sobota, 26 maja 2018

15/2018 Czarna godzina, Erin Hunter (Wojownicy tom VI)


Klan Pioruna wygrał bitwę, która miała go unicestwić. Odwaga Ognistego Serca ocaliła jego pobratymców, chociaż jednego kota uratować się nie udało. Wygrana bitwa nie kończy wojny - nowy przywódca klanu zmierzyć się musi ze złowieszczymi zakusami Tygrysiej Gwiazdy, który nie spocznie, póki nie dokona zemsty na swoim poprzednim klanie. 
Nadszedł czas, gdy wypełnią się przepowiednie i narodzą się bohaterowie...
Opis z okładki książki. 
Dziś zacznę od tego, co zwykle umieszczam na końcu recenzji, czyli od oceny. Wszystkie poprzednie tomy cyklu Wojownicy oceniłam na trzy, ale Czarna godzina zasługuje na 4/5. Zadecydowały o tym dwa czynniki, które zawsze podnoszą w moich oczach ocenę książki, czyli emocje i zaskoczenie. W dalszej części recenzji możliwe spoilery - przy szóstym tomie cyklu ciężko ich uniknąć. 

Nasz główny koci bohater zostaje przywódcą Klanu Pioruna i zmienia imię na Ognista Gwiazda. Towarzyszy temu magiczny rytuał nadawania dziewięciu żyć. Jego opis trochę mnie wzruszył. W trakcie rytuału Ognista Gwiazda spotyka się z nieżyjącymi już kotami, które obdarowują go szczególnymi zdolnościami i życiami, a wszystko to zostało opisane w sposób wywołujący emocje. Potem również zdarzają się podobne fajne wzruszające momenty: przemowy przed bitwą czy też niektóre sceny już w trakcie samej walki. Jestem podatna na taki delikatny patos, więc to wszystko trochę mnie ruszyło - tylko trochę, bez rozklejania się przy każdej scenie. Drugim pozytywnym zaskoczeniem było dla mnie właśnie zaskoczenie - zdarzyło się to pierwszy raz od początku serii. Książki o kotach były strasznie przewidywalne, właściwie po samym prologu można się było domyślić zakończenia. Tutaj na początku akcji też dostałam pewne wskazówki, ale nie sądziłam, że aż tak bardzo odejdziemy od schematu - to tak jakby w połowie najnowszych Avengersów pojawił się nowy złol, zlikwidowała Thanosa i stanął zamiast niego do ostatecznej bitwy. Coś, co twórczynie budowały od samego początku Wojowników (przypominam, że Erin Hunter to tak naprawdę kilka różnych pisarek), nagle zostaje zastąpione innym zagrożeniem. To było dość odważne i, co najważniejsze, udane zagranie fabularne.

Będę wspominać dobrze całą tę serię o kocich wojownikach, nawet pomimo wielu idiotyzmów pojawiających się w pierwszych tomach. Im więcej elementów fantastycznych, tym lepiej, ale fakty o kotach autorki mocno nagięły do swoich potrzeb fabularnych. Nie jest to koniec kocich opowieści, bo przede mną jeszcze masa podcykli z tego samego uniwersum, na pewno kiedyś je w końcu przeczytam.

Recenzja pierwszego tomu Ucieczka w dzicz
Recenzja tomów II i III Ogień i lód, Las tajemnic
Recenzja tomów IV i V Cisza przed burzą, Niebezpieczna ścieżka 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz