Watts


Zbliża się XXII wiek. Jest to świat, w którym ci, co odeszli, wysyłają żywym pocztówki z Nieba, wierni wprowadzają się w ekstazę religijną, dokonując rewolucji w nauce; w którym genetycznie zrekonstruowane wampiry rozwiązują problemy nierozwiązywalne dla zwykłych ludzi, a żołnierze mają w głowie przełącznik trybu zombie, odcinający im samoświadomość podczas walki. A wszystko to monitoruje obca inteligencja, które nie zamierza się ujawnić. 
Daniel Brüks jest żywą skamieliną, biologiem terenowym w świecie, gdzie biologia się zinformatyzowała; jest marionetką wykorzystaną przez terrorystów do zabicia tysięcy ludzi. Ukrywa się na pustyni w Oregonie, odwróciwszy się plecami do ludzkości, rozpadającej się z każdą sekundą na odrębne podgatunki. Jednakże którejś nocy budzi się w oku cyklonu, który wywróci cały świat do góry nogami.  
Uwięziony na pokładzie statku lecącego do środka Układu Słonecznego, po lewej stronie ma dręczonego tęsknotą żołnierza, którego obsesją są szeptane wiadomości od dawno zmarłego syna. Po prawej – panią pilot, tropiącą człowieka, którego przysięgła zabić na miejscu. W cieniach za jego plecami czai się wampirzyca ze świtą zombie-ochroniarzy. Przed sobą zaś mają garstkę mnichów w szponach religijnego uniesienia, prowadzącą ich na spotkanie z czymś, co nazwali Aniołami z asteroid. Na tej pielgrzymce Daniel Brüks, ludzka skamieniałość, stanie oko w oko z największym przełomem ewolucyjnym od powstania rozumu.
Opis fabuły: lubimyczytac.pl 
Zabrałam się za Echopraksję wkrótce po powtórce Ślepowidzenia, i to był dobry ruch. Obawiam się, że dłuższa przerwa mogłaby mnie zniechęcić. Kontynuacja to również twarde i ciężko przyswajalne science fiction, jednak zmieniło się trochę moje podejście: tym razem nie próbowałam uwierzyć we wszystko, co napisał autor i nie traktowałam książki jak poważnej próby przewidzenia przyszłości. Spróbowałam skupić się raczej na fabule i przyjąć więcej elementów po prostu na wiarę.

Wiara jest też istotnym elementem tej książki. Autor zadał czytelnikom wiele pytań o istnienie bądź nieistnienie boga, jego ewentualną naturę, granice nauki, dalszą ewolucję ludzkości... Przy ewentualnym drugim czytaniu Echopraksji na pewno wyłapałabym ich więcej. Wszystko to oczywiście ma podstawy w istniejących teoriach naukowych lub w całkiem prawdopodobnych hipotezach. Tu duże brawa dla Petera Wattsa, który znowu odwalił kawał dobrej roboty.

Postaci były całkiem udane, zwłaszcza główny bohater Daniel zaimponował mi swoim uporem i hartem ducha. Uwikłał się w dziwną i niebezpieczną historię, był otoczony przez o wiele bardziej zaawansowane umysły, ale pomimo tego nie zaprzestał obserwacji i badań - końcu cały czas był naukowcem. Jego towarzysze podróży również są dobrze napisani, a dzięki postaci ojca Siriego Keetona mamy bezpośredni związek ze Ślepowidzeniem. A wampirzyca Valerie to mistrzostwo absolutne - jeszcze nie spotkałam w literaturze tak bardzo nieludzkich, pierwotnych i niebezpiecznych wampirów jak u Wattsa. Obdarł te mityczne stwory z całego romantyzmu i zostawił tylko grozę i mordercze instynkty ledwo kontrolowane przez potężny umysł. Wolę raczej takie bardziej przystępne wampiry, chociażby w stylu Anne Rice, ale doceniam tę niebanalną konwencję.

Generalnie tę książkę czytało mi się lepiej od poprzedniczki, ale mam jedno wielkie zastrzeżenie: fabuła i zakończenie. Na początku jest ok, ale końcówka mocno mnie rozczarowała, bo w sumie prowadzi donikąd.. Mam wrażenie, że cała Echopraksja powstała tylko po to, żeby autor miał gdzie zadać swoje pytania i snuć egzystencjalne rozważania. A ja lubię proporcje odwrotne, kiedy ta cała warstwa filozoficzna zmuszająca czytelnika do myślenia jest częścią fabuły i naturalnie z niej wynika. Po dwóch powieściach stwierdzam, że twórczość Wattsa jest dla mnie zbyt przekombinowana i lepiej będzie, jeśli dam sobie z nią spokój. 3/5.

2 komentarze:

  1. Mam to na półce od premiery, i jeszcze się nie zabrałem, mimo że bardzo czekałem na tę książkę. Chyba dlatego, że chciałem przecytać razem ze "Ślepowidzeniem" w krótkim odstępie czasu, a te czytałem już i nie chciałem ponownie zbyt szybko do tego wracać. Może w tym roku się uda obie na raz.

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż. Cieszę się, że przeczytałaś. Mnie z kolei strasznie podobała się Valerie, bo jest wampirem najwyższego lotu: jest obca i jest mordercza. Nie jest wampirzyczką do tulenia i głaskania. Jest jednym z najlepszych obrazów wampira w literaturze.
    Co do innych rzeczy - Watts nie zawodzi z ciężarem rozmyślań, choć może cierpi na tym fabuła. Ciekaw jestem, czy miał autor w zanadrzu jeszcze jedną część, gdy nastąpiłoby spotkanie ojca ("Echopraksja") z synem ("Ślepowidzenie") w warunkach opisanej apokalipsy...

    OdpowiedzUsuń