czwartek, 23 lutego 2017

9/2017 Opowieści z meekhańskiego pogranicza, Robert M. Wegner


Topór i skała — oto skarby Północy. Wiedzą o tym nieustraszeni żołnierze Szóstej Kompanii, górskiego oddziału, strzegącego północnych granic Imperium Meekhańskiego. A jeśli istnieją starcia nie do wygrania? Jedyne, na co może wtedy liczyć Górska Straż, to honor górali. 
Miecz i żar — tylko tyle pozostało zamaskowanemu wojownikowi z pustynnego Południa. Kiedyś, zgodnie ze zwyczajem, zasłaniał twarz, by nikt nie wykradł mu duszy. Dziś nie ma już duszy, którą mógłby chronić. Czy z bogami można walczyć za pomocą mieczy? Tak, jeśli jesteś Issarem i nie masz nic do stracenia.

Honor i wierność, wytrwałość i żelazna wola. W książkach Roberta Wegnera odżywają dawne wartości, a pomiędzy barwnymi pojedynkami, intrygami, bitwami wielkich armii i krwawymi starciami jest miejsce na emocje, które potrafią skruszyć serce największego twardziela. Opowiadania z Północy, Południa, Wschodu i Zachodu składają się na epicką opowieść o egzotycznych światach różnych nacji, języków, wierzeń i magii.

Opowieści z meekhańskiego pogranicza to książka o wojnach bogów i wojnach ludzi. Poznaj plemiona, które trwają na pustyni od trzech tysięcy pięciuset lat, Aspektowaną Moc, mogącą okiełznać żywioły i ludzi, którym, gdy wszystko zawodzi, zostaje jeszcze miecz i topór w dłoni, a w sercu duma, honor i wytrwałość.
Opis fabuły: lubimycztac.pl 
Książki te wisiały na mojej liście około roku, ale w końcu nadszedł czas na ich przeczytanie. Właściwie moja recenzja mogłaby zakończyć się na jednym zdaniu: jakie to było rewelacyjne! Pod koniec ubiegłego roku marzyłam o natrafieniu na coś, co porwie mnie równie mocno jak Mroczna Wieża, i nie musiałam długo czekać. Tak, książki Roberta M. Wegnera mają w sobie właśnie tę magię, ten urok, który sprawia, że tak bardzo kocham czytać.

Mój ulubiony element cyklu to wątki militarne. Genialnie i fachowo opisane bitwy i potyczki mają w sobie też sporo epickości, która sprawiła, że takie opowiadania jak Wszyscy jesteśmy Meekhańczykami czy Najlepsze, jakie można kupić wzruszyły mnie i pozostawiły po sobie duże wrażenie. Porównałabym ten styl pisania z Sienkiewiczem, ale wydaje mi się jednak, że Wegner jest lepszy. Głównymi bohaterami wątków militarnych są małe oddziały wojskowe: Czerwone Szóstki z północy pod wodzą porucznika Kennetha-lyw-Darawyta oraz czaardan słynnego generała Laskolnyka grasujący konno po wschodnich stepach. W opisach ich poczynań znajdziemy wojskowy realizm i brutalność, ale przede wszystkim profesjonalizm i szacunek do prawa. Bo nie jest to kolejne dark fantasy, w którym bezmyślną przemoc i sadyzm usprawiedliwia się stwierdzeniem, że wojna taka jest. Nie, tutaj moi ulubieni wojskowi po prostu starają się postępować tak, jak trzeba.

W Opowieściach podoba mi się również taki typ bohatera, którego nie trawiłam nigdzie indziej - chodzi o Altsina, młodego cwanego złodziejaszka. W Kłamstwach Locke'a Lamory główny bohater irytował mnie niemiłosiernie, za to Wegner tak skonstruował swojego Altsina, że bardzo mu kibicowałam i nawet bałam się o niego.

Żeby nie było tak różowo, znalazła się też postać, która niezbyt przypadła mi go gustu, czyli najgłupszy wojownik świata Yatech. Chłopak jest młody i to może usprawiedliwić jego kretyńskie zachowanie, ale pomimo tego, że sprowadził na siebie tragiczny los, jakoś niezbyt mu współczułam. Później jednak przyzwyczaiłam się do tego bohatera, a i jego losy stały się ciekawsze. Przyznam jednak, że jego siostra jest znacznie bardziej interesująca i szkoda, że jej wątki zyskują na znaczeniu dopiero w czwartym tomie.

Chcę wspomnieć jeszcze o dwóch elementach: wierze i zwyczajach oraz o samym Imperium Meekhańskim. Mam wrażenie, że autor potrafi czytać w moich myślach, bo moje poglądy na temat religii i tradycji są niemalże identyczne. Celne były zwłaszcza opinie o klanowych/plemiennych obyczajach: niektóre z takich tradycji miały sens dawno temu, ale w miarę upływu czasu całkowicie się zdezaktualizowały i teraz wpaja się je młodemu pokoleniu tylko po to, żeby żyło dokładnie tak, jak ich rodzice. A co do Imperium Meekhańskiego: jeśli musiałabym wybrać jakiś świat fantasy i w nim zamieszkać, to na pewno byłby Meekhan. Jest to silne państwo zbudowane na solidnych fundamentach: prawie i tolerancji religijnej. Mam wrażenie, że właśnie taki chciał być Nilfgaard z Wiedźmina, ale Sapkowski za wcześnie zakończył swoją sagę i Nilfgaard nie zdążył 😊.

Tak bardzo spodobało mi się to uniwersum, że oprócz czterech tomów opowiadań i powieści przeczytałam jeszcze dodatkowe opowiadanie Każdy dostanie swoją kozę. Jest to pełna humoru opowiastka z udziałem Czerwonych Szóstek (które wtedy jeszcze nie były takie czerwone). Można je legalnie i darmowo pobrać ze strony meekhan.com. Generalnie humor jest obecny w całym cyklu i nie raz zdarzyło mi się parsknąć śmiechem w trakcie lektury.

Już w przyszłym miesiącu (po kolejnej wypłacie) planuję zakup papierowej wersji całej serii, bo dla takiej perełki e-book to za mało. Wiem też, że przeczytam Opowieści jeszcze niejeden raz. Oceniam całość oczywiście na 5/5 i nie wiem, czy w tym roku znajdę jeszcze coś lepszego.

3 komentarze:

  1. Ja też swoje ulubione książki muszę mieć koniecznie w papierze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Najlepsze polskie fantasy, z którym może się równać tylko Sapkowski. BEZ DWÓCH ZDAŃ!

    OdpowiedzUsuń