poniedziałek, 15 maja 2017

25/2017 Cienioryt, Krzysztof Piskorski


W portowym mieście Południa, Serivie, każdy cień jest bramą do groźnej i niezbadanej cieńprzestrzeni, w której tunele ryją adepci tajemnych sztuk. Sześciu grandów walczy o wpływy trucizną, zdradą i stalą, małoletni król z trudem trzyma się przy władzy, a inkwizycja rośnie w siłę. Tymczasem w małej izbie przy ulicy Alaminho mieszka Arahon Caranza Martenez Y'Grenata Y'Barratora, doświadczony nauczyciel szermierki. Arahon pragnie jedynie zapewnić bezpieczeństwo bliskim i odłożyć dość pieniędzy, by opuścić miasto. Do czasu, gdy w jego ręce wpada cienioryt - wypalony na szkle obraz przedstawiający tajemniczą postać...
Opis z okładki książki.
Po świetnej powieści Czterdzieści i cztery autorstwa Krzysztofa Piskorskiego miałam duże oczekiwania co do Cieniorytu. Zwłaszcza, że książka ta zdobyła w 2013 roku Nagrodę im. J. Zajdla, czyli najwyższe wyróżnienie w polskiej fantastyce. Może nastawiłam się na zbyt wiele, bo nie do końca wszystko mi się podobało.

Na pewno muszę pochwalić niezwykłą wyobraźnię autora, który wykreował świat pełen mistycznych świateł i cieni. Świat, w którym jasna strona ma swoje odbicie w strefie mroku. Na tym założeniu opiera się cały świat przedstawiony razem z jego ustrojem społecznym, nauką i religią. Powieść nie jest zbyt długa (ok. 450 stron), ale to w zupełności wystarcza na zapoznanie się z nim. I super, że nie mamy podanego wszystkich wyjaśnień na tacy od samego początku, pozwala to wyobraźni działać na pełnych obrotach.

Miejsce akcji to wariacja na temat siedemnastowiecznego hiszpańskiego miasta portowego. Gorące dni, wąskie uliczki, targowiska, płaszcze, rapiery - to wszystko tworzy oryginalną całość. Nie jest to alternatywna historia, a raczej jakiś alternatywny wszechświat rządzący się swoimi prawami.

Główny bohater, Arahon, to trochę podupadły szermierz do wynajęcia. W młodości był sławny, ale te czasy już minęły. Teraz mieszka w biednej dzielnicy, prowadzi małą szkołę walki i przyjmuje zlecenia - o ile jeszcze ktoś sobie o nim przypomni. Arahon wplątuje się w wielki spisek, trochę przypadkowo, trochę przez zlecenie odnalezienia porwanego dziecka. Sama konstrukcja spisku obejmującego swoim zasięgiem cały świat bardzo mi się spodobała. Wszystkie elementy dobrze do siebie pasują, nie brakuje też emocjonujących scen walk i pościgów rodem z Trzech muszkieterów. Lubię takie klimaty i czytało mi się to zdecydowanie bardzo dobrze. Konstrukcja postaci również zasługuje na pochwałę, bohaterowie drugoplanowi są od siebie odróżnialni i mają wiarygodne motywacje, a sam Arahon jest wielowymiarowy i po prostu ludzki. 

Niestety książka nie porywa od razu, i to chyba jest jej największa wada. Potrzebowałam aż czterech dni, żeby przekroczyć 150 stronę. Potem akcja rozkręciła się i poszło już z górki, ale początek był ciężki. Nie spodobała mi się też sama końcówka. W zamiarze pisarza miało być zaskakujące czytelnika wielkie wow, ale ja odebrałam to raczej jako wtf. Z tych względów wystawiam Cieniorytowi ocenę 4/5, ale polecam tę książkę, bo to wielki popis wyobraźni i umiejętności operowania słowem Krzysztofa Piskorskiego.

2 komentarze:

  1. Właśnie ten początek wypada najlepiej! Druga część książki jest gorsza trochę, choć bardziej przejrzysta, łatwiejsza w przyswojeniu.

    OdpowiedzUsuń
  2. O Piskorskim dostaje sprzeczne informacje. Właśnie "Czterdzieści i cztery" mam w domu, muszę w końcu sięgnąć i przekonać się sama, czy dobre to on książki pisze, czy nie :D Na początku dostałam zalew negatywów, ostatnio czytam raczej same pozytywy o jego twórczości :)

    OdpowiedzUsuń